/21/

306 26 139
                                    

Następny dzień nie był lepszy. By być kompletnie szczerym, Jimin musiałby przyznać, że był nawet gorszy. Nie wiedział, czy obudził go budzik, czy pulsujący ból głowy...a może fakt, że nie mógł oddychać. Nie miał jednak czasu roztkliwiać się nad powodami, to i tak niczego nie zmieniało. Wytoczył się z łóżka i jak uprzednio znalazł Tae nad lunchowym pudełkiem.

-Dzień dobry - wymamrotał, opierając głowę na jego ramieniu.

-Cholera...ja to śniadanie powinienem smażyć na twoim czole - westchnął Taehyung i odwrócił się do niego przodem, przykładając swoją chłodną dłoń do Jiminowego policzka. Wtulił się w nią, czując ukojenie w swojej gorączce - może zostań w domu?

-Nie mogę, dopiero co wróciłem z urlopu.

Kim jeszcze raz westchnął potężnie i odkleił się od niego, by zajrzeć do szuflady, w której trzymali leki.

-Nie mamy za wiele - mruknął niezadowolony, zerkając na niego z przestrachem.

-To nic, mam zapasy w pracy.

-No dobrze - odpowiedział tonem, który świadczy o tym, że podjął decyzję - nie chcę, żebyś prowadził w tym stanie, a do chodzenia też się nie nadajesz, nawet gdyby nie panowała katastrofa na dworze. Zatem zawiozę cię do pracy, a odbiorę cię wracając ze studia.

-Nie musisz - zaprotestował, dopiero teraz przenosząc swoja uwagę za okno, gdzie wiatr wziął sobie za cel wyrwanie wszystkich drzew, rosnących po drugiej stronie ulicy.

-Zjedz śniadanie - rzucił Tae, wyraźnie nie mając zamiaru pozwolić się odwieść od postanowienia, po czym wyszedł z kuchni.

                       Chociaż choroba postępowała, to jego małym osiągnięciem było to, że nie pracował mniej wydajnie, niż wczoraj. Nadal żałośnie powolnie, ale przynajmniej konsekwentnie. Skupiał się na swoich zadaniach, nie wdając się w rozmowy z Sobong, która co jakiś czas rzucała mu niezbyt pochlebne uwagi z biurka obok, nakłaniając do powrotu do domu. Zignorował również Yoongiego, który przywitał go zirytowanym warknięciem, widząc, jak Park wtacza się do kuchni, by napełnić kubek kawą. Przyjacielskie zaproszenie na obiad, ze strony Samko, skwitował jedynie zbolałym uśmiechem i tak...godzina toczyła się za godziną, a on był sfrustrowany swoim żałosnym stanem i tym, że najwyraźniej podpada wszystkim ludziom, z którymi dzielił biurową przestrzeń.

Kim co jakiś czas wysyłał mu zatroskaną wiadomość, a to była prawdopodobnie najjaśniejsza część dzisiejszego dnia. W ich relacji nie było zbyt wielu momentów, gdy to Taehyung się nim opiekował, więc te drobne gesty niezwykle rozczulały Jimina.

Prawie, jakby mógł pozwolić sobie na słabość.

-Krótkie ogłoszenie - powiedział Yoongi, gdy tylko otworzył drzwi do swojego gabinetu. Jimin poderwał głowę, by w pełni skupić się na słowach szefa - jutro ruszamy z nowym projektem, w którego szczegóły wprowadzi was... sam prezes. Spotkanie mamy ustawione na godzinę czternastą. Zatem...pamiętajcie proszę, by wrócić na czas ze swojej przerwy lunchowej i postarajcie się wypocząć, bo najbliższe tygodnie będą zapewne intensywne.

-Prezes? - Samko odchylił się na swoim fotelu, pocierając jednodniowy zarost - szykuje się coś dużego?

-Tak - Yoongi wepchnął dłonie do kieszeni spodni - nadchodzą zmiany w firmie, ale nic, czego musicie się obawiać. Więcej usłyszycie jutro. Tymczasem...wracajcie do domu. Korzystajcie z ostatnich spokojnych chwil.

-Do domu...-powtórzyła po nim Sobong - tak...teraz?

-Teraz - Min obdarzył ją, tak promiennym uśmiechem, że Jimin poczuł iskierkę zazdrości, którą pospiesznie zalał wiadrem wyrzutów sumienia.

Granice przyzwolenia [Vmin I Yoonmin I Taekook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz