Sophia
- Weź się wreszcie w garść.
Czułam na sobie czujne spojrzenie Jackie, która nagle była dla mnie jak moja starsza siostra, której nigdy nie miałam.
- Łatwo ci mówić.- rzuciłam w przestrzeń. Skuliłam się na sofie, objąwszy kolana ramionami. Prawdziwa sterta nieszczęścia.
Ostatnie wydarzenia pokazały mi, jak bardzo jestem słaba, podła i niewdzięczna. Czyli, krótko mówiąc, uwierzyłam w to, co od lat sugerowali mi moi najbliżsi.
Gdy zobaczyłam ten piekielny artykuł, najpierw nie uwierzyłam. Po pierwsze, byłam niemal przekonana, że Castor nigdy nie dopuściłby się tak okropnego czynu. Nie było co prawda razu, kiedy nie chciałabym go udusić, ale czułam pewne połączenie z jego wrażliwą duszą artysty, dlatego też miałam nadzieję, że nie okaże się być to zaledwie mrzonką, a Castor Ford nie posiada sekretnego, upiornego oblicza. Po drugie, znałam już pewne sztuczki osób pracujących w serwisach plotkarskich. A jednak strach wciąż we mnie wzrastał, a z każdą minutą pojawiały się coraz to nowe wątpliwości.
Jadąc do niego, drżałam na samą myśl o tym, że to wszystko może okazać się prawdą, że mogę przekonać się, że miałam do czynienia ze zwyrodnialcem, który mógł skrzywdzić również mnie, czekał tylko na odpowiedni moment. Zaraz potem uświadamiałam sobie, że gdyby chciał to zrobić, zrobiłby to od razu. Potem jednak przypomniały mi się wszystkie historie o seryjnych mordercach i gwałcicielach, którzy nieraz miesiącami obserwowali swoje przyszłe ofiary, chcąc uśpić ich czujność i czerpiąc chorą satysfakcję podczas rozwijania ich znajomości. Poczułam w ustach smak pocałunku cholernego Castora i stwierdziłam, że jestem bliska temu, by zwariować.
Kiedy usłyszałam od niego te kilka słów, których najwyraźniej sam dobrze nie przemyślał, miałam wrażenie, że rozpadam się na kawałki. Nic poza tym już się nie liczyło. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, zapomnieć o wszystkim, co łączyło mnie z nim i z tym miejscem. Chciałam wymazać z pamięci jego twarz i dźwięk jego głosu. Przeklinałam ten nieszczęsny wieczór, kiedy pojechałam z Jackie do teatru i dobrałam się do pianina Castora, gdzie ścieżka koślawych nut zaprowadziła mnie do miejsca, którego szybko stałam się więźniem.
To tak, jakby wbito mi nóż w serce. Jakbym została zdradzona, oszukana. Tak bardzo się pomyliłam. Nie dano mi żadnej obietnicy, a ja, jak zwykle, byłam zbyt naiwna.
Jesteś idiotką, Sophio Whittaker.
- Nie mogę patrzeć na to, jak marnujesz sobie życie.- powiedziała trochę z przyganą, a trochę z rozżaleniem Jackie. Jackie, która po raz kolejny nadała sprawom dalszego rozpędu. Nie wiedziałam już, czy mogę wierzyć w to, co od niej usłyszałam. Chciałam, ale nie potrafiłam zaufać, poza tym powstała już we mnie decyzja, by nigdy więcej nie zbliżyć się do Castora. Nawet jeśli był niewinny, nie umiałabym już być przy nim. Ta znajomość zdecydowanie przerodziła się w coś dziwnego, coś, co trochę mnie przerażało. A dla mnie najlepszą obroną w takiej sytuacji była ucieczka.
- Nie patrzyłabym na to w ten sposób.- odparłam po chwili.- Mam szansę zacząć nowe życie. W Nowym Jorku jest wiele perspektyw. Odetnę się od tego, co przytłacza mnie tutaj i wykorzystam to, co otrzymam w zamian.
Jackie spojrzała na mnie z ukosa i pokręciła głową. Znała mnie już na tyle dobrze, że nie byłam w stanie jej okłamać.
- Soph, ty wcale nie chcesz jechać ani do Nowego Jorku, ani gdziekolwiek indziej, przynajmniej nie teraz. Ty tylko chcesz być wreszcie wolna, a wyjeżdżając stąd z tym człowiekiem nie masz na to szans.- rzekła wprost, wciąż bacznie mnie obserwując. Przygryzłam wargę, by opanować jej drżenie. Moja przyjaciółka postawiła mnie przed prawdą, co bolało bardziej, niż gdy uświadamiałam ją sobie sama w samotności. Ale może właśnie tego potrzebowałam?
CZYTASZ
Two Voices
RomanceCastor Ford stracił wszystko to, o czym tak bardzo marzył. Znalazł inną drogę, lecz wciąż nie wie, czy jest ona właściwa i dokąd go zaprowadzi. Wie tylko to, że choć muzyka od zawsze była całym jego życiem, to nie jest ona w stanie zapełnić całej pu...