Jimin od rana zasypany był pracą, chociaż to nie piętrzące się zadania, zaprzątały jego głowę. Weekend z Tae był niesamowicie ciepły, chociaż nie przyniósł tego, co było jego celem. A to prowadziło go do jednego rozwiązania, co do którego był pewien. Kim był jego partnerem i tak miało pozostać na zawsze, a by to mogło być możliwe...musiał odejść od Yoongiego. Zwolnienie się z pracy nie było czymś, co rozważyłby w jakichkolwiek innych okolicznościach, ale miał dość ryzykanctwa. Przebywanie blisko szefa, musiało zakończyć się katastrofą. Czy Min odkrywał przed nim władczą stronę, czy tę bardziej przyjacielską... nie miało to znaczenia, podświadomie czuł, że chciałby mieć możliwość pokochania każdej z jego odsłon.
Więc dziś poinformuje szefa o odejściu, a później zbierze zjebę od Sobong...pokornie, bo na nią zasłużył. Nie wiedział jedynie, kiedy powinien to zrobić.
Min od początku dzisiejszego dnia biegał ze spotkania na spotkanie i trudno było go złapać tak, by przebywał w jednym miejscu dłużej, niż dziesięć minut.
Może poczeka na koniec pracy?
Tak, czy inaczej nie planował porzucać zespołu bez dokończenia otwartych zadań, więc wkładał całą swoją energię w to, by wykonać je jak szybciej i jak najbardziej przejrzyście, by ten, kto go zastąpi nie miał trudności z odczytywaniem kodu.
-Jimin? - Głos Sobong wyrwał go z zaaferowanego naparzania w klawiaturę.
Podniósł na nią wzrok, ale ona wpatrywała się w wejście do ich wspólnej przestrzeni biurowej. Podążył za jej spojrzeniem i...zobaczył Tae.
Chociaż Jimin był zazwyczaj pragmatyczny, tak teraz głowa się wyłączyła, a emocje krzyczały, że to jest dzień, w którym zostanie sam. Dostrzegł bladość jego twarzy, spłoszony, przepraszający wzrok i drżące dłonie. Park nie zorientował się kiedy wstał, widząc partnera takim...po prostu podniósł się z fotela i już był przy nim. Tak było zawsze, gdy Tae cierpiał, to chciał go mieć przy sobie, odgrodzić od świata. Pozwolić się na sobie oprzeć.
Chwycił go pod ramię i zaciągnął do małej przestrzeni socjalnej, błagając, by nikt nie planował teraz picia kawy.
-Mów - poprosił, pocierając jego trzęsące się ramiona.
-Jimin ja...JK poszedł na randkę, a ja się czuję, jakby mnie zdradził, a myśląc to, czuję, jakbym zdradzał ciebie i...dotarło do mnie, że on nigdy nie będzie tylko przyjacielem. Mogę nic nie zrobić, ale zawsze będę myślał, że chciałbym i...uświadomiłem sobie, że zawsze byłeś jedyną osobą, której mówiłem wszystko, a to jest coś, co powinienem był lepiej przemyśleć i nie zasypywać cię tym w pracy...Ale nie potrafiłem być nigdzie indziej, jak tylko przy tobie, to nie ma sensu. Zawsze powinienem być przy tobie, ale... - w końcu zamilkł i uciekł wzrokiem, a Jimin czuł, że zaczyna się dusić. Kilka zdań, a każde cięło do głębi.
Gula lęku, która zasiadła mu w gardle, nie tylko utrudniała mówienie, ale i ograniczała swobodę oddechu. Stan tak podobny do tego, którego doświadczył przy ich nieudanych oświadczynach.
-...ale chcesz być przy nim - dokończył za niego szeptem.
-Przepraszam - Kim rozszlochał się, łapiąc Jiminowej koszuli - nie wiem, co mam robić.
Park przycisnął go mocno do swojej piersi i pociągnął nosem, chociaż wciąż udawało mu się zwalczyć łzy.
-To w porządku kochać kogoś innego - zapewnił go z mocą, której sam potrzebował. Czy jeszcze przekonywał jego, czy już siebie? - wiem, że...próbowałeś.
-Nadal chcę próbować.
-Naprawdę? - Dopytał łagodnie - czy przyszedłeś tutaj do mnie, bo chciałeś, żebym cię zatrzymał?
CZYTASZ
Granice przyzwolenia [Vmin I Yoonmin I Taekook]
Fanfiction[zakończony, +18] Jimin i Taehyung są ze sobą w otwartym związku. Ten rodzaj relacji sprawdza się u nich od lat i pomimo początkowego sceptycyzmu, czują że dzięki niej mogą pełniej dbać o swoje potrzeby. Jak jednak poradzą sobie z burzą, która przy...