XXVII

823 51 12
                                    

- Mogę już wyjść? Trochę mi szyja zdrętwiała - spojrzałem na Jisunga który faktycznie siedział w nietypowy sposób pod fotelem. Zaśmiałem się cicho widząc jego skrzywioną minę.

- Tak, musimy iść i w razie co osłaniać ich tyły. Chodź - powiedziałem po czym pomogłem chłopakowi wstać z ziemi. Widząc jak nieudolnie to robi, prychnąłem pod nosem - Może jednak lepiej zostańmy w aucie.

- Nie ma kurwa opcji. Wolę zginąć na polu bitwy niż w aucie zdany sam na siebie bierzesz mnie i chuj. - otworzyłem drzwi pojazdu wysiadając z niego. Uśmiechnąłem się widząc jaką minę przyjął Han i jak niechętnie wykonywał każdy ze swoich ruchów.

- Jak zginiesz to cię zabije - powiedziałem po czym złapałem go za rękę kierując się tam gdzie chłopaki.

- Wzajemnie. - wciąż trzymając Jisunga weszliśmy w odrapaną uliczkę. Wyglądała jak z horroru. Wiedziałem że bez problemu chłopcy sobie poradzą, jednak bałem się że Han, ucierpi na tym psychicznie. Nie chciałem tego, nie mogłem pozwolić by kolejna osoba na tym ucierpiała.

Jisung skulił się lekko przysuwając bliżej mnie. Bał się ale nie chciał tego okazać. Wiedział że jeśli to pokaże to nas cofnę. Wyciągnąłem z kieszeni broń, jedną ręką odblokowując magazynek. Pocisk trafił do lufy czekając na strzał. Weszliśmy z Jisungiem do małej ślepej uliczki.

- Czemu? - wyszeptał stając za mną.

- Ktoś nas obserwował. A teraz cicho - powiedziałem przykładając do jego ust palec. Polizał go po czym zachichotał cicho. Przewróciłem oczami patrząc w stronę wejścia do uliczki. Było na tyle ciemno że na pewno nikt z ludzi nas nie zobaczył. Po chwili poczułem wibracje w telefonie.

BangChan:
Uważajcie na wejściu przy ulicy stoją ochroniarze. Trochę napakowani ale raczej nic wam nie zrobią. My jesteśmy już w barze.

Odetchnąłem z ulgą widząc wiadomość. Nic im nie jest.

Ja:
Dobra, jesteśmy w tyle więc raczej już do was nie zajrzymy. Trzymajcie się.

Schowałem komórkę do kieszeni. Musieliśmy wyjść z tej ślepej uliczki. Nie mogliśmy siedzieć tu cały czas, a następnie wrócić razem z chłopakami. Spojrzałem na bruneta który z lekkim uśmiechem mi się przyglądał.

- Idziemy? - zapytał po czym splótł swoje palce z tymi moimi.

- Tak Ji. Idziemy. - pociągnąłem go za sobą wychodząc z uliczki i kierując się w stronę baru. Nie chciałem tam iść. Ale to ja musiałem się rozprawić z osobą, która niegdyś była moim najlepszym przyjacielem.

Ruszyłem biegiem trzymając młodszego za rękę. Wiedziałem że się już z męczył bo zaczął głośno sapać, na co się zaśmiałem. W łóżku tak szybko się nie męczył. Skierowaliśmy się w odpowiednią stronę prowadzącą do baru. Zatrzymałem się jednak widząc dwójkę osiłków stojących przed nami. Minimetry od mojego nosa.

- Ty - szepnął mi Jisung prosto do ucha - Idź, ja sobie poradzę - powiedział po czym pocałował mnie za uchem - Mówię serio, w szkole biłem się najlepiej. - kiwnąłem głową wierząc mu na słowo. Puściłem jego dłoń po czym biegiem ruszyłem ku budynkowi. Wiedziałem że za mną biegną, ale po chwili usłyszałem głos anioła.

- E! Palanty! Tu jestem - zaśmiałem się ze słów Jisunga, który nawet w takich sytuacjach nie odpuszczał sobie obelg.

Mężczyźni faktycznie przestali mnie gonić a zajęli się Jisungiem. Naprawdę mocno wierzyłem że sobie z nimi poradzi. Miał pistolet, w razie co może go użyć. Wbiegłem do pomieszczenia, z którego dochodziły strzały. Kilka przerażonych osób leżało na podłodze skulonych. Zobaczyłem jak Felix trzyma Mohoa za kark, trzymając broń przy jego skroni.

Drive ~ minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz