17. Prawda kłamcy

79 2 0
                                    

Castor


Lustro ukazywało mi oblicze przegranego.

Sądziłem, że po tym, co przeszedłem cztery lata temu, nic już nie jest w stanie mnie zniszczyć. Lawirowałem gdzieś z dala od mojego poprzedniego życia, wmawiając sobie, że jestem tym samym Castorem. Dopiero teraz widziałem, że to nie było w pełni prawdą. Owszem, wciąż dużo się śmiałem i starałem się odnajdywać plusy w każdej sytuacji, choć ostatnio przychodziło mi to z trudem. Wciąż uwielbiałem droczyć się ze wszystkimi, żartować i poznawać nowe osoby, po czym odkrywać w nich coś nowego, coś, o czym sami nawet nie wiedzieli. Żyłem z dnia na dzień, nie tak jak kiedyś. Przyzwyczaiłem się do tego, że już za niczym nie gonię, a jednak niedawno uświadomiłem sobie, że brakuje mi tej gonitwy. Entuzjazm powoli spadał, wszystko dookoła też zaczęło się sypać.

I wtedy pojawiło się Sophia Whittaker. Ona, za którą mogłem biec, a im szybciej biegłem, tym bardziej się oddalała.

Prawdę mówiąc, najbardziej nie obawiałem się tego, że przez szum wokół mojej osoby znów nie będę mógł żyć normalnie i będę szkalowany. Za to kiedy myślałem o tym, że panna Whittaker prawdopodobnie zniknęła na dobre, coś wręcz rozsadzało mnie od środka, kazało mi pędzić za nią i spróbować ukraść ją znów dla siebie. I choć od początku przecież wiedziałem, że nasza znajomość zakończy się prędzej czy później, to nie potrafiłem się z tym pogodzić.

Chyba dlatego było mi tak źle i chyba dlatego czułem, że przegrałem.

Nie było sensu tłumaczyć się jej, i tak by mi nie uwierzyła. W końcu sam powiedziałem jej, że w każdej plotce jest ziarno prawdy.

Dlaczego to zrobiłem? Dlaczego sam postanowiłem się jej pozbyć?

- Błagam, niech ten koszmar kiedyś się skończy.- westchnąłem, zasłaniając okna w salonie. Dostawałem już jakiejś cholernej obsesji. Mieszkałem na szóstym piętrze i teoretycznie nie musiałem się niczego obawiać, ale z nie takimi sztuczkami paparazzi miałem już do czynienia.

Zasiadłem za pianinem, usiłując zabić czas. Stwierdziłem, że dla większego spokoju zrobię sobie kilka dni wolnych od pracy, więc odwołałem wszystkie zajęcia do końca tygodnia. Było mi dziwnie z tym brakiem obowiązków, właściwie to nie pamiętałem, kiedy ostatnio byłem na takim urlopie. Gdyby nie te artykuły i problemy z wrogim portalem, prawnicy i podania do sądu, nie przeszłoby mi przez myśl, żeby robić sobie wcześniejsze wakacje. Choć tak naprawdę wakacjami bym tego nie nazwał.

Kolejny dzień mijał, a ja snułem się z kąta w kąt, mając w głowie jedną wielką niewiadomą. By kompletnie nie zwariować, poprosiłem Kevina, by do mnie wpadł. Dla rozluźnienia mieliśmy zamiar pograć na konsoli i obejrzeć nasze ulubione filmy z Keanu Reevesem. Szykowałem nam właśnie przekąski, gdy zabrzmiał domofon. Pomyślałem, że ten kretyn pewnie znów zapomniał kodu, więc odruchowo wcisnąłem guzik otwierający drzwi na dole. Już po kilku minutach dało się słyszeć gwałtowne łomotanie.

- Uspokój się, nie czekają tu na ciebie żadne dupy!- zawołałem, otwierając drzwi. W następnej sekundzie pożałowałem, że przedtem nie sprawdziłem, kto właśnie do mnie zmierza. To wcale nie był Kevin.

Przede mną stała średniego wzrostu brunetka o śniadej cerze i spojrzeniu, którego nie powstydziłaby się jakaś kreatura z samego dna piekieł.

- Witam pana, panie Ford.- wycedziła przez zęby i nie czekając na moje zaproszenie, wgramoliła się do środka. Nieco osłupiały zamknąłem drzwi i zmierzyłem ją wzrokiem. Była wściekła. Nieziemsko wściekła.

Two VoicesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz