Rozdział 6.

129 16 78
                                    

Zostaw gwiazdkę i miłego czytanka. Z góry przepraszam za wszelkie błędy.


♖♔♖

Widział oczami Henrego długi korytarz. Śledził Fallona, który szybkim krokiem, wręcz biegiem szedł przed siebie. W pewnym momencie mężczyzna otworzył małe, boczne drzwi i wszedł do środka.

Henry od razu podbiegł i zaczął podglądać przez pozostawioną przez Fallona szparę, między drzwiami, a framugą.

– Wy skończeni idioci! – krzyknął mężczyzna na grupkę uzbrojonych po zęby osób, która była zajęta gwałceniem jakiegoś młodego, drobnego mężczyzny w składziku na wino.

Faceci od razu zamarli. Fallon machnął delikatnie ręką, a wszyscy od razu polecieli na ścianę naprzeciwko, mocno w nią uderzając, tak mocno, że jeden chyba zemdlał.

– Mówiłem coś o gwałtach, prawda!? – powiedział Fallon. Drobny mężczyzna, który padł ofiarą przemocy seksualnej zaczął szybko się ubierać i uspokajać oddech. Miał na sobie jedynie proste, beżowe spodnie oraz koszulkę, nie posiadał nawet skarpetek. Jego czarne, krzywo obcięte włosy były mocno przetłuszczone, a sam mężczyzna był blady oraz wychudzony. – Weźcie się pieprzcie między sobą, jak już musicie.

Chyba omega, bo właśnie na nią wyglądał mężczyzna, sięgnęła po butelkę z winem, gdy Fallon zajęty był krzyczeniem na swoich, prawdopodobnie, podwładnych.

– Jeśli któryś z was go skrzywdzi jeszcze raz będzie szorował podłogi przez najbliższy miesiąc! – dodał.

Młody mężczyzna teraz ściskał butelkę niczym broń, celując nią o dziwo w Fallona, który go właśnie uratował.

– Skarbie, odłóż to – polecił brodaty mężczyzna, spokojnym tonem głosu.

– Chcę się zobaczyć z dziećmi – zażądała omega, drżącym tonem głosu. – Należy mi się to.

– Nic ci się nie należy, a teraz łaskawie odłóż butelkę.

– Jestem ich ojcem tak samo, jak ty, popierdoleńcu! – krzyknął. – Chcę się zobaczyć z moimi dziećmi!

– Piątka nie żyje, a dwójka nawet nie wie o twoim istnieniu. Jak ty sobie to wyobrażasz?

Mężczyzna rzucił w Fallona butelką z winem. Trafiłby go, gdyby nie to, że ten w ostatniej chwili się uchylił. Ta roztrzaskała się o ścianę za nim, z głośnym hukiem.

Nie wyobrażał sobie urodzić siedem dzieciaków, a tym bardziej nie wyobrażał sobie rodzić ich dla kogoś, bo właśnie to robiła omega ze wspomnienia, a przynajmniej tak wywnioskował.

– Louis, znamy się prawie osiem lat, wiesz doskonale, że to dla twojego dobra – dodał Fallon.

Louis chwycił kolejną butelkę ze stojaka, na co Fallon jedynie westchnął, zrezygnowany.

– Dla mojego dobra!? Zabiłeś je!

– Po co komu bety? Ani to silne, ani nie ma mocy, zwykła strata zasobów. Moja córka wyrośnie na silniejszą od ciebie, a syn...

– Nasza córka! – poprawił go, rozwścieczony – To ja ją rodziłem, prawie przy tym umierając! Zabrałeś mi ją, bez powodu! Jeśli nie pozwolisz mi z nią pogadać zabiję się!

Fallon spuścił głowę, zakrył ją jedną ręką, po czym zaczął głośno się śmiać, najwidoczniej rozbawiony błaganiami mężczyzny.

– Louis, który raz już to przerabiamy? Nie zobaczysz dzieciaków. Jeśli odłożysz teraz butelkę, to przygotuję ci ciepłą kąpiel. Możemy się tak umówić? Będziesz mógł siedzieć w wannie ile tylko zechcesz.

Mantis || OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz