30

128 10 0
                                    

***

Byliśmy już w tym punkcie. Tak jak jeszcze kilka, czy tam kilkanaście dni temu planowaliśmy, przyszliśmy tutaj z kocykiem. Rozkładałem go, co wcale nie było takie łatwe, bo podwiewał go wiatr. Ale Gavi mi pomógł i jakoś wyszło. Kocham te miejsce. Mógłbym tu spędzać całe dnie i noce. Podszedłem do drewnianej barierki. Spojrzałem w dół. W sumie to było tam coś na kształ przepaści, na której dnie, rosły gęsto drzewa. Dalej za gęstymi drzewami, była chyba jakaś łąka. Z daleka widziałem kolorowe kwiaty na niej. Ciekawe, czy da radę tam zejść? Postanowiłem spytać Gavi'ego. W końcu to on "lepiej" zna te tereny.

- Pablo?

- No?

Spojrzałem na Hiszpana. Myślałem, że siedzi na kocyku, ale stał obok mnie, oparty o barierkę.

- Da radę tam zejść?

- Hm... Nie jestem pewien, ale tam dalej chyba są schody. Ale to w chuj dużo schodzenia.

Przytuliłem do siebie Gavi'ego.

- Kocham cię. Wiesz?

- Wiem.

Przytuliłem go mocniej po czym puściłem. Uklęknąłem, by zawiązać buta. Ale to był dopiero początek mojego planu. Jak już to zrobiłem przeszedłem do wyciągnięcia małego pudełka z mojej kieszeni. Chyba nie muszę mówić co to było...

- Gavi... Czy ty... Wy-...

- TAK! BOŻE! OCZYWIŚCIE!!!

Nie dał mi nawet dokończyć zdania. Odrazu się na mnie rzucił. Nie mogłem, sobie wymarzyć lepszego dnia z lepszym mężczyzną. Zaraz moim mężczyzną... Tylko jak ja to wytłumacze dziewczynką...? By tamta sytuacja nie musiała się powtórzyć.
_______________________________________

Koniec. Mam nadzieję, że jest to w miarę zrozumiale napisane, bo różnie z tym bywa u mnie... (Zdaje sobie z tego sprawę, że ostatnie rozdziały były chujowe)

Czy od tego się zaczęło...? | Lewandowski x GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz