15. S.O.S.

66 2 0
                                    

Sophia


Z bólem zakończyłam pracę nad tłumaczeniem, którego termin oddania wypadał na jutro. Zwykle nie odkładałam pracy na ostatnią chwilę, znacznie bardziej wolałam mieć wszystko odpowiednio zaplanowane, tak, by nie martwić się o to, czy zdążę, jednak przez ostatnie wydarzenia moje myśli odbiegały w zupełnie różne kierunki. Miałam przez to problemy ze skupieniem, litery i znaki zbyt szybko zlewały się w nieczytelne wodospady, co skłaniało mnie do zrobienia sobie kolejnej przerwy. Obawiałam się, że jeśli tak dalej pójdzie, kompletnie przestanę wyrabiać się z zamówieniami, a nie chciałabym zawalać i na tej płaszczyźnie. Czułam się już wystarczająco beznadziejnie.

Wyłączyłam laptopa i podeszłam do okna, by wyłapać ostatnie kolorowe smugi, które pozostawiło po sobie na niebie zachodzące słońce. Widok zatłoczonej ulicy odzwierciedlał to, co działo się we mnie, odkąd spadła na mnie wiadomość o przedsięwzięciu Scotta. W Bostonie mieszkałam od urodzenia i zżyłam się z tym miastem, choć zawsze czułam się w nim jak w labiryncie, który z biegiem lat wciąż się rozrastał, niemal zupełnie odcinając mnie od możliwości odnalezienia wyjścia. Zawsze więc zastanawiałam się, jak byłoby mieszkać gdzieś na przedmieściach, albo jeszcze nieco dalej, w przeciętnym domu, nie willi, z własnym ogrodem, w spokojnej okolicy, gdzie nie dociera szum i hałas tętniących wielkomiejskim życiem dzielnic. Łatwo było mi sobie wyobrazić życie w Nowym Jorku, gdzie mogłabym jedynie pomarzyć o tym, by zwolnić, wyciszyć się. Tak jak wszyscy musiałabym wziąć udział w nieustannej gonitwie, by odnaleźć się w chaosie. Musiałabym zostawić wszystko, co mam, zacząć od nowa. Choć nie lubiłam Bostonu, zapuściłam tutaj korzenie. Miałam swoje ulubione miejsca, miałam Jackie, rodzinę, pracę i to cholerne pianino w mieszkaniu Castora Forda.

Nie mogłoby być tak źle. Nowy Jork to nie koniec świata, więc co jakiś czas odwiedzałabym Jackie, kupiłabym swoje własne pianino i pobierałabym lekcje u kogoś innego. Odcięłabym się od tego, co mnie niszczy i zaczęłabym wszystko od nowa, z czystą kartą.Nie chciałam tego. Dobrze wiedziałam, jak to się skończy. Zostanę zamknięta tam, skąd nie ma ucieczki i będę zmuszona udawać już zawsze, z dala od możliwości zrzucenia z twarzy tej maski choć na chwilę. Poza tym czułam, że mam tu jeszcze coś do zrobienia. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć.

Nadszedł wieczór i kiedy mój poziom stresu i niepewności wychodził już poza skalę, pojawił się Scott. Przywitałam go cieniem uśmiechu i przelotnym całusem, starając się skupić na jego opowieści o procesach, jakie teraz zachodzą w jego firmie, podczas gdy moje myśli uparcie krążyły wokół absurdu powstałego między mną a Castorem. Wczoraj późnym wieczorem udało mi się wreszcie z nim skontaktować i przekazać mu złe wieści. Wściekł się nie na żarty i obiecał mi, że doprowadzi do tego, że ten głupi artykuł dziś zniknie, a osoby odpowiedzialne za całe to zamieszanie poniosą konsekwencje. Niestety jeszcze pół godziny temu nasze zdjęcie wciąż zdobiło szyderczy portal, a Castor nie odzywał się do mnie przez cały dzień. Pozostało mi modlić się, że ani Scott, ani nikt z jego znajomych nie zdąży ujrzeć tych plotkarskich wypocin. Na szczęście byli to ludzie, którzy w internecie śledzili głównie statystyki i informacje ze świata biznesu.

- Sophia, słuchasz mnie, skarbie?- Zniecierpliwiony ton Scotta nagle wyrwał mnie z amoku. Poczułam się tak, jakby złapał mnie na gorącym uczynku.

- Wybacz. Chyba jestem po prostu przemęczona.- odparłam, poddając się sile jego bacznego spojrzenia. Westchnął ciężko, zacisnął wargi i już po chwili znalazł się przy mnie, zamykając mnie w swych silnych objęciach, które były jak żelazna obręcz.

- Wiem, że to wszystko cię przytłacza. Ale będzie dobrze, Soph. Nowy Jork to w końcu nie koniec świata, to tylko nowe środowisko, w którym szybko się odnajdziemy. Obiecuję ci, że będziemy tam szczęśliwi.- wyszeptał mi do ucha, wywołując u mnie falę dotkliwych dreszczy. W takich chwilach zawsze nikłam, tak bardzo, że niemal wtapiałam się w tło, stawałam się niewidzialna, nierzeczywista. Była tylko powłoka, która dawała pozory tego, że istnieję i czuję.- Powinnaś odpocząć.

Two VoicesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz