Obudził się sam i westchnął z rozczarowaniem.
Druga strona łóżka zdążyła się już wyziębić, więc Tae od dłuższego czasu musiał być na nogach. Wyparował nawet charakterystyczny zapach jego szamponu. Wyłączy uparcie dzwoniący budzik, ale nie zamierzał jeszcze wstawać, wiedząc, że to zwabi partnera do sypialni.
Nie pomylił się. Trzy długie oddechy później. usłyszał odgłos bosych stóp na panelach, a po chwili Kim wparował do sypialni, niosąc za sobą zapach jajek.
-Wstawaj - upomniał go z rozbawieniem, a Jimin uśmiechnął się na widok jego roztrzepanych włosów i pokracznej piżamy zrobionej ze starej koszuli. Nigdy nie mógł zrozumieć, jakim cudem partnerowi nie przeszkadzały guziki podczas spania.
-Nie mogę - jęknął cierpiętniczo, wyciągając do niego ramiona - mój chłopak mnie porzucił.
-Jimin-ah...śniadanie ci stygnie - burknął z naganą Taehyung, ale wdrapał się na Parka i pozwolił opleść rękami.
-Dziękuję, że je zrobiłeś - wymamrotał, zanurzając nos we włosach partnera - chociaż wolałbym, żebyś się wysypiał.
-Spaliśmy do późna w weekend, poza tym...jak ci nie zrobię jedzenia, to później nic nie jesz w biurze.
-Mmmmm możliwe, że masz rację... kocham cię, Tae.
-Słusznie - partner wbił zęby w jego szyję po czym wyswobodził się z uścisku - wstawaj, bo nie dostaniesz kawy.
Westchnął ostentacyjnie, ale wyturlał się z łóżka i podążył za Kimem.
Tae on ponad roku nie pracował i chociaż oboje zgodzili się, że mogą sobie na to pozwolić, do czasu aż nie znajdzie pracy, która by mu odpowiadała, to on i tak codziennie rano wstawał przed Jiminem, by zrobić mu śniadanie. Było to bardzo miłe, ale...totalnie zbędne. Park wolałby móc obudzić się i wtulić w jego ciepłe ciało, nawet jeśli wiedział, że zapewne kończyłoby się to częstymi spóźnieniami do pracy - na co nie miał wewnętrznej zgody. Zastanawiał się nawet, czy partner nie robił tego specjalnie. Wyślizgiwał się nad ranem, by zmusić go do szybszego wstawania, wiedząc, że sam jest lepszą zachętą, niż wizja całego dnia w biurze. Jimin nie był śpiochem, ale fanem poranków zdecydowanie też nie.
*
Wpadł do pracy chwilę przed czasem i od razu udał się przywitać z zespołem. Zarządzał piętnastoma osobami i z każdym był w dobrych stosunkach. Lubił to, a ludzie o tym wiedzieli. Pamiętał kto miał wizytę u dentysty, komu zachorował chomik, a kto nie utrzymywał kontaktu ze swoimi rodzicami. To pozwalało im tworzyć przestrzeń bezpieczną dla każdego, niezależnie od wieku, płci, stażu pracy i innych mało istotnych rzeczy. Wolał widzieć ludzi, niż statystyki.
Jedyne, czego żałował, to to, że nie przebywał z nimi w jednym biurze. On, jak i pozostali dwaj liderzy zespołów dzielili wspólną przestrzeń, którą od ich głównego szefa odgradzała jedynie cienka ścianka z przesuwnymi drzwiami. A za nim akurat Jimin nie przepadał. Był cholerykiem, a bardziej niż na dobrze wykonanych zadaniach, zależało mu na kontroli. Park doceniał fakt, że to on w większości przyjmował pierwszą falę złości Dupka Pod Krawatem, nim zdążył wylać ją na jego własnych podwładnych.
Nie był też osamotniony w swoich opiniach. Sobong - czterdziestoletnia samotna matka i Samko - mężczyzna rok przed emeryturą, z którymi przesiadywał całymi dniami, również chętnie wbiliby widelec w oko ich przełożonemu.
Gdy tylko zakończył poranne zebranie z własnym zespołem udał się do biura, gdzie Sobong właśnie rozkładała papiery na biurku, a Samko w spokoju sączył swoją kawę.
CZYTASZ
Granice przyzwolenia [Vmin I Yoonmin I Taekook]
Fanfiction[zakończony, +18] Jimin i Taehyung są ze sobą w otwartym związku. Ten rodzaj relacji sprawdza się u nich od lat i pomimo początkowego sceptycyzmu, czują że dzięki niej mogą pełniej dbać o swoje potrzeby. Jak jednak poradzą sobie z burzą, która przy...