Chapter 21

375 36 15
                                    

Szła przez miasto obejmując się ramionami. Pomimo tony alkoholu, które w nią wlali nie czuła się specjalnie pijana, a może dopiero wszystko miało w nią uderzyć? Może zawdzięczała to zwymiotowaniu wszystkiego? Była roztrzęsiona i całą drogę histerycznie płakała, ale potrzebowała tego. Czuła się brudna i marzyła o tym żeby znaleźć się już w domu z daleka od wszystkiego. Miała w głowie nawet formułkę, którą przedstawi jutro, że zrezygnuje ze współpracy z V, ale wiedziała, że rodzina się na to nie zgodzi i nawet jej nie uwierzy. Nie chciała mieć więcej problemów.

Był środek nocy, miasto już dawno było pogrążone we śnie, panowała istna cisza, a ona była całkiem samotna.

Pociągnęła nosem spoglądając na telefon, który zaczął wibrować jej w ręce. Wyświetlacz pokazywał godzinę pierwszą w nocy, a na połączeniu wyświetlił się numer, którego bardzo dawno nie widziała- Carbonara.

-- Czego chcesz? -- Zapytała zachrypniętym głosem, niekoniecznie interesował ją fakt, że będzie podejrzanie brzmieć. Carbonara był ostatnią osobą, która martwiłaby się o nią jakkolwiek.

-- Kurwa mam problem -- Powiedział poważnie na co od razu zmarszczyła brwi. Kroczyła w dalszym ciągu przed siebie, drżącą ręką przeczesała proste włosy, które przyklejały się do jej policzków

-- Jaki? -- Zapytała przystając w miejscu. Stała dosłownie na środku pobocza i nawet się tym nie przejmowała

-- Erwin ma gorączkę -- Oznajmił z histerią w głosie

-- To zadzwoń do jego dziewczyny? Podobno ją ma, niech ona go leczy -- Odpowiedziała z pretensją w głosie. Była oburzona tak głupim pomysłem, dlaczego to do niej wydzwaniał kiedy miał osobę, która powinna być przy nim w chorobie

-- Ma go w piździe powiedziała, że ma iść spać, a sama siedzi gdzieś na imprezie, błagam nie wiemy co robić. Muszę go zostawić, bo jest cyrk na mieście, a nie chce go zostawiać. Prosił żebym dzwonił do ciebie -- Powiedział przestraszony. Uniosła wyżej brwi

-- To go weź na szpital -- Prychnęła drżącym głosem

-- Jest poszukiwany -- Mruknął zrezygnowany -- Proszę przyjedź tu nie wiem co się robi w takich sytuacjach -- Błagał co nie było normalne.

-- Zaśpiewaj mu -- Mruknęła obojętnie choć w tym momencie wydawało się jej to niezłym żartem

-- Anka do kurwy jesteś matką -- Powiedział błagalnie

-- I co z tego? -- Spytała unosząc wyżej brwi

-- Wiesz co się robi jak człowiek jest chory, na pewno April nieraz chorowała, a ty masz jakieś boskie specyfiki -- Oznajmił lekko zirytowany

-- To dziecko -- Prychnęła przewracając oczami -- Nie rycz już, za chwilę będę -- Mruknęła ścierając z policzka łzy.

Carbonara nigdy nie prosił o pomoc. Westchnęła spoglądając w czarne niebo. Nie miała innego wyjścia. Nawet jeżeli czuła się najgorzej na świecie, zawsze była matką Teresą, która przejmowała się innymi tylko nie sobą.

***

Weszła do mieszkania zamykając za sobą drzwi, zdjęła powoli buty i odłożyła swoje rzeczy na bok. Oczywiście, że po drodze weszła do apteki i wykupiła najlepsze leki, które zawsze były skuteczne w chorobie April. Czuła się jak trup, ale musiała jeszcze trochę wytrzymać przed wypoczynkiem. Bolało ją wszystko łącznie z siniakami, które zaczęły się pojawiać na jej nogach i rękach. Dotykali ją i wcale nie byli delikatni. Obrzydliwe.

-- Cześć -- Przywitała się z białowłosym, który siedział na kanapie z ledwo kontaktującym Knucklesem. Zastygła w miejscu dostrzegając Erwina, wyglądał tragicznie. A ona założyła maskę obojętności. Popłacze później.

Lovers to Losters |5city|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz