/12/

257 27 71
                                    

Taehyung przeciągnął się, wędrując w kierunku pracowniczej szatni. Skończył dziś godzinę wcześniej, bo rodzice niemalże całej grupy dzieciaków poinformowali o ich nieobecności z powodu grypy. Choroba szalała w najlepsze, więc Kim nie był zaskoczony takim obrotem spraw. Nie narzekał, dzięki temu mógł szybciej wrócić do domu i spędzić wieczór z Jiminem, który jutro wyjeżdżał w podróż służbową. 

Partner naprawdę zwolnił z pracą. Projekty, które dwa-trzy razy do roku osiągały apogeum, teraz przycichły, a jemu pozostało jedynie zaprezentować efekty na najbliższym zlocie. Znów byli bardziej dla siebie. Rozmawiali, randkowali i nawet zaczęli lepiej jadać.

Taehyung odzyskiwał spokój.

Przynajmniej w większości...

Wszedł do szatni i od razu przystanął w progu, dusząc śmiech. Jungkook tańczył...walca, ze słuchawkami na uszach. Poruszał się płynnie, zostawiając puste miejsce dla partnerki, ale minę miał niezbyt entuzjastyczną. Kim wszedł w jego pole widzenia, sprawiając, że chłopak pomylił kroki i ostatecznie poddał się, ściągając słuchawki.

Obdarzył go tak cierpiętniczym wzrokiem, że Tae wybuchnął głośnym śmiechem.

-Kook, wyglądasz, jakby cię zmuszali do balu maturalnego.

-Zabawne - mruknął z przekąsem - nie znoszę tańca towarzyskiego.

-Dobrze ci idzie, z takim przerażeniem na twarzy, zdecydowanie nie pokazujesz się towarzysko.

Jungkook jęknął i opadł na ławkę, chowając twarz w dłoniach. Taehyung pożałował swojej wcześniejszej wesołości. Przysiadł koło przyjaciela, trącając go ramieniem.

-Dlaczego to robisz?

-Hobi mnie poprosił, żebyśmy otworzyli grupę tańca towarzyskiego...już nawet szuka mi partnerki...i jakoś zapomniałem mu powiedzieć, że...jestem w tym beznadziejny.

-Oh...-poczuł irytujące ukłucie zazdrości, które rozpierzchło się, gdy tylko zorientował się, że Jeon szczerze jest przerażony. Poklepał go po udzie, pokrzepiająco - nie jesteś beznadziejny, tylko sprawiasz wrażenie, jakby każdy krok był torturą.

-Bo jest - bąknął obronnie, opuszczając dłonie.

-Cóż...to raczej kiepska reklama, dla twojego kursu. Mogę z tobą poćwiczyć, jeśli chcesz.

Jungkook spojrzał na niego zaskoczony, po czym radośnie uwiesił mu się na szyi.

-Nie wiedziałem, że to twoja działka!

-Tak bym tego nie ujął - przyznał - ale Jimina zawsze była, więc często z nim tańczyłem.

Jeon odsunął się od niego zmieszany, z nieco już przygaszonym uśmiechem i wstał, wyciągając dłoń.

-Mogę zatem prosić do tańca?

Taehyung wpasował się w jego ramiona, ujmując dłoń, a ramię zarzucając na bark Kookiego. Robił to setki razy. Lata temu, owszem, jednak tego się nie zapomina. Niegdyś codziennie z Jiminem trenowali. Park wygrywał liczne konkursy, zarówno solowo, jak i towarzysko. Uczucie było więc znajome, ale dziwnie odmienne. Te same kroki, ta sama melodia, ale zupełnie inny mężczyzna.

Jimin, nawet, jak byli już razem, zawsze obejmował go sztywno, dbając o najbardziej poprawną postawę i prawdopodobnie przyzwyczajając się do odpowiedniego dystansu, bo przecież ostatecznie na konkursie, miejsce Tae miała zająć kobieta.

Jungkook, chociaż dbał o odpowiednie ułożenie ciała, to przyciągał go do siebie mocniej, niżby wymagał tego walc. Poruszał się mniej pewnie, ale paradoksalnie bardziej swobodnie.

Granice przyzwolenia [Vmin I Yoonmin I Taekook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz