Rozdział 10.

99 11 57
                                    

Byłabym bardzo wdzięczna za gwiazdkę i obserwację, a teraz miłego czytanka ^-^

♜♞♜

– Rezygnuję.

Alfons spojrzał się na niego, po czym gwałtownie wstał zza biurka, wściekły.

– Chyba ci się coś przewidziało!

– Chcę wyjść na prostą i mam dosyć tej pracy – oznajmił.

– Jesteś dziwką i zawsze będziesz uwalona sperma szmatą, nie zmienisz tego już nigdy – powiedział alfons. – Jeszcze do mnie wrócisz, błagając, abym cię przyjął.

Te słowa bolały, bo uderzały w jego najczulszy punkt. Nie zamierzał jednak tego okazywać. Dlatego roześmiał się i odparł, najbardziej pogardliwym tonem, jaki był w stanie z siebie wykrzesać:

– Kończę z tym, a jeśli spróbujesz mnie skrzywdzić, to wrócę tu i zabiję cię, rozkoszując się tą chwilą – zagroził.

– Nie masz prawa odejść! – krzyknął alfons.

– A jednak mogę i właśnie to robię – odpowiedział, szczerząc się. – Miłych interesów.

Otworzył drzwi i opuścił pomieszczenie, nie słuchając już krzyków alfonsa. Momentalnie poczuł się wolny oraz spokojniejszy. Pewnie alfons będzie próbował mu grozić, spróbuje go ściągnąć z powrotem, ale nie przejmował się tym, ani trochę.

Przed wejściem do burdelu stał Sulien. Od kilku dni trzymali się razem. Znalazł w starszym mężczyźnie przyjaciela, takiego prawdziwego, któremu mógł w pełni zaufać. W dodatku elf zgodził się zejść z ceny do sześciu tysięcy, a za wspólną noc zapłacił mu ostatecznie pełną cenę.

– Załatwione? – zapytał Sulien.

– Jeszcze tylko muszę poinformować Christiana – oznajmił.

Spojrzał się na balkon, od gabinetu Alfonsa. Nie powiedział Lethonel o tym, że Chris chciał, aby się tam włamała, bo elfka miała masę pracy i czekał, aż przestanie chodzić rozdrażniona.

– Za ile się włamiesz na drugie piętro tego bloku i wyciągniesz dla mnie dokumenty? – zapytał. – Przez balkon, bo na dole jest ochrona.

– Za dobrego drinka. Te okna wyglądają na proste do wyłamania. Musiałbyś tylko powiedzieć kiedy alfonsa nie ma w środku – oznajmił elf. – Czego szukasz?

– Jakiś umów, dotyczących handlu ludźmi, wszelkich adresów, nazwisk, a w szczególności jednego, Elizabeth Clark. To burdel mama, alfons jedynie ją zastępuje.

Sulien pokiwał głową.

– Handel ludźmi, tak? O co chodzi?

– Burdel sprzedaje prostytutki psycholowi, który zmusza je do surogacji – streścił. – Nie ma na to dowodów, poza tajemniczymi zniknięciami dziwek. Christian nad tym pracuje, ale tkwią w martwym punkcie.

Postanowił nie rozwodzić się nad tym już bardziej, bo nie było to jakoś strasznie istotne dla Suliena.

– Chyba muszę sobie przypomnieć, jak się bić – oznajmił. – Nie ćwiczyłem nic lata, a nie zdziwiłbym się, gdyby alfons postanowił obić mi mordę, albo nawet zrobić mi znacznie większą krzywdę.

– Jakbyś potrzebował do tego partnera, to powiedz – zaproponował Sulien.

– Poproszę Lethonel – powiedział. – Ma kilkaset lat doświadczenia.

Dorastał w środowisku, gdzie umiejętność dania komuś w twarz była na równi z krojeniem chleba. Oczywiste było więc to, że potrafił coś więcej, niż tylko uciekać. Jednak Lethonel była znacznie lepsza, a kogoś takiego szczególnie potrzebował, na ten moment.

Mantis || OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz