6'demony'

808 58 114
                                    

Zawsze zastanawiałem się na ile te wszystkie opowieści o piekle i wiecznym potępieniu, były prawdą. Siostry z sierocińca i księża zawsze używali tego argumentu za każdym razem, kiedy zrobiliśmy coś złego, lub niedozwolonego. Z czasem jednak zdałem sobie sprawę, że byliśmy tym straszeni nawet wtedy, kiedy nie zrobiliśmy praktycznie nic. Do tej pory pamiętałem jak wiele nocy nie przespałem, obawiając się tego, że odwiedzi mnie jakiś demon. Wystarczyło lekkie zaskrzypienie podłogi, poruszenie się zasłony przez wiatr, lub jakieś dziwne odgłosy, abym momentalnie zaczął odprawiać w głowie modlitwę. Byłem tak często straszony szatanem, że jak na ironię, to on przeważał w moim życiu, a nie Bóg, tak jak powinno być.

Przeważająca część dzieciaków tak samo jak ja, była nieustannie przerażona i co tydzień chodziła na msze oczyszczające i uzdrawiające, na których ksiądz egzorcysta, rzekomo wypędzał z parafian złe duchy. Kiedy pierwszy raz w czymś takim uczestniczyłem, przeżyłem okropny szok, a moja wiara została jedynie wzmocniona, z ogromnym strachem zdając sobie sprawę, że oni wszyscy mieli rację – szatan naprawdę istniał. Ludzie na tym nabożeństwie mdleli, wywrzaskiwali straszne i upiorne rzeczy, czołgali się po podłodze i dostawali apopleksji. Jako dwunastoletni chłopiec nie rozumiałem za bardzo co się działo, byłem tak przerażony, że mogłem jedynie płakać i gorąco prosić Boga, aby chronił mnie przed złymi siłami i nie pozwolił, aby coś tak demonicznego mną zawładnęło.

Po tym wydarzeniu, uczestniczyłem w takich mszach co tydzień, za każdym razem coraz bardziej poważniejąc, już nie płacząc i nie prosząc błagalnie Stwórcy o ochronę. Posiadałem wtedy ogromną wiarę i jedyne komu powierzałem wszystko - moje ciało, moje myśli, moje zmysły, a ostatecznie całe życie, był właśnie On. Przestałem się bać i na każdym kroku paranoicznie szukać jakiejś diabelskiej obecności. Powierzyłem swoje życie Bogu, a Biblia jasno mówiła, że jeśli to zrobiłem, mogłem być pewny, że Pan nade mną czuwał i zawsze mnie chronił. W pewnym momencie przestałem nawet ufać siostrom przełożonym, które w dalszym ciągu straszyły nas tylko złymi rzeczami i wiecznymi mękami. Było to dla mnie dziwne, że zamiast o Bożej miłości i jego miłosierdziu, mówiły tylko o karze. Straciły dla mnie wiarygodność i czasami miałem jakby wrażenie, że chociaż nazywały się służebnicami Boga, to reprezentowały tego odwrotność.

Już wtedy podejrzewałem, że to wszystko było tylko iluzją, wymyśloną przez fanatyków, ale w tamtym czasie wiara była dla mnie wszystkim, była jedyną rzeczą, która utrzymywała mnie przy życiu w tamtym okresie, a tego nie mogłem utracić pod żadnym względem. Trwałem więc usilnie w tym toksycznym otoczeniu i chociaż byłem jedynie nieszczęśliwy i cierpiałem każdego dnia, codziennie musząc znosić poniżenia, wyzwiska, bicie i inne okropne rzeczy, które odcisnęły nieodwracalne piętno na mojej psychice, wiedziałem, że musiałem to wszystko znieść. Świadomość tego, że czuwał nade mną niebiański byt, Pan i Stwórca wszystkiego, który był na wzór dobrego ojca, którego nigdy nie miałem, zawsze sprawiał, że czułem się mniej samotny, a nawet pocieszony. Wierzyłem, że moje wysiłki w końcu zostaną wynagrodzone i spotka mnie szczęście, o którym nigdy nawet nie marzyłem, ale ciągle o nie prosiłem.

Nadszedł więc w końcu moment, w którym jeden jedyny raz, zażądałem czegoś od Boga, w końcu byłem mu zawsze wierny i posłuszny, więc sądziłem, że powinien mnie w końcu za to wynagrodzić. Jednak jedyne z czym się spotkałem, klęcząc zalany łzami przed ołtarzem, aby Ten w końcu mnie uratował, to była cisza. Cisza tak głucha i wręcz obezwładniająca nicością, iż całkowicie rozgoryczony i oszukany zdałem sobie sprawę, że Jego nigdy nie było, a wszystkie moje starania były nic nieznaczące. Ogrom tego wszystkiego był na tyle bolesny, prawie rozdzierając mi serce, że kiedy tylko wróciłem do domu, wyrzuciłem wszystkie święte obrazki, rozerwałem swój różaniec, a krzyż wyrzuciłem na śmietnik. Nie obchodziło mnie to, że było to zbezczeszczenie tego wszystkiego, w co do tej pory tak silnie wierzyłem. Nie chciałem już na to patrzeć, a moje serce które kiedyś było ciepłe i pełne miłości, od tamtego momentu zamieniło się w lód.

Nepenthe | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz