/11/

290 25 72
                                    

Jimin odebrał swojego zamówionego drinka i odwrócił się tyłem do lady. Od dobrej godziny rozmawiał ze swoimi pracownikami i ich rodzinami, teraz pozostało mu czekać na partnera, z którym zawsze najlepiej się bawił. Co roku firma organizowała ogromne spotkanie dla pracowników wszystkich działów i ich rodzin. Z jedzeniem, alkoholem i masą atrakcji, a dla przyjezdnych również z noclegiem. Większość spędzała czas na ogromnych trampolinach, skakała do pianek, zabijała się na laser tagu lub grała w kręgle.

Imprezy firmowe były tymi, na których się świetnie czuł, traktując współpracowników, jako przedłużenie swojej grupy przyjaciół, ale...wolał mieć przy sobie Tae, który przed godziną skończył prowadzić warsztaty dla dzieciaków w szkole.

Akurat obserwował, jak mały Chin wpada z impetem na Samko, niemalże go przewracając i zaśmiał się rozbawiony, nim nie przerwało mu ciche chrząknięcie.

Yoongi.

Również odebrał swojego drinka i patrzył na niego skruszony. Park powrócił wzrokiem na tłum, by nie skupiać się zbyt długo na szefie. To nigdy nie wychodziło mu na dobre.

-Jimin... - zaczął Min, a on miał ochotę od razu się stąd zawinąć. Pozostał jednak w miejscu, bo nie miał zbyt szerokiego manewru ucieczkowego, ale też wiedział, że sytuacja między nimi jest daleka od akceptowalnej.

Mężczyzna wyraźnie zachęcony jego brakiem zjadliwej uwagi, kontynuował:

-Miałeś rację, to nie było w porządku. Wyciągnąłem pracę i się nią zasłoniłem, bo to jedyne co nas łączy.

Zmarszczył brwi, słysząc jego wypowiedź. Chyba nie za bardzo wiedział, dokąd ona prowadzi, a to przy szefie zdarzało mu się zdecydowanie zbyt często. Jeśli jednak chciał wyklarowania, to musiał się pospieszyć, bo do budynku wszedł właśnie Tae. Jimin widział, jak partner stanął przy ladzie, by oddać swój płaszcz, miał może dwie minuty, nim Kim go teraz znajdzie.

-Co masz na myśli? - Zapytał, skupiając się na Yoongim, a jego serce zabiło mocniej, jakby robił coś niewłaściwego.

Min zarumienił się i zajrzał do swojego drinka, jakby tam mógł uzyskać podpowiedź.

-Byłem zazdrosny...i zanim zaczniesz...wiem, że nie mam prawa. Będę to lepiej trzymał w sobie, tylko...w tamtym momencie to zaskoczyło też mnie.

-Yoongi, wiesz, że ja...no wiesz...Tae - powiedział delikatnie, bo z jakiegoś powodu bardzo żałował mężczyzny przed sobą, czuł nawet impuls, który pchał go do przytulenia. Stłumił go jednak i zerknął na otwartą przestrzeń, poszukując partnera. Znalazł go. Chin musiał zaatakować go w drodze do baru i teraz uwiesił się na jego nodze.

-Wiem - głos Mina był zdecydowany, a może nawet lekko ostry - nie chcę nic od ciebie, ale sytuacja w pracy była ostatnio hmmm...mało sprzyjająca, a chociaż myślałem, to nie wymyśliłem, jak mogę to zmienić, nie mówiąc ci prawdy.

-Kosz owoców - podrzucił Jimin.

-Hmm?

-Załatwiłby sprawę...no może też jakaś podwyżka - fantazjował dalej, czując naglącą potrzebę, pozbycia się okropnie gęstej atmosfery.

-Serio Park? - Bąknął Yoongi, zdobywając się na delikatny uśmiech - kosz owoców?

-Popieram. Kosz owoców zawsze - Tae dołączył się do rozmowy w najbardziej fortunnym momencie - a o czym mówimy?

-O tym, jak przepraszać pracowników - odpowiedział wymijająco Jimin i mimowolnie skamieniał, gdy Kim musnął go ustami na powitanie.

Co jest z nim nie tak? Zawsze się witali w ten sposób, a teraz...czuł, jakby to było nie na miejscu. Nie chciał krzywdzić Yoongiego? Może i szlachetne, ale zupełnie zbędne. Przed chwilą sam mu przypomniał, że jest w związku. Poza tym fakt, że szef był o niego zazdrosny, nie musi nic znaczyć, prawda? Możemy być zazdrośni nie tylko o osoby, które kochamy.

Granice przyzwolenia [Vmin I Yoonmin I Taekook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz