Rozdział 27 - Braciszek

46 1 0
                                    

...Czekałem cierpliwie aż mnie zauważy. Nie spieszyło mi się, więc nie zamierzałem podchodzić pierwszy. Czekałem aż sama to zrobi.

Nie całą minutę później jej wzrok napotkał mnie. Wyszczerzyłem zęby w miłym uśmiechu, a ona już po chwili zeskoczyła z krzesła i podbiegła do mnie, rzucając mi się na szyję.

Przytuliłem ją, całując jej ramię. Wyszeptałem do niej coś miłego, ale chyba tego nie usłyszała, bo nie zareagowała. W końcu w sali wciąż panował chaos.

W pewnej chwili oderwała się ode mnie, rękoma wciąż oplatając moją szyję. Nachyliłem się ku jej szyi, aby po chwili zacisnąć na niej swoje zęby.

Nie zamierzałem zostawiać jej tam malinki lub jakiegoś większego śladu po pocałunku, bo wiedziałem, że znajdujemy się w miejscu publicznym, a prawdopodobnie w oczach Ashera już bym wtedy nie żył.

Jakbym tylko prowadził jakiś do cholery dzienniczek to zapisałbym tam, na pierwszej stronie, że to miłe jak się o nią troszczy.

Po chwili odsunąłem się delikatnie od skóry dziewczyny i spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Czyli się jej spodobało.

Moje dłonie wylądowały na jej biodrach i przysięgam, że nie mam pojęcia, kiedy się to stało. Przeszliśmy do mniej zatłoczonego miejsca, a dokładniej – na zaplecze.

Tam zatrzymaliśmy się w jednej framudze drzwi, o którą się oparłem. Dziewczyna wylądowała na moim torsie, a ja ją do siebie przytuliłem. Nawet kuźwa nie mam pojęcia dlaczego.

Po chwili mnie pocałowała, a ja ten jakże namiętny pocałunek pogłębiłem. Mijały minuty, a nam się to zajęcie nie nudziło, wręcz przeciwnie – mieliśmy z sekundy na sekundę coraz większą chęć do zostania tutaj na całą resztę imprezy.

Mój ochroniarz wpatrywał się w nas z lekkim obrzydzeniem, ale nie obchodziło mnie to jakoś szczególnie bardzo. Miał pracę to ją wykonywał. A to czy podobają mu się okoliczności to nie jest moja sprawa. Bo to ja je wybieram.

Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, aż w końcu odsunąłem się od dziewczyny i mój wzrok napotkał jej dość zaskoczonego brata.

Modliłem się w duchu, aby mnie nie opieprzył. Już nie raz mi się zdarzyło za bardzo się napalić na jego siostrę w jego obecności. A to nigdy nie zwiastowało niczego dobrego.

Na przykład jak byliśmy kiedyś z całą naszą grupą w salonie gier, to mi się dostało. O mój drogi Boże, myślałem, że się pozabijamy o  Sophie.

Na szczęście każdy przeżył, ale gdyby nie Olivier, to mogłoby być naprawdę kiepsko. Szczególnie wtedy, gdy prawie nastawiłem rękę.

Sophia też zdążyła już zauważyć swojego wyjątkowo bardzo zszokowanego brata. I tak, jak zazwyczaj nie przeszkadzało mi całowanie się przy innych osobach, w miejscach publicznych, to teraz ta sytuacja w moich oczach była wyjątkowo bardzo niezręczna.

Na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce, tak jak na jej całej twarzy (szczególnie w oczach) malowało się zawstydzenie. U mnie natomiast było to zdezorientowanie.

Asher uśmiechnął się, po czym mruknął, kręcąc z niedowierzaniem głową:

– Czarująco.

Wszyscy się uśmiechnęliśmy.

Brązowowłosa natomiast odsunęła się ode mnie, trochę jakby martwiąc się, że jej braciszek zaraz ją pożre. On za to się cicho zaśmiał.

Podrapałem się po karku, po czym zerknąłem przelotnie na dziewczynę, a potem na jej brata. On podszedł bliżej nas, objął swoją siostrę i mruknął jej coś do ucha.

To będą nasze wakacje Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz