Rozdział 29. Jessamine

554 61 17
                                    

Zadowolona zaplanowałam publikację na 18... szkoda, że na jutro 🤣☠️ Cóż, gapą się jest a nie bywa 😅

Ale już zapodaję nowy kawałek 🥰 Kolejny w niedzielę, ok? 😏

Ściskam Was! 💗

******

Po tym jak wrócili do domu z akcji trułam ich dupska tak długo, aż w końcu powiedzieli mi cokolwiek. Okej, może byłam zbyt wścibska, ale też tak potwornie zaciekawiona jak to wszystko się potoczyło, że mogliby mnie uciszyć wyłącznie plackiem brzoskwiniowym. A że Margie już miała wolne, nie mieli innego wyjścia. Widziałam jednak, że moja ciekawość i troska wywoływała u nich lekkie połechtanie ego. Co by nie powiedzieć – naprawdę ich podziwiałam.

Nazajutrz popsuła się gofrownica, którą przyznaję, spaliłam bo się zagapiłam na rozespanego Foxa ze spodniami wiszącymi nisko na biodrach. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie chyba nie w pełni świadomy swojego wpływu. Klęłam póki nie przypomniałam sobie, że w domu mam nieruszony z opakowania egzemplarz. Luca miał spędzić ze mną dzień i obiecał, że jak wywietrzymy swąd spalenizny i odwołamy jednostkę straży, pojedziemy do mnie.

Był to zdecydowanie interesujący początek dnia, na szczęście te kilka udanych gofrów było smaczne.

Po wczorajszym popołudniu czułam się zrelaksowana. W ogóle nie myślałam o rodzicach, ani o nieprzyjemnych wiadomościach – ciało Cole'a i słodkie pocałunki Knighta wypaliły piętno na moich wspomnieniach. Chyba myślałam o tym za długo i za często, żeby Luca nie zwrócił uwagi na moje zachowanie.

– Miłe wspomnienia, skarbie? – rzucił sugestywnym tonem, gdy otworzył przede mną drzwi. Bóg wie ile tak siedziałam na fotelu pasażera pod moim domem z maślanym wzrokiem wbitym w przednią szybę i pogłębiającym się oddechem.

Czułam, że się czerwienię, mimo wszystko zostało mi jeszcze trochę wstydu w kieszeni. Posłałam mu groźne spojrzenie, chociaż nikogo nie mogłam zastraszyć z neonowymi policzkami.

– Emocjonujący obchód? – spytałam słodko. Roześmiał się głęboko i mimowolnie splótł nasze palce, gdy ruszyliśmy drogą do głównego wejścia.

Zerknęłam na górę w stronę szafki, ale po przekroczeniu progu nie czekał na nas już żaden niespodziewany pocisk. Luca obejrzał się na mnie przez ramię, gdy zatrzasnęłam w końcu drzwi.

– W porządku? – zapytał ze zmarszczonymi brwiami.

Otarłam spotniałe dłonie o spodnie i przytaknęłam.

– Jasne, przepraszam, tak jakoś... – wzruszyłam ramionami, bo głupio było mi się przyznać, ze naprawdę oczekiwałam, że będzie się na nas czaić coś nieprzyjemnego na szczycie tej przeklętej szafki.

Luca zrozumiał i bez słowa przyciągnął mnie do uścisku. Obdarzył moje czoło czułym, spokojnym całusem, przez chwilę po prostu trzymał blisko siebie. Z dłońmi wspartymi o jego klatkę piersiową niemal od razu poczułam to bezpieczeństwo, jakie miałam przy nich zagwarantowane.

– To gdzie masz tę gofrownicę? – zapytał, odsuwając się ode mnie po przyjemnej wieczności.

– W sypialni – błysnęłam uśmiechem, gdy spojrzał na mnie z zaskoczeniem. – Oj no, nie powiesz mi, że wszystko w waszym domu jest w idealnie logicznym miejscu.

– Wystarczyło powiedzieć, że masz ochotę mnie tam zaciągnąć – mrugnął flirciarsko, gdy nazwałam go głupkiem.

Kompletnie pomijałam fakt, że naprawdę chciałam go tam zaciągnąć.

Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz