Pov: Bartek
Od ponad dwóch godzin przygotowywaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy na domówkę. Mój humor trochę się pogorszył, ponieważ na tej imprezie będzie Wiktoria z Patrykiem. Julita uświadomiła mi, że jeśli zaproszę całe Genzie i ogólnie resztę ekipy, a nie zaproszę ich to będzie strasznie chujowe. Dlatego zaprosiłem ich, a oni, niestety, bez żadnego problemu się zgodzili. Cóż, może to czas żeby się w końcu z tyn pogodzić i tyle.
- Wszystko okej, Bartuś?- Spytała zmartwiona Julita. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się smutno.
- Tak, po prostu czuję się jakoś dziwnie źle z tym, że tu będą. Wiem, że to okropnie niedojrzałe, ale nie umiem inaczej.
- Nie przejmuj się tym. Rozumiem i podziwiam, że mimo wszytko ich zaprosiłeś. Jestem naprawdę dumna z tego powodu, bo wiem, że to dla bardzo trudne.
- Zaprosiłem ich tylko dlatego, żeby nikt nie pomyślał, że się obraziłem czy coś. Choć ktokolwiek kto ma powyżej 2 IQ zauważył, że od dwóch miesięcy pogorszył mi się kontakt z Wiktorią i Patrykiem. Mimo to najzwyczajniej w świecie wypadało ich zaprosić.- Wytłumaczyłem, a dziewczyna pokiwała głową w geście zrozumienia. Za to ją kochałem, nie oceniała. Ona rozumiała. Zawsze.
- Rzeczywiście, byłoby słabe gdyby dowiedzieli się, że jest domówka u kogoś na stories, a nie od ciebie. Jakby pomimo wszystko jesteśmy razem w projekcie i przyjaźnimy się, więc okropne byłoby nie zaproszenie ich i naprawdę mogłoby sprawić im to przykrość.
- Wiem, Julitka. Wiem. Ale, kurwa, nawet nie wiesz jak się czułem pisząc do Patryka, żeby wpadł z Wiktorią na imprezę do mnie.
- Nie wiem, choć domyślam się.
- Ej, co to za stypa? Za dwie godziny melanż. Trzeba się nastawić.- Do kuchni nagle wparował Kostek z wielkim głośnikiem w ręce, do którego był przypięty mikrofon. Spojrzeliśmy na siebie z blondynką i już wiedzieliśmy, że uszy mam zwiędną.
Oliwer zaczynał swoje popisowe karaoke, które zazwyczaj odbywał z Fausti. Z dwojga złego, lepiej, że robi to sam.
Szczerze się roześmiałem, widząc chłopaka w takim wydaniu. Wyglądał jakby to jak bardzo zafałszuje miało uratować mu życie. Bo Kostek umiał śpiewać, ale na złość nam specjalnie wydawał z siebie najbardziej piskliwe dźwięki, a ja myślałem, że go uduszę. Choć z drugiej strony wyglądał dość słodko, gdy tak niewinnie się bawił. Wolałem to niż jego inne głupie i niebezpieczne pomysły, na które, niestety, dość często wpadał. Gdyby nie ja i Julita już dawno by zginął, a jego śmierć była by wpisana do księgi Guinnessa w kategorii "najgłupsze śmierci na świecie". Na przykład nasz ukochany Oliś chciał wyprać, dosłownie wyprać, swoją głowę w pralce. Kurwa, w jebanej pralce. Myślałem, że się posram jak pewnego dnia Julita mi powiedziała, że właśnie uratowała Kostka od utopienia się w maszynie.
- Ja miałam to marzenie, tą wiarę i parę rąk. Ja wierzę w kamienie....- Wykrzyczał i zrobił ten sam ruch co Hania na teledysku, kiedy trzymała kamienie. Tylko, że Kostek miał w ręce coś innego. Mikrofon wypadł mu z ręki i poleciał wprost na stoliczek, stracając szklankę z herbatą Julitki. Napój się wylał, a naczynie spadło, tłukąc się z głośnym hukiem.
- Oliwer.- Powiedziałem poważnie, choć naprawdę mało brakowało do tego abym wybuchł śmiechem. Dziewczyna obok mnie spuściła wzrok na ziemię i schowała twarz w dłonie, żeby nie było widać, że się śmieje. Kałużny odwrócił się powoli w naszą stronę z grobową miną i zaciśniętymi ustami.
- Nie chciałem.- Wypowiedział te słowa z skurchą i dodatkowo na pokazanie tego, że nie chciał spuścił głowę, jak małe dziecko, które czuło się winne. Kocham tego głupiego dzieciaka.
CZYTASZ
Najlepszy przyjaciel Wiktoria Bochnak x Bartek Kubicki (+18)
FanficWiktroria nie wiedziała, co zastanie, wchodząc do swojego pokoju podczas sylewstrowej imprezy w domu Genzie. Gdy to zobaczyła, myślała, że już nigdy nie będzie w stanie się pozbierać. I sama by tego na pewno nie zrobiła. On ją pozbierał. Dzień po dn...