Ten rozdział jest krótki, ale kolejny będzie dłuższy. Ostatnio znacznie mniej piszę, za co was wszystkich bardzo przepraszam. Byłoby mi bardzo miło jakbyś zostawił gwiazdkę, drogi czytelniku. Miłego czytanka <3
♜♞♜
"Ludzka ręka nie powinna nigdy spocząć na rękojeści katany, a jeśli tak się stanie niech wyrok będzie szybki i bezbolesny" – fragment kodeksu
♜♞♜
– Czyli wpadłeś na genialny pomysł zaliczenia króla? – podsumowała Lethonel. – Ty dobrze się czujesz?
– Mógłbym się pochwalić klientom, że sam król korzysta z moich usług, bo jestem taki świetny.
Lethonel zawiązała pasek od spodni. On też powinien zwlec się z łóżka, ale jakoś nie miał na to siły.
– A pomyśleć, że Yelven mógłby z tobą uprawiać seks za darmo i nieegoistycznie – mruknęła pod nosem.
– Czy wy, elfy zawsze jesteście tak bezwstydne? Mówisz o seksie tak, jakby to było wyjście do teatru.
– Po dwusetce przestaje to być tabu, a po pięćsetce ponoć jakikolwiek wstyd zanika.
– A co do twojego brata, to nie myśl sobie nawet, że do niego wrócę. Ma chyba wyższe standardy niż jakaś miejska dziwka, nie uważasz? – stwierdził. – Kiedyś może zejdę się z inną prostytutką i zaczniemy sprzedawać usługę trójkątów – zażartował.
Elfka się na to skrzywiła, co jedynie doprowadziło go do cichego śmiechu.
– Idę poćwiczyć, ty możesz leżeć i tyć, droga wolna.
– Nienawidzisz otyłych ludzi, co?
– Nienawidzę lenistwa – poprawiła go. – Szanuję każdego, kto pracuje. I nie, pracą nie jest dla mnie rozkładanie nóg przed obcymi ludźmi.
– Jest mi lepiej niż za dzieciaka.
Elfka pomachała głową na boki, zacmokała, po czym zaprzeczyła:
– Jako nastolatek miałeś grupkę znajomych, przyjaciela, który potem został twoim chłopakiem i więcej się uśmiechałeś. Teraz zrzędzisz prawie, jak moja babcia.
Kobieta spojrzała się na jego przedramię, które w okolicach tatuażu z krukiem miał pokryte bliznami. Leth podeszła bliżej, chwyciła mocno jego rękę i zapytała:
– Kto ci to zrobił?
– Ja sam sobie – oznajmił. – Miałem załamanie nerwowe. Czasem mam zjazdy psychiczne.
Kobieta skinęła jedynie głową. Lethonel puściła jego rękę i schyliła się po swoją katanę. Wręczyła mu ją razem z pochwą.
– Idę potrenować. Zamierzam dzisiaj zająć się trochę kalisteniką, więc katana będzie mi jedynie to utrudniała. Pilnuj jej.
– Będziesz na hali treningowej? – zapytał.
– Tak. Z tobą moim zdaniem jest bezpieczniejsza, niż gdyby luźno sobie leżała na podłodze na hali.
Wyciągnął miecz z czarnej, prostej pochwy i zaczął go oglądać w ręce. Miał w dłoni już katanę Yelvena, bardzo podobną do tej należącej do Lethonel. Ta jego była jednak dłuższa oraz odrobinę cięższa.
– Ładna – skomplementował.
– Dzięki. Mama zaprojektowała – oznajmiła. – To ja już spadam. Trzymaj się.
CZYTASZ
Mantis || Omegaverse
FantasyOmegi były trochę, jak modliszki, a przynajmniej te pochodzące z wyższych rodów. Znajdowały partnera, który jest w stanie dać im dziecko, a później po ojcu nie było już śladu. Czasem trafiał do lochu, skąd już nigdy nie wychodził, a czasem znikał w...