Chapter 8

429 32 22
                                    

Nienawidziła imprez. Najbardziej nienawidziła momentu kiedy to ona była wywoływana do tablicy i tego, że los zdecydował wybrać ją aby iść do sklepu po zapas alkoholu, który już dawno się skończył, ale nie protestowała. Impreza zaczęła się rozkręcać. Starsi już dawno zebrali się do swoich domów kończąc swoją posiadówke, natomiast młodsi rozkręcali imprezę w końcu urodziny obchodziło się raz w roku i były to urodzina Davies'a.

Szła przez chodnik w swojej kreacji i narzuconej na ramiona bluzie. Noce były chłodne i przeklinała się za wszystkie czasy, że nie zabrała ze sobą żadnego płaszcza. Dziękowała bóstwom, że Sheila pożyczyła jej trampki i nie musiała męczyć się w butach na koturnie.

Nie czuła się pijana. No może trochę. Może trochę halny wiał mocniej niż zazwyczaj, a ona delikatnie ulegała temu powiewowi To nie tak, że noc była bezwietrzna.

Obok niej co chwilę przejeżdżały kolejne samochody, ale tym razem nie czuła żadnego niepokoju. Miała swój cel i tej nocy nikt nie mógł jej przeszkodzić w misji, którą otrzymała od znajomych. Zmarszczyła brwi kiedy usłyszała ryk silnika a obok niej auto delikatnie przystanęło dotrzymując jej kroku

-- Hej koleżanko -- Usłyszała znajomy głos

-- Spierdalaj Carbonara-- Warknęła obracając się w stronę samochodu

-- A to Anka, to nie -- Wzruszył ramionami chłopak po czym odjechał nie czekając nawet na odpowiedź. Była w szoku jak szybko spławiła potencjalnych porywaczy. Dumna ze swojej sztuki spławiania kroczyła dalej przed siebie. W pewnym momencie wyciągnęła telefon z zamiarem zadzwonienia do kogoś, w końcu jeżeli będzie rozmawiać przez telefon to nikt nie może jej porwać, ani zaczepić. Przyłożyła urządzenie do ucha po czym czekała

-- Annie nie mam czasu teraz -- Usłyszała w telefonie głos Vasqueza

-- Ale ja idę do sklepuuu, Carbonara chciał mnie już porwaaać -- Zaczęła lamentować idąc w dalszym ciągu przed siebie

-- Wszystko dobrze? -- Spytał nieco zaniepokojonym głosem

-- Jest rewelacyjnie normalnie -- Przyznała prując do przodu

-- Ty jesteś najebana? -- Zapytał momentalnie się ożywiając się

-- Jestem trzeźwiutka Vasquez, co ty gadasz w ogóle -- Spytała ze zmarszczonymi brwiami. Może faktycznie przesadziła z drinkami, które robiła Sheila, ale urodziny Davies'a trzeba było uczcić tym bardziej, że nie pamiętała kiedy ostatni raz piła alkohol.

-- Gdzie ty jesteś? -- Spytał

-- Nie wiem idę do sklepu, dostałam bojowe zadanie, które muszę wykonać-- Odpowiedziała -- Widzę palmy, i drogę i chomik znaczy chodnik -- Mówiła

-- Słuchaj siądź na jakimś murki i poczekaj dobra? Zaraz coś wymyśle... Anka, Widziałaś Carbonare tak? -- Oznajmił nieco zirytowany

-- Tu nie ma murku Vasquez, tak lubię makaron chociaż chciał mnie porwać, a to nie jest cool-- Prychnęła śmiechem

-- Japierdole -- Mruknął rozłączając się momentalnie. Szła w dalszym ciągu przy głównej ulicy i kiedy już widziała na horyzoncie sklep poczuła, że traci równowagę. Nienawidziła nierównych chodników a tym bardziej wiatru, który utrudniał jej poruszanie się.

Jęknęła z bólu kiedy zderzyła się z chodnikiem. Miała ochotę płakać nad swoim marnym losem tym bardziej, że jej kreacja zapewne była już cała brudna. Dłuższa droga sprawiła, że zaczynała być trzeźwiejsza i przeklinała się za wszystkie czasy, że nie pozwoliła iść nikomu ze sobą. Podniosła się i w momencie kiedy chciała kontynuować drogę obok niej przystanął samochód. Spojrzała na pojazd, którego totalnie nie poznawała. To nie był samochód Vasqueza.

Lovers to Losters |5city|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz