18

138 14 1
                                    

Pov: Pablo Gavi

Było po 8 gdy skończyłem rozmawiać z Robertem. Postanowiłem o 9 iść do Paulo i porozmawiać z nim tak jak było to planowane. Jednak nie było to takie proste, bo muszę przedrzeć się przez salon w którym siedzą te dwa debile...

Dobra. Raz. Dwa. Trzy. Wychodzę. O dziwo jeszcze żyłem. Poszedłem do kuchni by wziąć sobie coś na szybko do jedzenia. Za mną się ktoś pojawił i dźgnął mnie w plecy.

- Chcesz tosty?

- No.

- Tylko są lekko przypalone i dlatego Piotrek już ich nie chce. A poprzednie które wyszły mi zdecydowanie lepiej mi wpierdolił.

- Eee... Okej. Ja za chwilę będę szedł do Dybali.

- Nie ma takiej potrzeby. Zaprosiłem go tutaj na obiad.

- Aaa. To nawet lepiej. A o której będzie?

- Około 13.

***

Nastała określona przez Nicolę godzina. Wyszedłem z pokoju i usiadłem na kanapie. Zieliński klepał Zalewskiego po głowie a ten ewidentnie tracił cierpliwość.

- Zostawisz mnie?

- Nie.

- Kurwa! Zostaw! To boli!

I w tym momencie Dybala postanowił otworzyć drzwi i wejść do mieszkania. Bez pukania ani nic takiego.

- Eee... Chyba nie odpowiedni moment...

Miał już wyjść z budynku.

- Nieee. Jest odpowiedni. Musimy prozmawiać.

Paulo nieco przestraszony zachowaniem Zielińskiego i Zalewskiego usiadł z samego brzegu kanapy. Nie dziwię mi się.

- To co? Namyśliłeś się?

- Tak. Myślę, że mogę się udać na wypożyczenie do końca tego sezonu.

- No i super. Xavi będzie ze mnie i Roberta dumny. A własnie czas by do niego wrócić. Znaczy... Do Hiszpanii.

- Masz jakiś lot powrotny?

- Eee nie?

- To ja nam go ogarnę.

- Okej.

Czy od tego się zaczęło...? | Lewandowski x GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz