Castor
Słoneczny, niedzielny poranek przyniósł ze sobą lekkość, która była jak oczyszczenie. Dawno nie oddychało mi się tak dobrze.
Widok nagiej kobiety leżącej tuż obok mnie, pogrążonej w spokojnym śnie, uświadomił mi jedno.
To stało się naprawdę.
Zamykając kilka godzin temu oczy obawiałem się, że gdy znów je otworzę, to wszystko okaże się być jedynie moimi sennymi wyobrażeniami. Wszystko zniknie, pozostawiając po sobie nieznośną pustkę, której nie dałoby się w żaden sposób wypełnić. A jednak Sophia Whittaker wciąż była, była przy mnie, czyniąc mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi. Chciałem napawać się tym najbardziej jak się da, zanim dopadnie nas szara rzeczywistość, wróci zagadnienie moralnych granic i pojawią się wyrzuty sumienia. Nie chciałem teraz o tym myśleć. Było mi tak dobrze.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i wciąż jeszcze niemrawym ruchem podciągnąłem wyżej kołdrę, by przykryć nagie plecy Sophii. Przylgnąłem do niej całym ciałem, chcąc otulić ją swoim ciepłem. Nie mogłem nic poradzić na to, że momentalnie zapragnąłem więcej. Więcej jej, ze mną.
Rozpłynąłem się w ciszy pachnącej nią tak bardzo, że znów zasnąłem.
Obudził mnie intensywny zapach kawy oraz dźwięki utworu, który rozpoznałem natychmiast.
Przez chwilę leżałem w bezruchu, delektując się nimi, lecz widok pustki obok mnie wreszcie skłonił mnie do tego, by wyjść z sypialni.
- Baby, I compare you to a kiss from a rose on the greyThe more I get of you, the stranger it feels, yeah
Now that your rose is in bloom
A light hits the gloom on the grey.- podśpiewywałem, zakładając pierwsze lepsze, ciemne dżinsy. Podążyłem do kuchni, gdzie krzątała się Sophia. Miała na sobie sam satynowy szlafrok w kolorze ecru. Kosmyki jej nieco wilgotnych włosów znów układały się w niesforne loki, a jej twarz zdawała się jaśnieć niczym radosna gwiazda.- Dzień dobry, panienko Whittaker.- zaświergotałem, kradnąc jej krótki pocałunek, który i tak prawie wystarczył, bym znów popadł w szał.- Uwielbiam śniadania na słodko.- dodałem z zadowoleniem i dopiero po chwili zorientowałem się, że miało to dwojakie znaczenie.
Usadowiłem się za stołem i zabrałem się za pożeranie naleśników z czekoladą.
- Czym sobie zasłużyłem na taką ucztę?
- Domyśl się.- prychnęła, a kącik jej ust uniósł się lekko ku górze. Usiadła naprzeciwko mnie i popijając kawę ze swojego czarnego kubka, przyglądała mi się w ten swój tajemniczy sposób. Jej oczy tym razem zdradzały tak wiele uczuć, że nie byłem w stanie na nic się nastawić.
Przeczuwałem jedynie, że czeka nas jedna z ważniejszych rozmów.
- Żałujesz?- spytałem wprost. Zmarszczyła brwi i przekrzywiła głowę na bok, opadając plecami na oparcie krzesła. Skarciłem się w myślach za zniszczenie jej nastroju skowronka, ale koniec końców i tak miał długo nie potrwać. Nie mogliśmy zostawić tego co się stało bez komentarza, w jakimś niewytłumaczalnym zawieszeniu. Chciałem poza tym wiedzieć, na czym stoję.
- Nie, Castor.- odparła. Natychmiast przypomniałem sobie, jak moje imię brzmiało w jej ustach minionej nocy, co wywołało przyjemne mrowienie w okolicach mojego podbrzusza.- Było... idealnie. Nie jestem w stanie inaczej tego określić.
Och, kurwa.
- Było tak, bo ty jesteś idealna.
Po jej twarzy przemknął cień uśmiechu pełnego nadziei. Ale był to tylko cień.
CZYTASZ
Two Voices
RomanceCastor Ford stracił wszystko to, o czym tak bardzo marzył. Znalazł inną drogę, lecz wciąż nie wie, czy jest ona właściwa i dokąd go zaprowadzi. Wie tylko to, że choć muzyka od zawsze była całym jego życiem, to nie jest ona w stanie zapełnić całej pu...