Rozdział 5.

142 17 48
                                    

Ten rozdział jest krótki, ale kolejny będzie dłuższy. Ostatnio znacznie mniej piszę, za co was wszystkich bardzo przepraszam. Byłoby mi bardzo miło jakbyś zostawił gwiazdkę, drogi czytelniku. Miłego czytanka <3


♜♞♜

"Ludzka ręka nie powinna nigdy spocząć na rękojeści katany, a jeśli tak się stanie niech wyrok będzie szybki i bezbolesny" – fragment kodeksu

♜♞♜

– Czyli wpadłeś na genialny pomysł zaliczenia króla? – podsumowała Lethonel. – Ty dobrze się czujesz?

– Mógłbym się pochwalić klientom, że sam król korzysta z moich usług, bo jestem taki świetny.

Lethonel zawiązała pasek od spodni. On też powinien zwlec się z łóżka, ale jakoś nie miał na to siły.

– A pomyśleć, że Yelven mógłby z tobą uprawiać seks za darmo i nieegoistycznie – mruknęła pod nosem.

– Czy wy, elfy zawsze jesteście tak bezwstydne? Mówisz o seksie tak, jakby to było wyjście do teatru.

– Po dwusetce przestaje to być tabu, a po pięćsetce ponoć jakikolwiek wstyd zanika.

– A co do twojego brata, to nie myśl sobie nawet, że do niego wrócę. Ma chyba wyższe standardy niż jakaś miejska dziwka, nie uważasz? – stwierdził. – Kiedyś może zejdę się z inną prostytutką i zaczniemy sprzedawać usługę trójkątów – zażartował.

Elfka się na to skrzywiła, co jedynie doprowadziło go do cichego śmiechu.

– Idę poćwiczyć, ty możesz leżeć i tyć, droga wolna.

– Nienawidzisz otyłych ludzi, co?

– Nienawidzę lenistwa – poprawiła go. – Szanuję każdego, kto pracuje. I nie, pracą nie jest dla mnie rozkładanie nóg przed obcymi ludźmi.

– Jest mi lepiej niż za dzieciaka.

Elfka pomachała głową na boki, zacmokała, po czym zaprzeczyła:

– Jako nastolatek miałeś grupkę znajomych, przyjaciela, który potem został twoim chłopakiem i więcej się uśmiechałeś. Teraz zrzędzisz prawie, jak moja babcia.

Kobieta spojrzała się na jego przedramię, które w okolicach tatuażu z krukiem miał pokryte bliznami. Leth podeszła bliżej, chwyciła mocno jego rękę i zapytała:

– Kto ci to zrobił?

– Ja sam sobie – oznajmił. – Miałem załamanie nerwowe. Czasem mam zjazdy psychiczne.

Kobieta skinęła jedynie głową. Lethonel puściła jego rękę i schyliła się po swoją katanę. Wręczyła mu ją razem z pochwą.

– Idę potrenować. Zamierzam dzisiaj zająć się trochę kalisteniką, więc katana będzie mi jedynie to utrudniała. Pilnuj jej.

– Będziesz na hali treningowej? – zapytał.

– Tak. Z tobą moim zdaniem jest bezpieczniejsza, niż gdyby luźno sobie leżała na podłodze na hali.

Wyciągnął miecz z czarnej, prostej pochwy i zaczął go oglądać w ręce. Miał w dłoni już katanę Yelvena, bardzo podobną do tej należącej do Lethonel. Ta jego była jednak dłuższa oraz odrobinę cięższa.

– Ładna – skomplementował.

– Dzięki. Mama zaprojektowała – oznajmiła. – To ja już spadam. Trzymaj się.

Mantis || OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz