Rozdział 26. Cole

754 66 14
                                    

Pewnie powinnam zrobić z tego dwa rozdziały, ale łapcie małego klocuszka 💞

*************


Jessamine przez te kilka dni zdecydowanie zasłużyła sobie na jeszcze jeden dzień troski oraz rozpieszczania. Zwłaszcza po tym jak powitała Knighta – połączyła wszystkie możliwe kropki tak cholernie szybko, a zadziałała jeszcze prędzej niż oni byli w stanie. I jeszcze opowieść, którą wysnuła dla Foxa... Może Cole czasem był małostkowym draniem, ale świadomość, że jego przyjaciel został obdarzony własną historią wzbudzał w nim tycią zazdrość.

Całe pozostałe miejsce zajmowała najprostsza na świecie wdzięczność.

Wraz z Lucą obserwowali nie tylko ją, ale także i Foxa i Knighta. Ten ostatni w zwięzłych wiadomościach wprowadzał ich w stan oraz zapracowanie przyjaciela. Teraz Cole przygotowywał dla nich wszystkich kilogram popcornu. Może przesadził, ale z taką słodkich oraz słonych przekąsek zapcha ich do późnego popołudnia. Knight stanął obok niego, wyciągając lemoniadę z lodówki.

– Jak Fox zniósł wczorajszy pobyt w DM? – zapytał cicho, opierając się biodrem tuż obok niego.

Cole przeczesał dłonią włosy ze stłumionymi westchnieniem.

– Ciężko – wyznał, rzucając spojrzenie w tył, ale wszyscy wciąż byli poza zasięgiem słuchu. – Rosen akurat był przecznicę dalej na żarciu i przywiózł go do domu. Nie urżnął się ani nic, ale... Kurwa, Knight, był tak rozbity jak dawniej.

Ze sfrustrowanym warknięciem ucisnął nasadę nosa. Na całej jego twarzy odbijały się okrutne wyrzuty sumienia.

– Mogłem go siłą wytargać z dziupli – syknął. – Powinienem, kurwa, wejść z nim do środka...

– I co, trzymałbyś go za rękę? – sarknął. Położył mu dłoń na barku, dzięki czemu udręczone spojrzenie Knighta spoczęło na szczerym wyrazie twarzy Cole'a. – Zrobiłeś tyle, ile byłeś w stanie. Chciałeś jak najszybciej złapać tamtych skurwieli.

– Zemsta nigdy nie powinna leżeć ponad przyjaciółmi.

– Och, Knight, ty naprawdę jesteś mrocznym rycerzem – kąciki ust ich obu drgnęły. – Nie udźwigniesz całego ciężaru świata na swoich jakże wysportowanych, szerokich barkach.

– Zero słowa o seksowności? Cole, nie poznaję cię – mruknął, pobliźniona brew uniosła się milimetr w górę.

– Ojej, nie posłodziłem wystarczająco? – Wyszczerzył się przymilnie. Zapach przypalanego popcornu wyrwał mu z ust przekleństwo. Rzucił się do ratowania sklejonej, karmelowej kukurydzy śledzony rozbawionym spojrzeniem przyjaciela.

– Jakim cudem Fox wygląda dziś... dobrze? –Knight ostrożnie zapytał, ale zerknąwszy na niego Cole zorientował się, że tak jak i w tonie na twarzy gościły domysły. Wyjaśniając mu patrzył, jak jego mina zmienia się w oszołomioną. Cole dobrze to rozumiał: gdyby mógł, sam położyłby na głowie Jessamine koronę. – Niesamowite. Ona jest naszym darem.

Knight chrząknął speszony i złapał za dzbanek lemoniady oraz pięć szklanek, jakby to było nic specjalnego. Cole, który zamarł z patelnią z której próbował zeskrobać przypalone resztki popcornu otrząsnął się i rzucił spiesznie:

– Knight! – mimo wszystko mężczyzna zatrzymał się w przejściu. – Uwierzysz mi, jeśli powiem, że wszyscy się z tym zgodzą, nawet jeśli ciężko jest to teraz przyznać na głos?

Przyjaciel lekko obrócił głowę w bok, lecz nie spojrzał mu w twarz. Cisza między nimi przeciągnęła się, aż w końcu krótko skinął i ruszył w kierunku salonu. Cole opuścił z westchnieniem ramiona, z wyrzutem zerknął na patelnię.

Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz