12. Cryin'

67 2 0
                                    

Castor


Dziesięć po dziesiątej.

Byłem kretynem, gdy zaproponowałem tej divie zajęcia u siebie. Mogłem się przecież domyślić, że to jedna z najbardziej pozbawionych dyscypliny osób, z jakimi miałem kiedykolwiek do czynienia. Jako nauczyciel potrafiłem znaleźć wspólny język z każdym z moich uczniów, wiedziałem, jak najlepiej do nich dotrzeć, jaki mają styl bycia i pracy. Zwykle byłem w stanie nawiązać z nimi pewną nić porozumienia już po kilku lekcjach, za to już po pierwszej wiedziałem, z jaką osobowością mam do czynienia. W przypadku Sophii tak nie było. Choć dając mi usłyszeć swój śpiew, pozwoliła mi poznać skrawek jej duszy, to wciąż w większości stanowiła chodzącą zagadkę. Nie wiedziałem tylko, czy odpychała mnie celowo, czy po prostu miała już taki parszywy charakter.

Nadal byłem zaczarowany jej wyjątkowym głosem i tak bardzo pragnąłem go znów usłyszeć, ale mimo tego postanowiłem, że to ostatni raz, kiedy umówiłem się z nią na zajęcia. Liczyłem na to, że dzięki Sophii zapomnę o porannej wizycie Paige i jej absurdalnych zarzutach, lecz w zamian poziom mojej irytacji wzrósł dwukrotnie.

Może powinienem przemyśleć sugestie Kevina i zacząć funkcjonować jak on? Może to rzeczywiście dałoby mi fizyczne spełnienie, a przy okazji nie dołożyłoby mi kolejnych zmartwień?

- Rag doll, livin' in a movie Hot tramp, daddy's little cutie
You're so fine, they'll never see ya leavin'
By the back door.-
zanuciłem, odruchowo zgarniając moje rzeczy do teczki. Nie zamierzałem tkwić tu ani minuty dłużej.

- Aerosmith? Gratuluję gustu. To jeden z moich ulubionych zespołów.- usłyszałem w tym samym momencie. Odwróciłem się i ujrzałem stojącą w drzwiach królową Sophię, jak zwykle ubraną w całości na czarno. Tym razem postawiła na połączenie zwykłego t-shirtu ze skórzanymi spodniami o i dosyć topornymi butami na obcasach. Niby nie było w tym stroju nic, co wyróżniałoby ją spośród innych ludzi na ulicy, ale byłem pewien, że gdy nią szła, przechodnie i tak odwracali za nią głowy. Eteryczna elfka w rockowym wydaniu była raczej czymś rzadko spotykanym.

- Znów się spóźniłaś.- powiedziałem ze złością.- Zaplanowałem sobie coś i nie zamierzam tego przesuwać, więc możesz już wyjść. Ostrzegałem.

Musiałem być konsekwentny. Tylko dzięki temu byłem w stanie utrzymać w ryzach to całe szaleństwo.

Wszystko runęło, gdy Sophia omiotła mnie tym swoim spojrzeniem, pełnym dzikości podszytej jakimś pragnieniem, którego do końca nie pojmowałem. Nie była wściekła, raczej bił od niej pewien smutek. Z pewnym wahaniem zignorowałem jednak wspomnienie sprzed tygodnia, kiedy to wpadł na nas prawdopodobnie jej facet, wziąłem swoją teczkę i jakby nigdy nic ruszyłem do wyjścia.

- To już się więcej nie powtórzy, przysięgam.- oznajmiła prędko, zaskoczona tym, że jednak nie rzucam słów na wiatr.- I przepraszam. Zapłacę ci więcej, jeśli tylko chcesz. Zależy mi na tych lekcjach, ja...

- Skończ, kurwa, z tymi pieniędzmi.- nie wytrzymałem. Coś we mnie pękło i choć do tej pory uważałem, że postąpiłem słusznie, poczułem się nagle jak typowy frajer, któremu zależy tylko na trzepaniu forsy, wciskając innym kit i traktując wszystkich jak powietrze. A ja przecież taki nie byłem. To co robiłem, robiłem z pasją, którą chciałem dzielić z moimi uczniami, inspirować ich. Dla Sophii wszystko, za co płaciła, było zapewne wyłącznie sztywnym biznesem.

Kiedy tak patrzyłem na jej zaskoczoną minę i mijały kolejne sekundy nieznośnej ciszy, pomyślałem, że nigdy nie uda nam się porozumieć. Nie, dopóki nie zaczniemy śpiewać.

Two VoicesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz