Rozdział 19.

95 11 41
                                    

Na dole update do nowej książki, którą piszę od jakiegoś czasu. Tymczasem zostaw gwiazdkę i miłego czytania ^-^

♖♔♖

Chociaż już nie płakał po nocach i nie popadał w głęboką rozpacz na samo wspomnienie o domu, to wcale nie czuł się lepiej. Był obecnie jak wydmuszka, potrafił patrzeć się pusto w ścianę, nie czując przy tym absolutnie nic.

Odmawiał codziennych wyjść na dwór. Gdy uświadomił sobie jednak, jak bardzo jest obecnie samotny zgodził się. On i inne surogatki mogły poruszać się po ogrodach różanych, bacznie obserwowanych przez strażników. Chciał do kogoś podejść, poznać się z kimś bliżej, ale większość omeg rozmawiała w grupkach, ewentualnie w parach. Wstyd mu było więc im przeszkadzać.

Normalnie nie miał problemów z poznawaniem nowych ludzi, ale teraz coś go przed tym powstrzymywało. Znalazł sobie wiec miejsce na ziemi, pod krzakiem róż. Dłubał patykiem w żwirowym chodniku przez godzinę, próbując rozpracować działanie łącznika w świecie astralnym. Czasem jedynie zerkał na innych. Ponad połowa miała widoczny brzuch ciążowy. Ta część odpoczywała na ławeczkach, czasem się do kogoś nawet przytulając. Druga połowa grała w berka, albo inną grę, która nie wymagała żadnych rekwizytów.

Najmłodsze osoby nie miały nawet szesnastu lat, co było jeszcze bardziej przerażające. Jak można było zmuszać dzieci do rodzenia dzieci? Okropieństwo. Te osoby trzymały się blisko innych, starszych od siebie. 

Chociaż ogrody były piękne, znajdowała się tutaj nawet fontanna, to przypominały mu o domu, spacerach z przyjaciółmi i pięknych bukietach kwiatów, które dostawał od swoich kochanków.

– Chcesz zagrać w berka? – z rozmyślań wyrwał go męski głos.

Spojrzał się w górę, na mężczyznę o drobnej sylwetce i czarnych, niechlujnie przyciętych włosach. Był mniej więcej jego wzrostu, posiadał bladą cerę oraz spore wory pod wyjątkowo ciemnymi oczami. Przypominał mu wyglądem wampira, jakkolwiek by to brzmiało.

– Nie, dzięki – odparł, znowu spuszczając głowę.

Mężczyzna kucnął obok niego i wyciągnął w jego stronę dłoń.

– Louis – przedstawił się, z serdecznym uśmiechem.

Delikatnie ją uścisnął i odpowiedział:

– Christian.

– Jesteś nowy? Jakoś cię wcześniej nie widziałem – zapytał. – Słyszałem, że Fallus trzyma kogoś na piętrze, ale uznałem to za plotkę.

Pokiwał delikatnie głową. Wrócił do grzebania patykiem w ziemi. Zerkał jednak co jakiś czas na mężczyznę, którego widywał już we wspomnieniach Henrego.

– Widziałem cię – powiedział. – Wcześniej.

– Wyjaśnij – poprosił Louis.

– We wspomnieniach Henrego. Przyjaciel wygrał go w karty. Pomogłem mu w odzyskaniu wspomnień.

Louis skrzywił się, po czym roześmiał się cicho.

– Boże, wybaczcie, Wasza Królewska Mość, nie rozpoznałem was...

– Daruj sobie – mruknął. – Mów mi po imieniu. Jesteśmy w tej samej sytuacji.

Louis pokiwał głową i przeczesał palcami swoje włosy, najprawdopodobniej z nerwów.

– Naprawdę nie chcesz poznać reszty? To cudowni ludzie, ciepło cię przyjmą, obiecuję.

– Wolałbym na razie poobserwować – oznajmił. – Kiepsko się czuję.

Mantis || OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz