/22/

338 28 182
                                    

Zamknięcie związku go uwolniło. Czuł, że w miejsce "tak, ale..." pojawił się wielki baner z napisem "nie". "Nie" na najmniejszy przejaw zainteresowania kimkolwiek, kto nie był Tae.

To było jak oddech.

Powiedział mu wszystko, przyjął jego obawy, zaskoczył się relacją z Jungkookiem, ale czuł, że nie ma prawa się wkurzać. On pierwszy zaczął tę plątaninę emocji.

Był wolny...

...Na tych kilka dni, nim serce znów nie szarpnęło się do Yoongiego.

Euforia przeminęła, a on czuł, że rozpacz dyszy mu w kark. Nie pozwalał się jej porwać, chociaż ciągle uciekanie było wykańczające.

Robili co mogli. Rozmawiali. Zmieniali. Chodzili na kompromisy. Co jeszcze musiało się zdarzyć, by był w końcu spokojny?

Zaczął się łapać na tym, że czuje złość na siebie, na świat, na Yoongiego, że ich drogi się skrzyżowały. Przed spotkaniem z nim, nie wiedział, że może chcieć więcej. Nie czuł, że musi chcieć więcej.

Teraz, gdy już tego zaznał, to nie potrafił wyrzucić z głowy. Jego ciała, jego głosu, tego, jak perfekcyjnie współpracowali w pracy, tego, że Yoongi nie był kruchy, więc nie musiał się o niego martwić na każdym kroku.

Przy nim czuł się swobodniejszy.

A ten cholerny baner "nie" uderzał go po oczach.

Miał dość. Biorąc wszystkie zasady i wartości w które wierzył, wszystko to... prowadziło do jednego rozwiązania. Przecież cały czas się kochali, byli przyjaciółmi i chociaż bywało ciężko, to czuł, że może polegać na Tae. Okazywali to sobie każdego dnia. Od wspólnych uśmiechów nad kubkiem kawy, do głupiego "nie zapomnij, że dziś jedziemy na zakupy".

Chciał wierzyć, że to przejściowy kryzys i miał nadzieję, że swoją decyzją pomoże im szybciej z niego wyjść.

Nigdy o tym nie rozmawiali, czasem docierały do nich jakieś plotki, ale nawet wtedy nie podejmowali tematu. Nie w tych realiach, nie w Korei, ale teraz...Jimin był naprawdę zdesperowany. Nie mogli wziąć ślubu, a póki nie planowali się wyprowadzać, to i oświadczyny zawsze zdawały mu się czymś...nierealnym. Teraz natomiast brzmiały, jak najbardziej rozsądne rozwiązanie.

Nie idealne, ale najlepsze jakie miał.

Wiele nadziei wiązał z tym, wydawałoby się prostym pytaniem. "Czy spędzisz ze mną resztę życia?" szeptało mu do ucha bajki o uśmiechu partnera, głębokim porozumieniu i oddychaniu pełną piersią. A do tego jacuzzi, masaże i drinki w hotelowym barze. Klasycznie, prosto i, jak wierzył, w guście Tae.

Potrzebował jednak pierścionka i tutaj do akcji wkraczał Hoseok, bo obawiał się, że samotna wyprawa, zbyt łatwo pozwoli mu się wycofać. Przyjaciel nie należał do osób wybitnie trzymających sekrety, ale tym razem naprawdę powinien dochować tajemnicy.

*

Spotkali się w piątek w centrum miasta, a gdy Park wyjaśnił sprawę, to Hoseok omal się nie udusił z ekscytacji, której sam osobiście nie podzielał. Pozwolił mu na radość, odpowiadając na nią na tyle żywo, na ile współgrały z tym fale mdłości. Jung był pierwsza osobą, która wiedziała o ich związku i zawsze żarliwie im kibicował, pamiętając o ich wszelkich rocznicach nierzadko lepiej, niż oni sami. Nie wyobrażał sobie lepszego towarzysza w wybieraniu pierścionka dla Tae.

-Nie myślisz, że to...oklepane? - Zapytał przyjaciela, przystając przed ogromną witryną u jubilera.

-Jasne, że tak - odpowiedział swobodnie Jung - tak samo, jak wasza ckliwa, nienaruszalna miłość.

Granice przyzwolenia [Vmin I Yoonmin I Taekook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz