Rozdział 26 - Urodziny

45 1 0
                                    

W lesie spotkaliśmy starszego pana, który wraz ze swoimi psami spacerował tutaj, jak się dowiedzieliśmy od kilku już lat. Naszym jedynym wyjściem, było zapytanie go o to, czy ma przy sobie komórkę, więc tak też zrobiliśmy.

I udało się. Mężczyzna poprosił mnie, abym przytrzymała smycze, więc tak też zrobiłam, rzucając uprzejmy uśmiech. Gdy tylko zobaczyłam te słodkie zwierzątka, odrazu zapomniałam o tym, po co zaczęliśmy konwersację z tym panem.

Jackson podziękował za komórkę, po czym wybrał numer do mamy mojej i Ashera. Kiedy tylko usłyszałam w słuchawce jej przerażony i zmartwiony głos, posmutniałam.

Asher to ewidentnie zauważył, bo objął mnie swoim ramieniem, które mimo wszystko, było całkiem sztywne. Gdy Jackson wyjaśnił naszej mamie zaistniałą sytuację, oddał telefon Asherowi, aby jeszcze on dodał swoje dwa grosze.

Ja również coś powiedziałam, po czym mama poinformowała nas, że już jedzie. Oddaliśmy telefon jego właścicielowi, po czym podziękowaliśmy i spytaliśmy o jak najszybszą drogę, która poprowadziłaby nas do wyjścia z lasu.

Gdy dostaliśmy już tę informację, udaliśmy się we wskazaną nam stronę. I faktycznie już po chwili zobaczyliśmy drogę, po której samochody pędziły, a ludzie chodzili po poboczu.

Uśmiechnęłam się delikatnie na ten widok, zwłaszcza, gdy zobaczyłam naszą mamę podążającą w naszym kierunku. Podbiegłam do niej pierwsza i przytuliłam ją, mrucząc coś pod nosem.

Następnie wyściskała też swojego syna, po czym podeszła do Jacksona i zrobiła to samo, dziękując mu za to, że się nami zaopiekował.

Jego mama również na nas czekała, więc z nią oczywiście też się przywitaliśmy. Ten dzień, miał być dniem w którym przygotujemy moje urodziny, a nie dniem w którym zostaniemy porwani.

Najwidoczniej coś nie wyszło.

***

Przeglądałam się w lustrze, obdarzając swoją sylwetkę uważnym spojrzeniem. Doczekałam się. Moje osiemnaste urodziny.

Miałam na sobie czarną, obcisłą i mieniąca się sukienkę, która została mi wręczona przez Ashera dzień wcześniej. Nie zamierzałam iść na zakupy, a on widząc, że jest mi przykro z tego powodu, że nie mogę kupić sobie nowej sukienki, pojechał do sklepu z Jacksonem i wybrali mi tę piękność.

Była cudowna. Sięgała mi do połowy ud i idealnie komponowała się z moimi czarnymi butami na obcasach. Z samego rana przyjechała do mnie Lilianna, która również już była w sukience.

Umówiłam się z nią, wyjątkowo wcześnie, aby zdążyła zrobić mi fryzurę, godną siedemnastolatki, która właśnie dzisiaj staje się pełnoletnia.

Zdecydowałam się na to, aby pokręcić włosy, więc tak też zrobiłyśmy. Potem oczywiście moja przyjaciółka zdecydowała się też pomóc mi w makijażu, na co się z wielką chęcią zgodziłam.

W końcu była mistrzynią w takich sprawach. Gdy tak się szykowałyśmy, przypomniały mi się nasze pierwsze imprezy. Ta, na której pocałowałam się z Liamem, lub ta pierwsza... U Lilianny.

Przeżyliśmy już ze sobą masę wspomnień, a nasza grupa się tylko powiększała. Obecnie wolałabym (tak jak większość) aby nikt więcej się do niej nie przyłączał.

Pasował nam taki skład; Ja, Lilianna, Asher, Jackson, Nathaniel, Alex, Olivier i Matt. Tak. Dokładnie tak, Matt dołączył do nas jakiś czas temu.

To będą nasze wakacje Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz