/20/

323 27 128
                                    

Docelowe miejsce randki...zaskoczyło Jimina, ale nie zamierzał narzekać. Tae bywał ekscentryczny, więc powinien przewidzieć, że włożenie koszuli, może się obrócić przeciwko niemu, nim nie zyska pełnego wglądu w sytuację. Nie skupiał się na tym za bardzo, gdy z puszką zimnej coli rzucali piłkami do ruszającego się kosza, ani gdy próbowali wepchnąć krążek do bramki przeciwnika.

Czy przyciągali spojrzenia? Bez wątpienia. Aczkolwiek robili to nawet w miejscach bardziej...odpowiednich do jego ubioru.

Stoczyli kolejną walkę, tym razem wykonując skomplikowany taniec i...Jimin w końcu miał możliwość wygrania.

Spojrzał zaskoczony na partnera, który uśmiechał się do niego ze swojego podestu. Był zmęczony i zapewne niewyspany, a mimo wszystko zdecydował się tutaj z nim przyjść.

-Wracamy? - Zapytał, doskakując do Tae i bezwiednie oplatając go ramieniem.

-Masz dość? - Zaczepka partnera szła w parze ze szturchnięciem barkiem, ale niespecjalnie się tym przejął.

-Myślę, że ty masz, ale jeśli to sprawa honoru, to możemy przyjąć, że ja ledwo stoję na nogach.

Kim natychmiast spochmurniał, jakby Jimin rzucił w niego, jakąś obraźliwą uwagą i wysupłał się z objęć, po drodze chwytając go za dłoń.

-Przepraszam - wymamrotał.

-Za? - Zdziwił się Park, kompletnie nie rozumiejąc zmiany, która nastąpiła.

-Chciałem zabrać cię na randkę...

-Zabrałeś.

-Na taką na którą zasługujesz - dojaśnił Taehyung.

-Nie wiem co to za kategoria randki - przyznał Jimin - ale ta mi się podobała...nawet jeśli nie tego się spodziewałem.

Tae wydawał się być wdzięczny za jego zapewnienie, bo pocałował go w policzek i ruszył do wyjścia.

*

Jego urlop ostatecznie dobiegł końca i w poniedziałkowy poranek Jimin obudził się w pustym łóżku. Nie po raz pierwszy, a patrząc po ostatnich tendencjach Tae...również nie po raz ostatni. Chociaż gardło drażniło go swoim drapaniem, a zatkany nos nie ułatwiał oddychania, odrzucił ciepłą kołdrę. Otulając się szlafrokiem zawędrował do kuchni, gdzie partner stał przy kuchence, a w połowie wypełnione pudełko do bento stało tuż obok. Chociaż nie był fanem kuchni Taehyunga (nie wierzył, że ktokolwiek dobrowolnie stałby się jej fanem), to potrafił docenić jego starania. Przesolone, przypalone, czy niedoprawione...nie miało to znaczenia, gdy wiedział ile wysiłku wkłada w to partner. A naturalnie, gdy Kim zaczął nową pracę, to Jimin nie dostawał pudełek z jedzeniem.

-To dla mnie? - Zapytał delikatnie, by nie zaskoczyć zaaferowanego Tae.

-Tak.

Partner przeniósł małe kiełbaski do osobnej przegródki pudełka i zabrał się za krojenie jabłka.

-Dziękuję - nachylił się do krótkiego pocałunku - lubię, jak mi gotujesz.

-Oczywiście, w końcu jesteś masochistą - wymamrotał Kim, z uwagą obierając skórkę.

-Pewnie będę musiał dziś zostać dłużej w pracy - przyznał, wciąż przyklejony do jego pleców.

-W porządku - powiedział Taehyung na tyle swobodnie, że Jimin uwierzył, że nie przebiegały mu właśnie przez głowę myśli o jego ostatnim pocałunku z Yoongim.

Z Yoongim, którego nie widział od tamtej pory.

Sam od kilku dni usilnie odpychał natrętne wspomnienia, nie tylko będące obrazami, ale i realnym, pożądliwym dotykiem na skórze. Nie wiedział, jak ma udawać przy swoim szefie, że nie rozpamiętuje tej chwili uniesienia, ale miał nadzieję, że Min będzie intensywnie udawał razem z nim.

Granice przyzwolenia [Vmin I Yoonmin I Taekook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz