Byłabym wdzięczna za gwiazdkę, a teraz miłego czytanka ^-^
♜♞♜
Pracował w barze, tym razem od dwunastej do dwudziestej pierwszej. Jedynie w czwartki oraz piątki siedział na wieczornej zmianie, aż do piątej rano. W środku dnia nie było prawie w ogóle klientów, więc miał względny spokój.
Szef był w stosunku do pracowników wyrozumiały, nie szukał im zajęcia na siłę, a pozwalał siedzieć i zajmować się sobą, o ile wykonali wszystkie obowiązki.
Od paru tygodni był zajęty szukaniem informacji o Laurze i ROPie. Jedyne czego się dowiedział, to to, że kobieta nie jest z Sheii Tharii, a z Troxerthu. Nazwisko "Ellis" pochodziło z północy, w dodatku nie znalazł kobiety w spisie zameldowanych mieszkańców Saharu, który przejrzał wczoraj.
– Idę po ziemniaki, bo te okazały się być spleśniałe – odezwała się jego współpracownica. – Przypilnuj baru pod moją nieobecność, niedługo wrócę.
Jedynym klientem był jakiś alfa, który siedział w rogu, kompletnie sam, przysypiając.
Pozostawało jednak jeszcze jedno pytanie, na które nie znał odpowiedzi. Skąd Laura Ellis miała tyle pieniędzy? Nawet jeśli wszystko odziedziczyła, to rodzina musiała zdobyć je jakoś wcześniej. Zamierzał poznać na to odpowiedź.
♜♞♜
Kolejnym miejscem do którego postanowił zajrzeć był urząd miasta. Ugrupowania polityczne miały obowiązek dokumentowania swoich funduszy, by wszystko było do publicznego wglądu.
– Dzień dobry, ja chciałbym tylko prosić o sprawozdanie o źródłach pozyskania środków finansowych przez Równość oraz Prawa i dokumentację majątku ugrupowania.
Kobieta odeszła od lady, a on z nudów zaczął przyglądać się ludziom w urzędzie. Dostrzegł na ławce pod ścianą faceta, który często odwiedzał bar, na długie godziny. Gdy ich spojrzenia się tylko spotkały nieznajomy wstał, po czym wyszedł.
Zmarszczył brwi. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest przez niego obserwowany, dlatego nigdy nie wracał prosto po pracy do domu, a zawsze gubił przedtem stalkera, który nie odpuszczał go nawet na krok. Powiedział o tym jedynie Sulienowi, nikomu innemu.
Mężczyzna zatrzymał się kilkadziesiąt metrów przed budynkiem, aby porozmawiać z jakimś innym facetem. Wskazali jeszcze na urząd palcem, po czym odeszli, żwawym krokiem.
Od razu pomyślał o alfonsie, który mógł chcieć się go pozbyć. Zapewne starał się dowiedzieć gdzie mieszka, co szło mu niezwykle nieudolnie.
– Tutaj ma pan wszystko. Proszę przejrzeć na miejscu, a później zwrócić – z rozmyślań wyrwał go głos urzędniczki.
– Jasne, zaraz oddam. Dzięki wielkie.
Usiadł na ławeczce pod ścianą i zaczął przeglądać to co dostał do ręki. Większość funduszy pochodziła z darowizn, a ROP nie operował wielkim majątkiem, ani ziemią, a przynajmniej nie oficjalnie.
Poza oczywiście kilkunastoma hektarami ziemi pod miastem, gdzie stała dwupiętrowa willa z ogromnymi ogrodami i własnymi stajniami, w której mieszkała Laura Ellis. To jednak nie była jej posiadłość, a ROPu. Oficjalnie Laura nawet nie mieszkała w mieście.
ROP wydawałby się normalnym ugrupowaniem politycznym, gdyby nie fakt, że na czele stała formalnie bezdomna Laura Ellis i kilku przydupasów, którzy również pochodzili z Troxerthu.
Przyjrzał się bliżej darowiznom. Płynęły z zagranicy, od jednej osoby, która wydawała się opłacać całość przedsięwzięcia. Delan Ellis. Czyli rodzina. Ojciec, brat, może kuzyn?
CZYTASZ
Mantis || Omegaverse
FantasyOmegi były trochę, jak modliszki, a przynajmniej te pochodzące z wyższych rodów. Znajdowały partnera, który jest w stanie dać im dziecko, a później po ojcu nie było już śladu. Czasem trafiał do lochu, skąd już nigdy nie wychodził, a czasem znikał w...