Poprzednia noc była nie tylko niczym skomplikowany sen, ale także mozaika wydarzeń, na którą pragnęłam patrzeć. Boże, na samą myśl o Luce, jego ciele oraz cieple zagrzebywałam się głębiej w pościeli.
A potem była ta pobudka.
Nie narzekałam, oczywiście, jeszcze nie oszalałam od presji w pracy.
Wczoraj odcięło mnie tak szybko, że ledwo pamiętałam co mamrotałam o powtórce. Miałam mgliste pojęcie o tym, że wycofał się z pokoju na jakiś czas, ale potem wsunął się pod przykrycia.
Jakkolwiek żałośnie to nie brzmiało, tulił mnie do poranka, a ja łapałam jego dłonie żeby mocniej przycisnąć go do moich pleców. To był tak mały gest, a ja po prostu się roztapiałam. Serce szarpało mi się z tęsknoty za tego typu nocą, za takim wypełnieniem zbyt dużego łóżka dla jednej osoby. Fajnie było się przerzucać z boku na bok bez obawy, że ktoś oberwie piętą w oko, ale w tym głupiutkim, słabym momencie pomyślałam, że nie chciałabym znów tego zamienić kolejnej nocy wolności na materacu.
Drgnęłam, gdy wstawał o świcie – nie miałam pojęcia czy wciąż był świt, mogło być równie dobrze południe, po prostu się nie wyspałam. Pocałował moje ramie, dużą dłonią pogładził moje biodro.
– Śpij jeszcze, dopiero siódma – zaprotestował przeciw mojemu zrywaniu się, a ja przewróciłam się na plecy. Ciężko otwarłam powieki, żeby spojrzeć mu w twarz. Był równie zmięty, co ja się czułam, ale zmarszczki w kącikach jego oczu okazały się mięknąć od małego uśmiechu. Przeczesałam jego cudownie zmierzwione, czarne włosy.
– Dziękuję, że pozwoliłeś mi tu zostać – szepnęłam. Palcem zjechałam na bliznę na nosie. Przymknął powieki, twarz bezwiednie wtulił w moją dłoń, którą objęłam jego policzek.
– Nie byłbym w stanie spędzić tej nocy bez ciebie obok – mruknął ciężkim głosem od snu i niewypowiedzianego.
Przytaknęłam i przyciągnęłam go na dół, do siebie. Na wpół ułożył się na mnie, twarz skrył w zagłębieniu mojej szyi. Jedną rękę podłożył pod moje plecy, a drugą ścisnął biodro. Chyba uwielbiał tę wypukłość, która odznaczała się w miejscu styku uda oraz brzucha, bo ciągle muskał ją kciukiem.
Mogło to prowadzić tylko do jednego: mojego westchnienia od ciepła ciała mężczyzny, tego cudownego ciężaru i kutasa wbijającego się w moją nogę. Usta Luci przesunęły się po moim obojczyku oraz szyi, przygryzał je lekko. Bezwiednie uniosłam miednicę, czując mrowienie łechtaczki. Mogłam pokochać takie poranki. Palcami przesunęłam po plecach mężczyzny, aż do mocnych pośladków. Ścisnęłam je lekko, a Luca roześmiał się nisko.
– No co – mruknęłam udając, że mnie to nie bawi. – Są świętości na tym świecie, o które trzeba zadbać.
Uniósł głowę żeby spojrzeć w moją twarz, jego oczy lśniły w przebijającym się przez kotary, jasnym świetle.
– Tutaj mamy zgodę – pocałował mój nos i zaczął wytaczać pocałunkami ścieżkę w dół.
Zrobił wszystko, żebym musiała zagryzać zębami poduszkę i zrobił to kompletnie bez uśmiechu pełnego wyższości. Samozadowolenia jak najbardziej.
Chociaż miałam w planach odwdzięczyć się tą formą czczenia, to Luca poczekawszy aż zejdę z haju podniósł się z łóżka i pochylił nade mną. Złośliwie zostawił bardzo mokrego buziaka na środku mojego czoła mrucząc, żebym jeszcze pospała. Przez chwilę planowałam dołączenie do niego pod prysznicem, ale wystarczyło obrócenie się na bok, żeby ponownie zasnąć. Tyle ze mnie porannego pożytku.
Dwie godziny później z tej drzemki wstałam cholernie spokojna i wypoczęta jak nigdy. Więc to był sposób na pełny sen, najwyraźniej. W świetle dnia rozejrzałam się po pokoju Luci.
CZYTASZ
Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]✅
RomanceWersja przed korektą, przepraszam za wszystkie błędy🙏 🔞reverse harem, wymuszona bliskość, czterech ochroniarzy, hate-love, fast i slow burn, "co tylko zechcesz", "tknij ją a...", "naprawdę napisałaś dla mnie scenariusz porno?"🔞 Jessamine Heyes je...