19'papierowa miłość'

678 44 128
                                    

Wierzyłem zawsze w to co robił Nichoas, mając nadzieję, że chociaż momentami był wobec mnie szczery i że sam sobie również wierzył. Chciałem czasami tak bardzo uznać to za fakt ostateczny i dokonany, a nie za zwykłą iluzję, którą wytworzyłem w swojej odurzonej głowie, kiedy tego najbardziej potrzebowałem, żeby jakoś przetrwać. Kiedy tylko słyszałem o nim cokolwiek, w mojej głowie zaczynał rozbrzmiewać ogłuszający niemal hałas, chcąc uchronić mnie przed usłyszeniem prawdy, której tak bardzo do siebie nie dopuszczałem. Chociaż nie wierzyłem już w Boga, czasami wciąż się do niego modliłem, aby to nie mogło się nie nawet spełnić i wydarzyć.

Wiedziałem, że wszystkie poprzednie razy, a zwłaszcza wczorajszej nocy, kiedy brunet mnie dotykał i przytulał, wcale nie miał czystych i dobrych zamiarów. On doskonale wiedział co robił, a jego myśli ani trochę nie były dobre. Zdawałem sobie z tego sprawę, że myślał wtedy o naprawdę złych rzeczach, które zamierzał mi zrobić. Sam nie wiedziałem więc, dlaczego dalej na to pozwalałem, skoro podświadomie znałem prawdę o nim, ale na swój sposób właśnie to uwielbiałem. Cierpieć przez kogoś, kogo nie powinienem kochać, ale dalej to robiłem, bo niezwykle trudno było zapomnieć o kimś, kto w swoich nieczystych zamiarach, sprawiał mi jednocześnie tym przyjemność.

Byłem pewien, że ten mężczyzna zamierzał rozerwać mnie na malutkie kawałeczki i robiłby to z satysfakcją aż do samego końca, dopóki nie zostałoby ze mnie kompletnie nic, bo nie był dobry ani delikatny i wiedziałem, że nie zamierzał zachowywać się w odpowiedni sposób. Nicholas zostawił na mnie dość paskudne rozcięcie, które wydobywało się zarówno z serca, jak i z całego mojego wnętrza, prawie tak, jakby przeciął moją duszę na dwie części, gdzie jedna połowa wciąż należała do mnie, ale druga już do niego. Chciałem płakać tak bardzo i długo, aż nie rozpuściłbym się od słonych łez, które rozłożyłyby mnie na czynniki pierwsze i może wtedy na powrót mógłbym poskładać się w jedną część, tym razem nową, nie skalaną jego obecnością w moim życiu, jak i we wnętrzu mnie.

Czasami miałem wrażenie, że ten specjalnie to robił. Uwielbiał patrzeć na to, jak bardzo stawałem się wrażliwy i delikatny pod jego wpływem, całkowicie nie podobny do tego, jaki zwykłem być przed jego poznaniem. Myślałem sobie, że w takich momentach bez problemu mógłby po prostu na mnie spojrzeć i samym spojrzeniem swoich szmaragdowych oczu mnie zabić, patrząc jak moje serca zamienia się w miazgę, a on bez żadnego problemu mógłby je zgnieść, niczym papierową kulkę. Tym właśnie jawiło mi się moje uczucie do niego, papierową miłością, która przy najmniejszym wysiłku mogłaby mnie zniszczyć i zostawić z niczym.

Długo miałem przeświadczenie, że ta cienka linia po której obaj stąpaliśmy, była do wytrzymania, pomimo swojej kruchości. Zawsze starałem się zobaczyć nawet małe światełko na samym jej końcu i to jakoś pozwalało mi przetrwać i naiwnie myśleć, że wszystko w końcu by się ułożyło. Jednak im dłużej wpatrywałem się w to światło, tym bardziej zaczynało mnie ono wciągać w coraz to głębszy tunel, z którego w pewnym momencie nie potrafiłem już wyjść. Tak długo spadałem w dół, który niemalże nie miał końca, ale w końcu zderzyłem się z jego podłożem, boleśnie upadając i raniąc sobie całe ciało, jak i psychikę. Chciałem wtedy, żeby Nicholas po prostu wziął moją głowę w swoje czułe i smukłe dłonie i przekłuł mi ją jakąś szpilką, uwalniając od tych wszystkich strasznych i zatruwających mnie myśli.

Naprawdę chciałem wierzyć, że będzie dobrze, ale kiedy wstawałem dwa dni po naszej wspólnej imprezie, serce miałem niezwykle ciężkie, jakby było napompowane jakąś wodą i z coraz większą trudnością utrzymywało mnie przy życiu. Wiedziałem, że to co się pomiędzy nami wydarzyło, było czymś, czego zarówno ja, jak i on nie chcieliśmy, bo oznaczało to jednoznaczny koniec. Przekroczyliśmy granicę, która nigdy nie powinna zostać naruszona, a kiedy wiele rzeczy zostało odkrytych, nie sądziłem, że od tego byłby już jakiś ratunek. Ruszyłem powoli do jego gabinetu, mając jakieś dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego, chociaż może już sam sobie to manifestowałem, bo podświadomie czegoś takiego pragnąłem. Może był to jedyny i ostateczny czas, aby powiedzieć sobie prawdę, a jeśli i to by nie zadziałało, nie wiedziałem już co by mogło tego dokonać.

Nepenthe | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz