Chapter 5

395 27 15
                                    

Siedziała na tylnym siedzeniu ze skutymi rękami. Patrzyła na chłopaków, którzy skupiali się na drodze. Speedo co kilka chwil spoglądał w lusterko patrząc wprost na nią

-- Nie musiałaś tak się szarpać kurwa -- Mruknął Speedo spoglądając na Annie, która myślami była gdzieś zupełnie indziej

-- Oh, czyli miałam dać się bandzie jakiś psychopatów. Świetnie, dzięki -- Odburknęła

-- Nic byśmy ci nie zrobili -- Mruknął Speedo

-- Wy może i nie -- Prychnęła wbijając wzrok gdzieś za okno

-- Wypuśćmy ją -- Wtrącił się Vasquez

-- Tak, pewnie, bo zazwyczaj dajemy się pobić zakładnikom i pozwalamy im uciec. Chcesz go wkurwić jeszcze bardziej? -- Spytał z wyrzutem patrząc na czarnowłosego, który tylko oparł głowę o szybę

-- Sory Annie, ale nikt nie kazał ci chodzić w środku nocy po mieście. Powinnaś była to przewidzieć, że pracujemy w nocy. Wynegocjują cię i będziesz mogła wracać -- Wyjaśnił Speedo wzruszając ramionami

-- Nie chcę z nim konfrontacji -- Mruknęła patrząc za okno

-- Zrobimy tak, żeby nie zwracał na ciebie większej uwagi... Zresztą nie zwróci... -- Odpowiedział Vasquez wzdychając ciężko -- Co ci kurwa przyszło do głowy chodzić w nocy po mieście?

-- Mało ci po ostatnich? -- Wtrącił się Speedo

-- Musiałam... Się przejść, a poza tym nie możecie sobie porywać wszystkich z ulicy! To nie miłe!-- Odpowiedziała zmieszana opierając głowę o zagłówek

Pojazd stanął przed popularnym bankiem. Speedo otworzył jej drzwi w oczekiwaniu aż wysiądzie. Westchnęła posłusznie wysiadając z pojazdu. Podniosła wzrok na budynek i witrynę przez, którą widać było wnętrze banku. W środku stało kilku zakładników do których napastnicy celowali z broni, ale ona skupiła się na jednej osobie. Erwin pierdolony Knuckles, który właśnie wszedł do budynku.

Stanął na czele wszystkich wymachując rękami w stronę starszej kobiety, która najwyraźniej również została porwana. Obydwoje krzyczeli do siebie, co sprawiało, że reszta zakładników bawiło się przednio słuchając wymiany zdań staruszki. To nie był jeszcze przełom, którego Annie doświadczyła. Mieli już ruszać w stronę budynku gdy nagle zza lady wyszła jeszcze jedna zamaskowana postać. Dziewczyna z czapką na głowie i luźno rozpuszczonymi brązowymi włosami podeszła do Siwego.

Doznała szoku oraz wylewu dziwnych, niezrozumiałych emocji. Napastniczka objęła zamaskowaną twarz Erwina w dłonie, podciągnęła komin do góry odsłaniając jego usta aby skraść pocałunek na oczach wszystkich.

Zastygła w miejscu patrząc na scenę rozgrywającą się w środku. Nawet mocny uścisk na swoim ramieniu nie sprawił, że się ruszyła. Poczuła coś czego nigdy nie powinna czuć, coś czego nie chciała czuć.

-- Annie.. -- Odezwał się Vasquez przystając zaraz obok niej. Stali jak idioci patrząc na nich, ale w tym momencie wszystko jakoś stało się obojętne. Patrzyła jak oddaje jej pocałunek, jak przyciąga ją bliżej siebie, jak sunie rękami po jej ciele.

Obróciła się w stronę chłopaków z zwężonymi ustami, jej oczy były pełne łez, ale cieszyła się, że nikt nie mógł tego dostrzec

-- Annie -- Powtórzył Vasquez

-- Kto to jest? -- Spytała głosem, który usiłowała trzymać na wodzy, szkoda tylko, że była słaba.

-- Annie spokojnie -- Odezwał się kolejny raz trzymając ją w dalszym ciągu za rękę

Lovers to Losters |5city|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz