Rozdział 41. Jessamine🔥

1K 53 21
                                    

Wolałam nie rozglądać się za haczykiem, bo naprawdę czułam się wyśmienicie.

Nie tylko oni sprawiali, że doceniałam każdą minutę, ale też zaczęłam bardziej kochać siebie i swoje ciało. To nawet w moich myślach brzmiało głupio i najwyraźniej patrzyłam przez różowe okulary, ale cholera... przenigdy nie było we mnie tyle swobody.

Seks też pomagał.

Seks w salonie, wspólnie?

Kurwa, uśmiechałam się na samo wspomnienie. Cieszyłam się, że Grayson mnie teraz nie widział, bo naprawdę miałby używania. Widywaliśmy się na FaceTime, bo chociaż akceptował to, jak mówiłam mu, że ze mną okej, uspokajał się dopiero po takiej rozmowie. Przy drugiej rozmowie już sama Ari robiła pantomimę zatroskanego Graysona.

Nadawali się dla siebie, Ruari tylko śmiał się z obojga.

Odkąd wylądowaliśmy na Stafford codziennie rozmawiałam albo z Higginsami, albo z całym zarządem. Minęły trzy dni, ale atmosfera cały czas była napięta – w sieci może nie wrzało jak na początku, lecz toczące się rozmowy były cholernie burzliwe. Chaim i Tiana rozkładali ręce, same nastroje naszych odbiorców stały się tak zróżnicowane, że szala wcale nie chciała się przesunąć na żadną stronę. Oni, jako jedni z pierwszych, na spotkaniu zarządu wstawili się za mną. Nie uważali, że odsunięcie mnie zrobi cokolwiek dobrego, a nawet mogłoby wprowadzić jeszcze więcej nieprzyjemnego zamieszania.

W środę miała odbyć się najważniejsza rozmowa – zarząd, ja, moi ochroniarze i detektyw Kins. Część osób była przekonana, że znowu będziemy wałkować mój temat. Cóż, troszkę żałowałam, że byłam z Colem i Lucą wciąż na Stafford.

Knight z Foxem wyjechali bladym świtem do Los Angeles. Fox wraz z Kins mieli prezentować wszystko, co do tej pory zebrali. Knight zgłosił się, żeby tam pojechać głównie przez swoje rozmowy w więzieniu. Żegnałam ich wciąż śpiąca, a gdy ocknęłam się pół godziny później zauważałam maskę na stoliku nocnym.

Maskę należącą do Knighta.

To obudziło mnie w kilka chwil. Narzuciłam na sobie koszulkę Luca i ruszyłam w stronę kuchni. Cały czas wpatrywałam się w maskę, którą trzymałam w dłoniach.

– Jessamine? – łagodny głos Luca przywołał mnie do świata, gdy prawie minęłam wejście do kuchni. Cole właśnie wchodził przez główne drzwi i zauważył moje oszołomienie.

– Co tam masz? – zapytał, stając tuż za mną. – Och.

– Zostawił swoją maskę. Tam przecież będzie pełno ludzi...

Obaj zgodnie mruknęli w zrozumieniu coś, czego nie dosłyszałam. Cole położył mi dłonie na ramionach, a Luca, odrzuciwszy ściereczkę na blat, ruszył ku nam z zaskakującym spokojem.

– Nie zrobiłby tego, gdyby nie czuł się gotowy – zapewnił, ale mogłam tylko marszczyć brwi w skonfundowaniu.

– Na co? – Uniosłam oczy pełne przejęcia na mężczyznę przede mną. – Jeszcze nie tak dawno się z nią nie rozstawał!

Czułam ciepłe kciuki Cole'a nieznacznie masujące moje barki.

– Są procesy, które po prostu potrzebują jakiegoś impulsu, małego zapalnika, by w końcu udało im się wskoczyć w miejsce – Luca wyjaśnił cicho. Objął moje dłonie trzymające maskę. – Knight od dawna był gotowy na pokazywanie się, bo tak naprawdę opinia świata go nie interesuje. Zawsze interesowali go bliscy.

– Byłaś iskierką, której potrzebował – Cole czule pocałował tył mojej głowy. – Maska... maska mu pomogła, gdy sam nie umiał poradzić sobie z ludźmi. Dystansowała go od Beth i jej podejścia.

Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz