Rozdział 25 - Ciemne pomieszczenie

47 1 0
                                    

Spojrzałam przelotnie na swojego przyjaciela, po czym ponownie wbiłam wzrok w szatynkę. Doskonale było widać to, jak bardzo jest wściekła.

Było mnie nie prowokować.

Gdy uznałam, że nie zamierza nic więcej mówić, skierowałam się do kasy, a za mną podążał Jackson. Wyciągnęłam swoją kartę kredytową, po czym oddałam sukienkę w ręce mężczyzny, który mnie obsługiwał.

Zerknął na mnie z zaskoczeniem. Ja natomiast nie obdarzyłam go żadnym spojrzeniem. Nawet tym najbardziej obojętnym.

Czekałam łaskawie aż mnie obsłuży jak normalny człowiek, ale on wpatrywał się we mnie. Nie chciałam na niego spoglądać, ale już po chwili byłam do tego zmuszona.

– Coś nie tak? – zapytałam, starając się brzmieć uprzejmie.

Mężczyzna, który mnie obsługiwał zdawał się być młody, a potwierdziła to jego plakietka, którą miał wczepioną w swój strój.

Dokładnie miał 17 lat, więc tyle co ja. Rocznikowo oczywiście.

W pewnej chwili pokiwał głową, wciąż zapatrzony we mnie i mojego przyjaciela. Po chwili jednak udało mu się wyrwać z transu i podał mi cenę produktu.

Zapłaciłam jak najszybciej się dało, a ułatwiło mi to również to, że  udało mi się wcześniej obliczyć ile pieniędzy wydam, więc naszykowałam sobię łączną sumę już przed wypowiedzią chłopaka.

– Do widzenia.

Gdy uświadomiłam sobie, że chłopak nie zamierza się odzywać, ani odpowiadać jakimkolwiek spojrzeniem na moją uprzejmość, oddaliłam się od kasy, biorąc ze sobą sukienkę.

Jackson szedł teraz obok mnie, dyskretnie zerkając na moją twarz, ale niestety mu się nie udało, bo zobaczyłam to bez problemu.

Gdy znaleźliśmy się już przy drzwiach, usłyszałam ciche:

– Do zobaczenia, Sophio.

Zatrzymałam się.

Odwróciłam się, a chłopaka już nie było w tym miejscu w którym się na niego natknęliśmy. Właśnie. My.

Głowę odwróciłam w stronę mojego brata, który zerkał na mnie zdezorientowany i zaniepokojony, tak samo jak ja. Nie wiedziałam o co chodziło, ale zamierzałam tę sytuację zostawić i iść w kierunku wyjścia.

Gdy wyszliśmy z galerii, a mnie wciąż dręczyła sytuacja zaistniała w sklepie, nie znaleźliśmy się na parkingu. A dokładniej znaleźliśmy się w ciemnym pomieszczeniu.

Nie mogłam nawet odszukać swoim wzrokiem mojego przyjaciela, który również jak ja milczał. Drgnęłam, gdy poczułam czyiś dotyk na mojej skórze.

Nie wiem dlaczego, ale nie zareagowałam. Stałam w miejscu nie wzruszona, jednak po chwili pisnęłam z bólu, gdy (jak już teraz wiedziałam) mężczyzna, który mnie dotknął, rzucił mnie na twardą podłogę.

– Sophia?!

To Jackson. To jego głos usłyszałam, chwilę przed tym jak zostałam czymś otruta.

***

Obudziłam się w równie ciemnym pomieszczeniu, jak tamto, które zajęłam wraz z moim przyjacielem kilka godzin temu. Moje urodziny zbliżały się wielkimi krokami, a ja znajdowałam się w jakimś ciemnym pokoju, z moim przyjacielem i jakimś mężczyzną, który mnie otruł!

Właśnie. Mój przyjaciel.

Jacksona tutaj nie było. Może i byłam zmęczona, pod wpływem jakieś dziwnej substancji, która nie sprawiała, że czułam się wspaniale i towarzyszyła mi dobra energia, ale na pewno zauważyłabym, gdyby tutaj się znajdował.

To będą nasze wakacje Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz