Czas w zamknięciu stał się abstrakcją. Nie miałam jak walczyć z nudą, która mimowolnie wkradała się między niepokój. Nic nie zdradzało zmieniającej się pory dnia, a do toalety zabierał mnie tylko wtedy, gdy błagałam. O jedzenie czy picie nie prosiłam i ich nie otrzymałam.
Bałam się, co chciałby w zamian.
Jedyną stałą było odciąganie na bok, żeby chlusnąć mi na głowę kolejnym, lodowatym wiadrem z wodą. Siedem, od tego pierwszego razu w łazience, dokładnie jeszcze tyle razy zostałam oblana.
Strzegący mnie najemnik nie ruszył się ani o krok, gdy rozległy się wystrzały oraz krzyki. Podniósł się dopiero, kiedy do środka wparowała trójka jego towarzyszy. Zorientowałam się przez to, że na zewnątrz tego hangaru musiało być jeszcze mnóstwo ludzi.
– Poczekamy tu na nich – strażnik skinął głową. Zrobiło mi się słabo na te słowa, a także na widok uzbrojonych w broń mężczyzn, którzy mnie otoczyli.
Wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka, ledwo zostałam ustawiona przed najemnikiem, a już oni wchodzili do środka...
Cholera, zobaczenie ich w tej klitce, z twarzami zasłoniętymi maskami... Mogłabym krzyknąć ze szczęścia i wrzasnąć ze strachu. Mdliło mnie z niepokoju – bo który pierwszy dostanie kulkę? Na czyją śmierć będę musiała patrzeć?
Kiedy najemnik powiedział, że chcieli Foxa, kiedy on wyrwał się do przodu, poczułam jakby nadepnęli na moje serce. Musiałam coś zrobić, cokolwiek, Fox przecież nie mógłby zostać skrzywdzony!
W głowie krążyła mi tylko ta rozpaczliwa myśl, nic więcej. Nieważne w jakiej sytuacji byłam, ani jak się czułam, zrobiłabym wszystko, żeby im nie stało się nic złego.
Kiedy wbiłam zęby w rękę najemnika, rzeczy potoczyły tak szybko, jak tylko napisałabym to w scenariuszu.
Tylko że nie byłam bohaterką, a kompletnie przerażoną kobietą, która potrafiła się tylko skulić pod ścianą. Rękami zasłoniłam uszy, huk wystrzałów doprowadzał mnie do paniki. Moje ciało było zimne, ale miałam wrażenie, że trawi je gorączka. Trzęsłam się i kuliłam jeszcze bardziej i bardziej.
Co się stanie, jeśli otworzę oczy, a ich tam nie będzie? Zobaczę trupy osób, które kocham? Nie będą oddychali?
Kiedy zaczęli mówić, miałam wrażenie, że to sen. Że ja też umarłam, a ich tam naprawdę nie było. Płacz był silniejszy ode mnie, wyrwał się z mojej piersi, jakbym już przeżywała żałobę.
Pierwsza dłoń dotknęła mojej głowy, kolejna ramiona, pleców i stopy.
Poderwałam się do siadu, cała zasmarkana, moja pierś ściskała się z bólu.
– O Boże – wyjąkałam, patrząc na ich twarze. – Nic wam nie jest.
Nie miałam pojęcia kto rzucił się pierwszy, ale nagle byłam pomiędzy nimi, na ich ciepłych nogach, otulona ciepłymi ramionami. Chwytałam się Knighta, Foxa, Cole'a i Luca tak rozpaczliwie, jak to czułam. Ledwo widziałam ich piękne, cudowne twarze, z których naprędce pościągali maski.
– Chryste, kocham was. Tak cholernie was kocham – płakałam i uśmiechałam się, prawdopodobnie miałam poważne załamanie, ale cholera... byli tutaj. Przy mnie. Żywi.
Ja żyłam.
– My ciebie też – Luca zapewnił, głos ma ochrypły i w jego oczach też widziałam łzy.
– Kochamy cię kurewsko mocno, amorku – Cole zapewnił. Chwycił moje brudne dłonie i zaczął je całować, ukrywając w nich swoją twarz. Fox kiwał głową w zgodzie, jako pierwszy dotknął mojej twarzy. Wypuściłam przeciągłe westchnienie ulgi.
CZYTASZ
Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]✅
RomanceWersja przed korektą, przepraszam za wszystkie błędy🙏 🔞reverse harem, wymuszona bliskość, czterech ochroniarzy, hate-love, fast i slow burn, "co tylko zechcesz", "tknij ją a...", "naprawdę napisałaś dla mnie scenariusz porno?"🔞 Jessamine Heyes je...