Zakończył prezentację, a sala wykładowa wypełniła się głośnymi brawami. Spojrzał w bok, przyłapując Mina na zafascynowanym spojrzeniu. Odpowiedział mu na nie uśmiechem.
Odkładając skromność na bok, naprawdę dobrze sobie poradzili.
Ostatecznie w dniu wyjazdu Sobong poinformowała ich, że nie może jechać, bo Chin ma wysoką gorączkę, a Samko sam został pokonany przez grypę. Zatem byli tutaj we dwóch. Prezentując zarówno swoje projekty, jak i dzieląc się projektami nieobecnych, które również starali się przedstawić, jak najbardziej szczegółowo.
Udało się na tyle, że grupka ludzi już wędrowała w ich stronę, by wcisnąć Yoongiemu wizytówki i umówić się na spotkania biznesowe.
-Chyba wyszło nieźle - powiedział Jimin, zeskakując z podestu i zajmując miejsce po lewej stronie szefa.
-Powinieneś mówić za nas wszystkich, ludzie cię słuchają.
-Ciebie też słuchali - zaprotestował, chociaż musiał przyznać, że nieco zbyt mocno skupił się na tym, jak Min wyglądał i gestykulował, niż na samej treści jego wypowiedzi.
-Hmmmm - mruknął w odpowiedzi mężczyzna, ale nie podjął tematu, bo grono zainteresowanych ich aplikacjami, zaczęło się powiększać.
Wyrwali się z tłumu dopiero półtorej godziny później i Jimin z westchnieniem ulgi oparł się na ramieniu swojego szefa, chociaż szybko tego pożałował, gdy Yoongi rzucił mu spłoszone spojrzenie.
-Naprawdę dobra robota - powiedział Min, odsuwając się od niego - stawiam drinka.
-Za to, to stawiasz dwa - poprawił go, udając, że nie zauważył odrobiny sztywności, która wkradła się między nich.
Mężczyzna uśmiechnął się do niego szeroko i skinął głową.
-Widziałem bar naprzeciwko naszego hotelu.
-Świetnie - odpowiedział krótko, chociaż nie miał pojęcia, o jakim barze mówi Min. Wychodząc sam był zbyt spanikowany faktem, że mają jeden wspólny pokój, a za kilkadziesiąt minut miał zaprezentować owoce pracy nie tylko swoje, jak uprzednio zakładał, ale również Sobong i Samko.
Dlatego teraz pozwolił się prowadzić, porządkując myśli.
Nieźle im szło. Nie tylko jeśli chodzi o pracę, ale o ich relację. Po poprzedniej kłótni, nie pozostały już ślady, a nawet wydawało się, że dzięki drobnemu wyklarowaniu Mina, zyskali nieco pewności co do swoich intencji.
Jimin był zakochany, ale miłość do Tae była tą nadrzędną. Dlatego teraz wiedział, jakiej granicy nie przekraczać i rozumiał skąd pochodzą jego impulsy względem szefa.
Yoongi...cóż on też na pewno coś do niego czuł, ale Park nie zakładał, że zrobi cokolwiek w tę stronę. Min nie należał do osób, które próbowały by wchodzić w czyjąś relację romantyczną, a dodatkowo pod względem ograniczeń, narzucanych im przez firmę, sam miał więcej do stracenia. Był szefem. Jego odpowiedzialność była znacznie szersza, niż Jimina.
Tak więc...byli bezpieczni.
Czy było boleśnie przebywać koło mężczyzny, który potrafił wywołać szybsze bicie serca jednym spojrzeniem?
Tak.
Ale zawsze wiedział, że dobry związek, to nie tylko zyski, ale i wyrzeczenia. Na które był gotów.
Tak przynajmniej brzmiała teoria.
*
Jimin zaśmiał się i zachwiał, próbując włożyć kartę, by otworzyć ich drzwi. Uparty kawałek plastiku nie chciał z nim współpracować, więc oparł się całym ciałem o ścianę, by je ustabilizować i spróbować włożyć kartę odwrotnie.
CZYTASZ
Granice przyzwolenia [Vmin I Yoonmin I Taekook]
Fanfiction[zakończony, +18] Jimin i Taehyung są ze sobą w otwartym związku. Ten rodzaj relacji sprawdza się u nich od lat i pomimo początkowego sceptycyzmu, czują że dzięki niej mogą pełniej dbać o swoje potrzeby. Jak jednak poradzą sobie z burzą, która przy...