Prolog

541 29 107
                                    

Omegi były trochę, jak modliszki, a przynajmniej te pochodzące z wyższych rodów. Znajdowały partnera, który jest w stanie dać im dziecko, a później po ojcu nie było już śladu. Czasem trafiał do lochu, skąd już nigdy nie wychodził, a czasem znikał w tajemniczych okolicznościach.

Trochę brutalne, patrząc na to chłodnym okiem, jednak ta praktyka miała miejsce już od kilkuset lat i raczej nie zapowiadało się na jej przerwanie.

– Potrzebujesz pilnie dziedzica tronu, Wasza Królewska Mość.

Christian siedział przy długim stole, wraz ze swoimi doradcami, po jego krótszej stronie, przeznaczonej specjalnie dla władcy. Tuż obok zajmowała miejsce jego młodsza siostra, z falowanymi włosami do ramion, w kolorze ciemnej rdzy, z jaśniejszymi pasemkami gdzieniegdzie.

– Mamy jeszcze czas – odparła dziewczyna. – Priorytetem na ten moment jest budowanie relacji z sojusznikami i rozwój armii. Trzeba zwiększyć pensję, bo ludzie masowo odchodzą. Staram się jakoś ich zachęcić, ale nie wychodzi.

– Potrzebujemy dobrego alfy, takiego, który potencjalnie jest w stanie zapewnić nam silne dziecko – odpowiedział ten sam mężczyzna, w pięknej, zdobionej złotą nicią, zielonej marynarce. – Jego Królewska Mość może być w ciąży i mimo tego korespondować przez posłańców.

Był zajęty jedzeniem kolacji, niezbyt słuchał kłótni między dowódcą straży miasta, a wpływowym szlachcicem. Sala w której się znajdowali była wysoka. Wisiały w niej dwa, kryształowe żyrandole, wysoko pod sufitem, który ozdobiony był licznymi malunkami. Przez wysokie okna przechodziło światło zachodzącego słońca. Jedyne o czym teraz marzył to wreszcie zakończyć te rozmowy, ciągnące się od rana.

– Mój brat tego nie wytrzyma, a po porodzie przez co najmniej miesiąc będzie wykończony. Mamy jeszcze na to dużo czasu.

– Z całym szacunkiem, ale to nie pani podejmuje ostateczną decyzję. Kieruje się pani dobrem brata, a nie rozumem.

Przełknął kawałek naleśnika. Postanowił wreszcie się wtrącić:

– Następcą tronu jest Helen. Równie dobrze ona może urodzić przyszłego dziedzica – zauważył. – Mamy ważniejsze problemy na głowie od tego. Zajmijmy się polityką zagraniczną.

Facet się uciszył, nie próbując już go w jakikolwiek sposób przekonywać.

– Jestem w stanie mieć to dziecko, jeśli zajdzie taka potrzeba – dodał. – Jednak to ja zdecyduję kiedy.

Jego siostra się uśmiechnęła. Dziewczyna miała na sobie granatową sukienkę, w wyszywane miedzianą nitką kwiaty i ciasno zapiętym gorsetem. Zapewne pod licznymi falbanami miała chociaż sztylet, zbyt dobrze ją znał. Nigdy nie pojawiała się bez jakiejkolwiek broni. Był to nawyk wpojony jej przez ciocię, która przed odziedziczeniem korony, po ich zmarłej matce była generałem.

Rzadko widział Helen w jakimkolwiek "dziewczęcym" stroju. Zazwyczaj zakładała proste, materiałowe spodnie, wysokie buty i marynarkę, ewentualnie zbroję. Z wyglądu byli do siebie dość podobni. Mieli identyczny kolor włosów, bladą cerę, delikatne rysy twarzy i oczy, które kojarzyły się niektórym z trupami, a innym z istotami boskimi lub duchami. Posiadały szarą źrenicę oraz jasnoszarą tęczówkę, praktycznie białą.

– To tyle w tym temacie, nie ma co go dłużej ciągnąć – zakończył tę bezsensowną dyskusję. Będzie miał tego dzieciaka, ale za kilka lat. – Podyskutujmy o tym, o czym mówiła Helen. Zacznij, proszę.

Helen spojrzała się na kawałek pergaminu, leżący przed nią. Było na nim wypisane kilka podpunktów.

– Liczba naszych wojsk drastycznie się zmniejszyła. Jako doradca króla oraz dowódca straż miejskich chciałam zaproponować zwiększenie pensji o trzydzieści procent. Zachęci to ludzi do wstępowania do armii.

Mantis || OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz