6. Kłamstwa i obietnice

93 2 0
                                    

Sophia


Sprawy nabrały zadziwiających obrotów w przeciągu zaledwie kilku dni. Dla osoby takiej jak ja, która ceni sobie spokój i stabilność, bo tylko wtedy czuje się pewnie, było to zbyt wiele. Kiedy jednak dłużej nad tym wszystkim myślałam, dochodziłam do wniosku, że może tego właśnie potrzebowałam. Może coś musiało mnie w końcu popchnąć, bo sama nie potrafiłam ruszyć do przodu. Przerażało mnie tylko to, że nie widziałam już drogi ucieczki.

Wszystko zaczęło się od mojego powrotu z teatru. Okazało się, że Scott już na mnie czeka, choć spodziewałam się, że zjawi się o wiele później. Siedział w salonie i popijał whisky. Jego ciemne włosy, które zawsze starannie układał, sterczały teraz na wszystkie strony. Biała koszula jego ulubionej marki, którą traktował zwykle lepiej niż niektórych ludzi, była pomięta i niedbale wystawała ze spodni od garnituru, dwa górne guziki były rozpięte, za to na podłodze gdzieś obok stolika kawowego leżał rzucony byle jak krawat.

- Gdzie byłaś?- zawołał na mój widok, nie ruszając się z miejsca. Jego głos był ochrypły i tak nieprzyjemny w brzmieniu, że aż się wzdrygnęłam. Dotarło do mnie, że chyba jeszcze nigdy dotąd nie widziałam Scotta w takim stanie. Moją głowę nawiedziły same najczarniejsze myśli. 

Coś musiało się stać. On nigdy nie przesadzał z alkoholem, więc to wytłumaczenie odpadało. Albo coś poszło nie po jego myśli, albo był na mnie zły.

- Byłam z Jackie w teatrze. To było bardzo spontaniczne wyjście. Zapomniałam dać ci znać, przepraszam.- odparłam szybko, ukradkiem zerkając na ekran mojego telefonu. Piętnaście wiadomości, siedem nieodebranych połączeń. Wszystkie od niego.

Jak bardzo przechlapane miałam tym razem?

- Zapomniałaś, tak? A dlaczego nie odbierałaś?

Scott podniósł się z kanapy i podszedł do mnie powoli, nie spuszczając ze mnie wzroku. W jego świdrującym spojrzeniu było coś, czego do tej pory jeszcze u niego nie widziałam. To coś budziło we mnie niepokój.

Dlaczego nie odbierałam?

- Miałam wyciszony telefon. Przepraszam, Scott.- powtórzyłam, pozwalając niepewności wybrzmieć w moim głosie. I to był błąd.

- Kłamiesz.- wycedził Scott. Miałam wówczas wrażenie, jakby jakieś ostre narzędzie przeszyło mnie na wylot. Zabolało bardziej, niż powinno, bo wiedziałam, że on ma rację. Kłamałam, i było mi z tym cholernie źle. Może chciałam po prostu choć na chwilę zapomnieć i poczuć się zupełnie inaczej, niż zwykle, wyobrazić sobie, że jestem kimś innym. Ale to w żaden sposób mnie nie usprawiedliwiało.

Scott objął mnie w talii, ale nie tak, jak zazwyczaj. W jego dotyku było coś władczego, co sprawiło, że momentalnie zesztywniałam. Mój oddech przyspieszył, gdy Scott zbliżył usta do mojej szyi. Poczułam zapach jego perfum wymieszany z zapachem alkoholu. Nie wiedzieć czemu, zadziałało to na mnie tak, jakbym zanurzyła się właśnie w wannie pełnej lodowatej wody.

- Dobrze wiesz, że nie lubię, kiedy włóczysz się sama po mieście o takiej porze. A jeszcze bardziej nie lubię, kiedy mnie ignorujesz. Nie będzie tego tolerować, kochanie.- wymruczał mi tuż przy uchu. Jego ton był teraz spokojny, głęboki, ale tkwiła w nim gniewna nuta, która na nowo wzbudziła we mnie niepokój. Po raz pierwszy miałam ochotę najzwyczajniej w świecie uciec z objęć mojego narzeczonego. Nie miałam jednak odwagi wykonać najmniejszego ruchu.

- To tylko jednorazowa sytuacja. Przecież zawsze pamiętam, żeby...- Zaczęłam się tłumaczyć i urwałam, gdy chłodne wargi Scotta dotknęły mojej skóry. Ciche westchnięcie wyrwało mi się z ust, czego od razu pożałowałam.

Two VoicesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz