Wyszedł z jeziora. Gdy tylko doszedł do Yelvena, który czytał książkę, grzejąc się w blasku słońca, runął obok mężczyzny na kocyk. Postanowili bowiem urządzić sobie mały piknik, korzystając z jego wolnego w pracy. Pogoda była wyśmienita, słońce świeciło a niebo było praktycznie bezchmurne.
Przytulił się do swojego chłopaka od boku i spojrzał się w oczy Yelvena. Sam widok mężczyzny powodował, że miał ochotę wskoczyć mu na biodra i go ujeżdżać długimi godzinami.
– Jesteś cały mokry – stwierdził Yelven, odkładając książkę na bok. Mężczyzna sięgnął po bawełniany ręcznik i zaczął go wycierać.
Miał na sobie jedynie spodenki w których pływał, a poza tym był nagi. Potrzebował się ich pozbyć i jakoś sobie ulżyć. Ruja bowiem dawała mu się coraz to bardziej we znaki.
– Zerżnij mnie – powiedział. Miało to brzmieć jak seksowna propozycja, a wyszedł oschły rozkaz.
Yelven spojrzał się na niego krzywo, więc dodał, trzepocząc rzęsami:
– Ładnie proszę...
– Jesteśmy nad jeziorem – powiedział Yelven.
– Dwanaście lat temu ci to nie przeszkadzało.
Yelven rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu ludzi. Nikogo jednak nie było. Jedynie ich konie pasły się na łące niedaleko, kompletnie nimi niezainteresowane.
– Jesteś jak napalone, małe zwierzątko – stwierdził Yelven. – Jak taka świnka morska lub królik.
Jedynie zachichotał na to porównanie. Yelven uśmiechnął się, po czym złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Mężczyzna zawisł nad nim i pogłębił pieszczotę.
Elf przeniósł się na jego szyję. Yel delikatnie przygryzał oraz całował jego skórę. Ktokolwiek był wcześniej kochankiem jego chłopaka musiał mu podziękować, bo mężczyzna robił to idealnie. Nie za mocno, nie nachalnie, a z wyczuciem oraz słodyczą.
Ściągnął z elfa koszulę, by móc położyć dłonie na jego ciepłym, wyrzeźbionym torsie. Sylwetka jego chłopaka była idealna, mógł podziwiać ją godzinami i nigdy się tym nie znudzić.
Yelven oderwał się od jego szyi i przeszedł ustami na jego mostek. Od zawsze był typem osoby, która nienawidziła długiej gry wstępnej. Gdy był za to w trakcie rui jego cierpliwość skracała się co najmniej dwukrotnie. Dlatego gdy elf zsunął wreszcie jego mokre spodenki cicho westchnął, w głowie już przeżywając to co nastąpi za chwilę.
Jego chłopak zjechał swoją jedną ręką niżej i polecił krótko:
– Rozchyl nogi.
– Nie musisz mnie rozciągać. Wejdź od razu do środka – odparł.
– Będzie cię wtedy boleć – zauważył.
Jedynie się zaśmiał. Zarzucił ręce na szyję swojego chłopaka i powiedział:
– Brałem w siebie dłuższe i grubsze.
Yelven westchnął załamany. Mężczyzna wyprostował się i zaczął ściągać z siebie spodenki. Elf rozejrzał się jeszcze raz dookoła, upewniając się, że nie ma nikogo w pobliżu jeziora.
– Wejdzie bez problemu – powiedział, dotykając palcem główki.
Te trzynaście lat temu, gdy robili to po raz pierwszy penis Yelvana wydawał mu się naprawdę spory. Obecnie jednak nie był większy niż jego ulubione dildo. Postanowił jednak nie dzielić się tą informacją, bo z jakiegoś powodu mężczyźni mieli na tym punkcie straszne kompleksy.
CZYTASZ
Mantis || Omegaverse
Viễn tưởngOmegi były trochę, jak modliszki, a przynajmniej te pochodzące z wyższych rodów. Znajdowały partnera, który jest w stanie dać im dziecko, a później po ojcu nie było już śladu. Czasem trafiał do lochu, skąd już nigdy nie wychodził, a czasem znikał w...