Chapter 24

311 30 12
                                    

-- Jestem mu wdzięczna, naprawdę uratował mnie i w ogóle -- Lucy już od kilku minut opowiadała przyjaciółce swoje przeżycia i to jak blisko była śmierci. Annie rozumiała ją jak nikt inny. Ona sama kilka lat temu zaglądała śmierci w oczy w imię miłości.

-- Jak to się stało? -- Spytała Annie rozłożona na fotelu z uwagą słuchając przyjaciółki

-- Byłam z Wieczorkiem na tej randce i moja upartość jak zwykle wygrała -- Mruknęła skubiąc róg pościeli -- Nie chciałam żeby mnie odwoził, bo w dalszym ciągu była ma na niego zła. Chciałam po prostu się przejść rozumiesz? -- Spytała gestykulując rękoma

-- Jest policjantem i rozumiem, że ma przejebane u wielu przestępców. Serio podziwiam go i jednocześnie nienawidzę, że ma taką pracę -- Westchnęła wbijając wzrok w sufit

-- Zgarnął mnie jakiś czarny samochód a potem... Potem mam mgłę przed oczami -- Wzruszyła ramionami przenosząc wzrok na przyjaciółkę, która tylko kiwnęła głową ze zrozumieniem.

-- A co się działo kiedy mnie nie było? -- Spytała nieco się ożywiając to było normalne, że nie chciala rozmawiać o tym wszystkim

-- W sumie to... -- Zastanowiła się na chwilę. Wiele rzeczy chciała jej opowiedzieć, ale czy było warto zalewać ją problemami na które nie miała żadnego wpływu? -- Pierwszy raz pokłóciłam się z Sylvie, April spędziła trochę czasu z Erwinem i... Jakoś to leci nie?

-- Chwila moment, pokłóciłaś się z Sylvie? -- Spytała z niedowierzeniem

-- Idiotka olała chłopaka, który miał czterdzieści stopni gorączki, umierał na stojąco i pobił się z Vasquezem. Oczywiście, że ją opierdoliłam z góry na dół -- Odparła z wyrzutem

-- SŁUCHAM?! -- Spytała podnosząc się do siadu. Annie momentalnie wybuchła śmiechem od razu streszczając przyjaciółce całą akcje, włącznie z kłótnią z Sylvie, ale tam nieco zataiła niektóre kwestie kłótni

-- Więc w sumie jednakowo się z nią pokłóciłam i dostałam zaproszenie na urodziny -- Prychnęła Annie. Totalny absurd

-- Sylvie jest trudna do zrozumienia -- Westchnęła Lucy -- Ostatnimi czasy w ogóle nikogo nie rozumiem. Dlaczego na przykład nadal ze sobą chodzą?

-- Bo się kochają? -- Odparła Annie z krzywym uśmiechem

-- Szczerze mega się martwię tym wszystkim -- Wyznała blondynka nieco

-- W jakim sensie? -- Spytała ze zmarszczonymi brwiami. Podniosła się z miejsca aby usiąść na łóżku przyjaciółki. Lucy przesunęła się robiąc Annie miejsce

-- Erwin jest okropny w okazywaniu uczuć -- Westchnęła załamana -- Przerabiałyśmy to, każdy ci opowiadał jak było kiedy zniknełaś, ale... Było z nim naprawdę kiepsko

-- On się totalnie załamał wiesz? Do takiego stopnia, że było mu wszystko jedno -- Oznajmiła blondynka -- To nie tak, że nagle pojawiła się Sylvie i zapomniał o wszystkim rozumiesz?

-- Vasquez zabronił mi o tym mówić, ale... Raz byli po jednej strzelaninie i był ranny i... -- Przerwała aby na chwilę wziąć oddech. W jej oczach pojawiły się łzy

-- Prosił, żeby go nie ratować Annie -- Wyznała pociągając nosem. Mina Annie momentalnie zrzedła

-- Vasquez przy nim został, zawsze ktoś z ekipy zostaje przy drugim po strzelaninie w szpitalu, ale... Nigdy nie zapomnę tego jak Vasquez do mnie przyszedł i płakał. Kurcze to Erwin on... Roszumiesz -- kontynuowała szukając sensownych słów 

-- Jego nic ani nikt nie potrafi zabić... Jest jak ta stara babcia która wszystkich ma przeżyć w rodzinie -- Prychnęła kręcąc głową 

-- Na szczęście Montanha przemówił mu do rozsądku i pomógł się podnieść, potem pojawiła się Sylvie i było lepiej, ale...

Lovers to Losters |5city|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz