Rozdział 29 - Samotna łza

46 1 2
                                    

Wpatrywałam się jeszcze przez chwilę, w tę dwójkę, po czym z wielkim płaczem odeszłam w stronę koca. Nathaniel jeszcze wolał za mną, ale ja nie zwracałam na to uwagi.

Gdy znalazłyśmy się na naszym kocu, usiadłam na nim i wydałam z siebie dziwny dźwięk, coś typu zduszonego okrzyku żałości i smutku.

Po chwili jednak zaczęłam doprowadzać się do normalnego stanu. Dalej płakałam, ale umiałam już coś powiedzieć, i mimo tego, że czułam się okropnie z rozmazanym tuszem do rzęs, to postanowiłam w końcu odpowiedzieć Layli.

- Tak. To był ten pan, o którym ci tyle opowiadałam, ale postąpił bardzo nieładnie i...

- I już go nie kochasz? - zgadła.

Uśmiechnęłam się do niej smutno, ale był to bardzo wymuszony uśmiech i czułam, że nawet ona to zauważyła. Pokiwałam głową, po czym poprosiłam ją o spakowanie książek.

Ona zamiast tego przytuliła się do mnie, a ja spojrzałam jeszcze raz w stronę, z której przyszłam. Już ich tam nie było. On odszedł.

Po chwili jednak Layla się mnie posłuchała i spakowała wszystkie nasze książkowe zdobycze do torby, a ja wybrałam numer do Ashera, wiedząc, że ma jeszcze dziesięć minut treningu.

Nie chciałam go zmuszać, aby teraz przejeżdżał i specjalnie dla mnie się zwalniał z treningu, bo wiedziałam, że są dla niego bardzo ważne.

Wiedziałam też jednak, że nie jestem w stanie, ani psychicznie, ani fizycznie teraz wstać i dochodząc do siebie, wrócić z siostrą do domu.

Tak strasznie żałowałam, że zobaczyła mnie w takim stanie. Że nie wzięłam tu ze sobą kogoś innego, który zrozumiałby tą sytuację. Ona była dzieckiem i nie rozumie pewnych kwestii.

Wzięłam głęboki wdech, gdy usłyszałam głos Ashera w słuchawce, jednak długo nie wytrzymałam, bo już po chwili wylałam z siebie kolejne łzy.

- Halo, Sophia? Co się dzieje, do cho...

- Asher? - odezwała się Layla, przejmując ode mnie telefon.

Nie protestowałam, bo nie byłam w stanie.

- Tak to ja, jesteś z Sophią? Co się stało?

Jego głos był łagodny. Zawsze potrafił opanować emocje przy naszej młodszej siostrze i zawsze traktował ją jak prawdziwą księżniczkę.

Podziwiałam go za to, bo ja tak nie potrafiłam. Nie potrafiłam powstrzymać łez, lub przewrócenia oczami, a nawet zaśmiania się w nieodpowiednim momencie. On potrafił.

- Jesteśmy z Sophią na polu... Ona płacze, bo jakiś pan tu był i to był ten pan, którego ona bardzo lubi...

- Odpalam samochód.

I usłyszałam rozłączenie połączenia.

Chciałam się uśmiechnąć i podziękować swojej siostrze, za to co zrobiła. Za to, że sprowadziła tutaj mojego brata. Mojego najukochańszego na świecie brata, który zawiezie mnie do domu i się mną zajmie.

Nie umiałam jednak tego zrobić, bo łzy wciąż spływały po mojej twarzy. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie, ale smutno, a ona usiadła obok mnie i zaczęła głaskać moją dłoń.

Było to urocze, bo próbowała mi pomóc, ale nie wiedziała jak, a najgorsze było to, że ja też nie wiedziałam, jak ktokolwiek mógłby mi teraz pomóc.

Po chwili usłyszałam jak jakieś auto gwałtownie się obok nas zatrzymuje. Z nadzieją, że to nasz brat, odwróciłam głowę w tamtą stronę, jednak stał tam tylko jego samochód.

To będą nasze wakacje Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz