18'granica'

792 50 216
                                    

tw: nadużywanie alkoholu i narkotyków

Czułem, że coś definitywnie było nie tak. Wstałem z tak dudniącą głową, że nie mogłem nawet otworzyć oczu, bo za bardzo kręciło mi się w głowie. Leżałem tak bardzo długo od przebudzenia, czując napływającą falę mdłości, ale nie mogłem się w ogóle poruszyć. Całe ciało bolało mnie tak bardzo, szczególnie w okolicach ramion i nadgarstków, że to zapaliło jakąś lampkę ostrzegawczą w mojej głowie, dokładnie tą samą, która nie działała przez jakiś czas. Pomyślałem sobie w tym momencie, że mogło oznaczać to tylko jedno. Zaszedłem chyba za daleko, nawet nie jak na swoje możliwości, ale po prostu wydawało mi się, że byłem zdecydowanie gdzieś dalej, a wręcz poza świadomością samego siebie.

Byłem na granicy, dopiero teraz to sobie uzmysłowiłem i chociaż już wcześniej podejrzewałem coś takiego, to nie chciałem tego do siebie dopuścić, bo trwanie w tym było tak bardzo dobre w swoim niebezpieczeństwie, ale jednocześnie nie do wybaczenia. Wiedziałem, że w chwili przekroczenia tej granicy, już nigdy nie dostanę żadnego rozgrzeszenia, zarówno od Boga, ale przede wszystkim od samego siebie. Wcześniej nie myślałem o konsekwencjach podjęcia niektórych decyzji, zawsze odpychając to tak głęboko w swoje wnętrze, albo raczej jego zakamarki, że nie sądziłem nawet, żeby coś takiego w ogóle istniało. Na pewno nie w moim cudownym i kolorowym świecie, który sam sobie wytworzyłem.

Moje najdziwniejsze noce spędzone w tych wszystkich klubach i barach, były chyba jakimś znakiem, który miał coś pokazać, ale w dalszym ciągu nie wiedziałem, czy to było coś złego, czy dobrego. Było to niezwykle interesujące przedstawienie, doświadczyć tych wszystkich szalonych rzeczy w samym centrum Londynu, a zwłaszcza dla takiego odludka, jakim  zawsze byłem. Od samego początku zastanawiałem się, jakim cudem to się stało, że skończyłem w takim miejscu, gdzie nigdy nawet nie wyobrażałbym siebie w takim świecie, oraz w takich sytuacjach, które czasami były wręcz jak jakiś film, a nie prawdziwe życie, a zwłaszcza takie, do którego byłem przyzwyczajony. Teraz już nie wiedziałem, czy kiedykolwiek zdołałbym stąd uciec, raz przekraczając tą nieziemską wręcz granicę.

Byłem rozerwany pomiędzy okropnym bólem, a przyjemnością jaka za tym szła. Czasami tak bardzo mieszało mi to już w głowie, że nie potrafiłem jasno stwierdzić, czy w ogóle odczuwałem ból, skoro w trakcie tak dobrze się czułem. W końcu jednak otrząsałem się z tej magicznej bańki i widziałem czas, który wcale nie zatrzymał się w miejscu, a wręcz pędził jak rozpędzony pociąg. Chociaż miałem często wrażenie, że wszystko wokół było spowolnione, a wręcz zatrzymane tak samo jak ja, to jednak nie. Wszystko dookoła tętniło życiem, a wręcz działo się tak szybko, jakby przelatywało mi jedynie przez palce.

Kiedy budziłem się z tego amoku, jedyne o czym mogłem myśleć, to czy w ogóle cokolwiek znaczyłem, bo skoro czułem się zatrzymany w jednej czasoprzestrzeni, to czy w ogóle istniałem w innych. Chciałem wiedzieć, czy ktokolwiek o mnie pamiętał, oraz czy kiedy w końcu zniknę, to czy zostanę zapamiętany nawet po tym. Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek byłbym w stanie komukolwiek w pełni zaufać, bo jedyne czego pragnąłem, to być kochany, a to zawsze nie wychodziło. Może nie byłem do kochania.

Zacząłem chyba trzeźwieć, po miesiącu ciągłego się odurzania i kiedy w końcu wszystko do mnie dotarło, pobiegłem do toalety i zwymiotowałem całą zawartość żołądka. Miałem ochotę wyrwać sobie wszystkie wnętrzności, byleby tylko nie czuć czegokolwiek. Kiedy w końcu przekroczyłem tą magiczną linię, niezwykle trudno było powrócić do czegoś, czego z całego serca się nienawidziło. Byłem coraz bliżej i wystarczyło naprawdę niewiele, żebym już na zawsze został pochłonięty przez nicość.

Byłem żałosny całe swoje życie i w dalszym ciągu taki pozostałem, ale potrzebowałem jedynie trochę bardziej się postarać, przestać być taki sztywny, a kiedy niemalże leżąc na chłodnych kafelkach, zacząłem rozluźniać swoje zesztywniałe mięśnie, w końcu się uśmiechnąłem. Musiałem być na tyle silny, żeby się uwolnić, a że brakowało mi do tego bardzo niewiele, musiałem wziąć się w garść, ten jeden ostatni raz. Musiałem pogodzić się z tymi rzeczami, które zostały już dokonane, bo od tego akurat nie było ucieczki. Pozostało mi więc jedynie grać dalej, na tej ogromnej scenie, która była albo prawdziwa, ale występowała tylko i wyłącznie w mojej głowie.

Nepenthe | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz