Chapter 31

329 34 12
                                    

Słońce przyjemnie grzało swoimi promieniami. Dzień był naprawdę piękny pomimo różnych nastrojów. Rudowłosa dziewczynka siedziała na przednim siedzeniu samochodu jedząc żelki lukrecjowe, które wyhandlowała ze sprzedawcą za kilka groszy

-- Tobie to naprawdę smakuje? -- Zapytał Erwin siedząc za kierownicą patrząc na dziewczynkę, która zajadała się słodyczem, który totalnie mu nie smakował

-- Tak -- Odpowiedziała wpychając do buzi jeszcze więcej przysmaku

-- Wiesz April musimy o czymś porozmawiać.. -- Odezwał się zmieszany patrząc uważnie na drogę. Jazda samochodem z April zawsze była iście ciekawa. Dziewczynka albo większą część drogi śpiewała nieudolnie piosenki Young Leosi, którymi zaraziła ją Judith, albo gadała jak najęta. Lubił te krótkie chwile w których mógł spędzić z nią czas.

-- Ne moge cie suchać -- Odpowiedziała -- Bo jem

-- April -- Odpowiedział bezradnie

-- Mam tego dość -- Wypaliła

-- Czego? -- Spytał zaskoczony spoglądając na dziewczynkę

-- Ciebe -- Mruknęła po czym zaczęła się chichrać kiedy Erwin dziabnął ją palcem w żebra. Po dojechaniu na miejsce wysiedli z drogiego samochodu po czym ruszyli powoli w stronę budynku

-- Namalowałam coś dla ciebe -- Oznajmiła April przystając na środku parkingu. Erwin zatrzymał się spoglądając na dziewczynkę, która wyjęła z plecaczka kolorową kartkę papieru

-- Posze -- Podała mu kartkę, którą od razu odebrał -- W pszeszkolu był taki dzień... I każdy robił kartke, no i ja zobiłam dla ciebe -- Wyjaśniła nieśmiało -- To na dzień... Taty, tato...

Znieruchomiał momentalnie wbijając wzrok na dziewczynkę, która opuściła wzrok. Bała się reakcji choć już od kilku dni przymierzała się do przyznania prawdy. Tym bardziej, że jej mały świat zmienił się diametralnie. Usłyszała prawdę już kilka dobrych tygodni temu tylko nikt nie miał odwagi powiedzieć jej tego prosto w twarz podobnie jak ona nie miała odwagi się przyznać. Otworzył ostrożnie kartkę w której była masa różnych obrazków nad którymi siedziała zapewne kilka dobrych dni

-- Nazwałaś mnie... tatą? -- Spytał zdezorientowany choć jednakowo miał wrażenie, że się popłacze. Mała istotka, która z początku nazywała go potworem i bandytom teraz nazwała go tatą.

-- Bo jesteś... Moim tatom.. -- Mruknęła pod nosem -- Nie ksycz na mnie, że wam nie powedziałam. Bałam sie -- Wyznała cichutko

-- Chodź do mnie -- Kucnął rozkładając ręce na co dziewczynka momentalnie wpadła w jego ramiona mocno się przytulając.

-- Pszepraszam, chciałam sie pzynać, ale was podsluchalismy a tak nie wolno... -- Powiedziała cichutko -- A ty wesz, że jestem twoim dzieckiem? -- Spytała spoglądajac chłopakowi w oczy

-- Od kiedy cię zobaczyłem to wiedziałem -- Odpowiedział z uśmiechem

-- I cemu nie powedziałeś mi? -- Spytała zaciekawiona

-- Bo się bałem -- Skomentował po chwili zastanowienia

-- Ale czego?

-- Ciebie -- Odparł przedrzeźniając dziewczynkę

-- I cieszysz się teraz? -- Spytała niepewnie

-- Jestem bardzo szczęśliwy -- Oznajmił całując ją w głowę. -- Ale ewidentnie musimy zrobić test na ojcostwo bo nie ma opcji, że moja córka lubi lukrecje Naprawdę ty to lubisz?

-- No tak -- Powiedziała przewracając oczami . Jeżeli ktokolwiek mówił, że Erwin Knuckles nie posiadał serca. To właśnie udowodnił, że je miał.

Lovers to Losters |5city|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz