Rozdział 2 - Śniadanie

213 6 20
                                    

Na schodach nie mogłam się oprzeć i musiałam zrobić Asherowi i Layli zdjęcie, po prostu tak słodko wyglądali jak szli za ręce, że musiałam mieć to w telefonie na pamiątkę.

Gdy zeszliśmy na dół zobaczyliśmy tylko więcej kartonów, walizek i toreb między innymi, ta fioletowa do której mama wczoraj pakowała kosmetyki. Przeszliśmy bokiem omijając kartony i weszliśmy do kuchni gdzie na stole ujrzeliśmy przepysznie wyglądające śniadanie.

Wszystko wszystkim, ale nasi rodzice potrafili wspaniale gotować i to razem, w duecie. Przywitaliśmy się wszyscy i zasiedliśmy do stołu po czym ojciec przemówił:

- Zjedzcie i przejdziemy wtedy do... szczegółów.

Na te słowa spojrzałam na Layle. Biedna, nie wiedziała o co mu chodzi, nie wiedziała co to za pudła i nawet nie odważyła się spytać. Jeśli chodzi o naszą siostrę to jest to totalne przeciwieństwo mnie i Ashera. W dzieciństwie byliśmy wszystkiego ciekawi, o wszystko pytaliśmy, wszystkich podsłuchiwaliśmy, a Layla nawet dużo nie zadaje pytań...

Zabraliśmy się za jedzenie, ją zdecydowałam się na kanapkę z serem, szynką i pomidorem, oraz sok pomarańczowy, z tego co widziałam mój brat również wziął taką kanapkę ale jako miłośnik ogórków musiał jeszcze go dodać, do picia natomiast nalał sobie szklankę wody. Layla zdecydowała się na płatki czekoladowe z mlekiem a do picia również sok pomarańczowy tak jak ja. Uwielbiałam nasze wspólne śniadania, dzisiaj jednak rodzice nie uczestniczyli w nim, założyłam więc, że jedli już wcześniej.

Gdy zjedliśmy wszyscy, mama zabrała od nas brudne naczynia i wzięła się za ich mycie, pewnie, dlatego robiła to tak szybko, bo chciała je już spakować i mieć z głowy kuchenne bagaże.
Asher spojrzał na mnie, a ja odwzajemniłam jego spojrzenie, stresowałam się i wiem, że było to po mnie widać. Było.
Na pewno.

- Dobrze... - zaczęła mama - Layla, kochanie mamy dla ciebie pewną informacje, twoje rodzeństwo już wie, dowiedziało się wczoraj...

- Musimy się przeprowadzić. - wtrącił ojciec.

Widziałam zawód, smutek i zdezorientowanie w oczach młodszej siostry, wiedziałam, że to nie jest dobra decyzja aby mówić jej to teraz, nie wiem nie mogli chociaż jej powiedzieć wcześniej, a nie w dzień wyjazdu?

- Gdzie? - spytała Layla.

- Do Californii, to taki kraj, byłaś tam kiedyś pamiętasz? Podobało ci się, będziesz tam chodzić do szkoły już po wakacjach, wyjeżdżamy dzisiaj, za dwie godziny mamy lot.

- Samolot?

Uśmiechnęłam się do niej współczująco i spojrzałam na brata po czym spojrzenie przeniosłam na rodziców.

- Tak, będziemy lecieć samolotem, ale szybko dolecimy, będziesz mogła spać w drodzę.

Layla kiwała głową, powiedziała, że się zgadza myśląc, że decyzja należy do niej, na co cicho zachichotałam. Później nasi rodzice przeszli do szczegółów, takich jak gdzie konkretnie będziemy mieszkać, do jakiej szkoły będziemy uczęszczać z Asherem, jak z lotem i w ogóle jakieś inne takie pierdoły o których nie chce mi się gadać, wszystko to jest tak skomplikowane, że nie chce nawet mi się myśleć na te wszystkie tematy.

Po zjedzonym śniadaniu i tej ważnej jakże rozmowie wszyscy spakowaliśmy jakieś pojedyncze rzeczy które chcieliśmy mieć przy sobie. Ja spakowałam telefon, książkę, słuchawki i kilka jeszcze rzeczy, a no i oczywiście nożyczki.

Nie wiem dlaczego nożyczki, po prostu od dziecka mam tak, że bez nożyczek się nie rusze na żaden wyjazd, raz nawet nie chcieli mnie gdzieś przepuścić podajże do restauracji i się kłóciłam, że muszę te nożyczki mieć... Przynajmniej tyle wiem z opowieści rodziców. Mój brat nazwał to instynktem wojowniczki.

To będą nasze wakacje Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz