Chapter 20

356 33 10
                                    

Po nieprzespanej całej nocy postanowił zrobić kawę, idąc korytarzem natknął się na wspaniałego policjanta Grześka. Cezary mamrocząc pod nosem ze zmęczenia przeszedł obok totalnie nie zwracając uwagi na niego.

-- Dzień dobry Cezary -- Odwrócił się w jego stronę mówiąc głośno

-- Cześć Grzesiu cześć, nie mogę teraz- Powiedział pośpiesznie idąc dalej po czym znów zaczął mamrotać -- Lucy, wyspa, helka, Lucy, wyspa, helka, Lucy, wyspa, helka

-- Czarek zatrzymaj się musimy pogadać!-- Krzyknął na sierżanta, który poszedł dalej w swoją stronę- Czarek do cholery mówię do ciebie!

Grzesiek pobiegł za Czarkiem, który był w swoim świecie wyobrażając sobie plan ratowania Lucy ale i nie tylko. W głowie miał milion myśli i wspomnień, których nie chciał stracić, bo była tam ona.

-- Cezary! Czy ty spędziłeś całą noc na komisariacie? -- Odparł Grzesiek martwiąc się o swojego przyjaciela

-- Tak i już mam plan jak ocalić moją kobietę. Słuchaj... -- Zamiar opowiedzenia planu przerwał dzwonek telefonu z numerem telefonu Lucy

-- Halo? Lucy? -- Czarek pośpiesznie odebrał telefon

-- Pan Cezary jak mam rozumieć. Ma pan 24 godziny aby spełnić naszą prośbę, jeśli nie zdąży pan to ta młoda dama zostanie sprzedana na narządy. Rozumie pan?- Głos w telefonie był bez jakichkolwiek emocji

-- Tak rozumiem. Słucham co mam zrobić? -- Odparł policjant ze łzami w oczach

-- 10 milionów dolarów, na wyspę, wie pan którą, widzieliśmy helkę -- Tajemniczy głos rozłączył telefon

-- I skąd ja wezmę 10 milionów dolarów? -- Usiadł zrezygnowany na krześle

-- Spokojnie spokojnie damy radę -- Poklepał przyjaciela po ramieniu

***

Rudowłosa dziewczynka siedziała w piaskownicy z blondwłosym chłopczykiem. Już od kilku godzin wspólnie przygotowywali zupę z wszystkich składników jakie mieli pod ręką. Obydwoje byli ubrudzeni jakby co najwyżej tarzali się w błocie, ale oni dzielnie zbierali składniki do swojego magicznego wywaru.

-- Pani w przedszkolu mówiła, że będziemy robić laurki -- Przekazał chłopczyk wrzucając do wiaderka trawę

-- O super, a jakie? -- Spytała zainteresowana mieszając wodę z piaskiem, April od kilku dni chorowała, a nieobecność w przedszkolu bardzo ją smuciła tym bardziej, że zdążyła przyzwyczaić się do innych dzieci

-- Na dzień taty -- Odpowiedział zgodnie z prawdą. April uniosła ostrożnie wzrok na przyjaciela. Od zawsze usiłowała zrozumieć powód braku prawdziwego taty, miała prawie cztery lata, ale była mądrym dzieciakiem jak na swój wiek. Rozumiała kwestie, które tłumaczyła jej Annie, rozumiała, że Dylan był tylko wujkiem, który zastępował jej drugiego rodzica, ale nigdy nim nie był.

-- Ja nie mam taty -- Odpowiedziała szczerze nieco przybita wracając do mieszania mikstury. Gdyby zapewne rozmawiała z innymi dziećmi ukryłaby fakt braku posiadania taty, ale to był jej przyjaciel.

Felipe był jedynym dzieciakiem w przedszkolu, który zwrócił na nią uwagę i pomógł się zaaklimatyzować w przedszkolnym życiu, razem jedli posiłki, bawili się i wykonywali wspólnie ćwiczenia.

Spędzali każdy wolny czas jeżeli tylko rodzice zgadzali się na ich spotkania. Annie uwielbiała patrzeć na to duo. Siedziała na tarasie z kubkiem kawy wraz z Vasquezem i rozmawiali między sobą spoglądając co kilka chwil na dwójkę dzieciaków, którzy usiłowali gadać przyciszonymi głosami

Lovers to Losters |5city|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz