Rozdział XVII

21 3 0
                                    

Aut. Rozdział napisałam 24 lutego 2024. Napisany z perspektywy Itachiego. Miłego czytania,kochani.

30. 10. 2017

*Itachi*

Nie mogłem uwierzyć w to, że Kyōko wyruszyła na misję bez nikogo. Mieliśmy razem się tam udać. Wyruszyłem dzień po jej wyprawie do Amegakure. Podróż minęła dość szybko, jednak znalezienie mojej ukochanej zajęło więcej czasu, niż myślałem. Wpadłem do znajomego z tej wioski. Miałem informacje, że dzisiejszego dnia wraca z misji. Wpadłem do jego domu niczym burza.

-Powiedz...gdzie one są. Musisz coś wiedzieć.-powiedziałem, patrząc na Deidarę.

-Stary, wyluzuj. Byłem na rozeznaniu, porwane kobiety wróciły poza jedną. To Konan...nie wróciła. Dostałem we wskazane miejsce...chłopie, tam była istna masakra. Ośmiu mężczyzn zmasakrowanych. Trzech z nich było w księdze Bingo. Mijając ich... usłyszałem krzyk. Radzę ci... biegnąc do szpitala. Znajdziesz tam Konan i niejaką...Kyōko. Chyba o nią ci chodzi, bo ma na czole przepaskę ze znakiem Konohy. Itachi...to nie będzie przyjemny widok. Kiedy znalazłem je obie...to...Kyōko była cała we krwi, miała mnóstwo ran na rękach i twarzy. Jej stan...jest krytyczny. Biegnij do niej.-wyznał zmartwiony Deidara.

Wybiegłem z jego domu i od razu pognałem do szpitala. Po uzyskaniu informacji gdzie leży moja ukochana, udałem się tam. Przed salą siedziała zdenerwowana Konan. Nie wyglądała najlepiej.

-Co z nią?-zapytałem zmartwiony, po czym usiadłem obok niej.

-Źle. Bardzo źle, Itachi. Nie dałam rady...jej uratować. Udało mi się jedynie tymczasowo zatrzymać krwotok. Ona...ona może w każdej chwili umrzeć. Zanim...straciła przytomność...kazała mi powiedzieć tobie...że...ona cię kocha. Ona chyba chciała dać ci szansę. Sądziła, że nie będzie mogła wyznać ci tych dwóch słów.-odpowiedziała roztrzęsiona Konan.

-Spokojnie. Kyōko jest silną kobietą i na pewno wszystko będzie dobrze. Idź... odpocznij, a ja będę tu czekał na informacje. Powiadomię cię, jeśli będę coś wiedział.- powiedziałem ze łzami w oczach.

Kiedy Konan odeszła, wparowałem do sali gdzie leżała Kyōko. Nie dałem się wyprosić ze środka. Musiałem być przy mojej ukochanej. Jednak kiedy usłyszałem dobrze znany mi dźwięk pisku maszyny, odsunąłem się. Stałem jak sparaliżowany. Ona nie może umrzeć. Nie mogę jej stracić, nie teraz gdy jest szansa, abyśmy znów byli razem. Chciałem, aby to wszystko było jedynie złym snem, z którego da się obudzić. Zrobię wszystko, aby być dla niej lepszym mężem, niż byłem. Kyōko jest moim promykiem nadziei na lepsze życie. Przy niej czułem się szczęśliwy. Moja ukochana była w stanie krytycznym, a jej wygląd mówił sam za siebie.

-Kyōko...walcz...nie poddawaj się...wróć do mnie, do naszych dzieci. Nie rób nam tego...nie umieraj...błagam...Kyōko...wróć...obudź się.-szeptałem zdruzgotany. Tak bardzo chciałem, aby była cała i zdrowa. Pragnę, tylko aby wróciła ze mną do domu.




Medycy przywrócili pracę serca mojej ukochanej. Siedziałem przy niej cały czas. Nie ruszałem się z miejsca no, chyba że do łazienki. Chciałem być przy niej, aż nie otworzy oczu. Martwiłem się o nią jak nigdy wcześniej. Bez niej nie chcę wracać do Konohy, do naszego domu. Musiałem powiadomić Hokage o tym, co się wydarzyło. Muszą wiedzieć o stanie zdrowia, Kyōko. Wyjąłem kartkę i szybko zacząłem pisać wiadomość.

,,Drogi Hokage. Jestem w Amegakure tak, jak prosiłeś. Udało mi się dowiedzieć, gdzie jest Kyōko. Niestety nie mam dobrych wiadomości. Ona jest w krytycznym stanie. Uratowała wszystkie porwane kobiety i zabiła porywaczy jednak jakim kosztem? To wszystko moja wina! Przez to, co się wydarzyło kilka lat temu, Kyōko jest w takim stanie. Dlatego wybrała wykonanie misji w pojedynkę, aby nie przebywać w mojej obecności. Będę stale informować o stanie zdrowia mojej ukochanej. Wrócę dopiero, wtedy gdy ona się obudzi i będzie mogła ruszyć w drogę powrotną. Przekaż Tsunade, żeby nie martwiła się. Uchiha Itachi.''

Przyzwałem kruka i przyczepiłem do jego nogi wiadomość. Wypuściłem go w kierunku Konohy. Miałem nadzieję, że dość szybko dostarczy tę wiadomość do rąk Kakashiego. Ponownie usiadłem obok Kyōko, chwytając jej dłoń. Chciałem, aby się obudziła, spędziła ze mną kilka dni, zanim byśmy wyruszyli do Konohy. Spojrzałem na jej okaleczoną twarz ze łzami w oczach.

-Wracaj do nas...chcę, aby wszystko było tak jak dawniej. Chcę, abyś nadal była moją żoną. Kocham cię moja księżniczko. Nie zniosę ani jednej chwili bez ciebie u mojego boku. Nie chcę innej kobiety...ja...chcę jedynie ciebie.-wyszeptałem ze smutkiem w głosie. Nie puszczałem dłoni mojej ukochanej. Po raz kolejny czułem bezsilność, mogłem jedynie czekać i mieć nadzieję. Kolejny raz bałem się, że stracę moją ukochaną bezpowrotnie. Żałowałem tego, co zrobiłem. Miałem jednak cichą nadzieję, że zapomnimy o tym i zaczniemy wszystko od nowa. Zbyt wiele dla mnie znaczyła, co uświadomiłem sobie, dopiero gdy odeszła ode mnie. W chwili, gdy przestała być moją żoną dotarło do mnie, jak bardzo ją skrzywdziłem. To wtedy podjąłem decyzję o tym, aby z całych sił walczyć o moją rodzinę. Chciałem odzyskać moją żonę. Dla niej zrobię wszystko, bo jest miłością mojego życia.




Do środka weszła Konan i położyła dłoń na moim ramieniu.

-Itachi...idź odpocząć. Siedzisz przy niej cały czas. Wiem, że się o nią martwisz, ale nie pomożesz jej w tym stanie.-powiedziała Konan z troską w głosie.

-Nigdzie nie idę. Zostaję przy Kyōko...nie zostawię jej tutaj samej! Chcę być przy niej przez cały czas...nie chcę zmarnować ani minuty więcej. Chcę być przy niej...chcę...chcę, aby się obudziła w moich ramionach. Nie zmarnuję szansy, którą z tego, co mówiłaś...Kyōko chce mi dać.-wyznałem ze łzami w oczach.

-W takim razie...poproszę, aby dostawili tu drugie łóżko. Będziesz mógł normalnie się wyspać, a nie...na siedząco. Widzę, że naprawdę zależy ci na niej. Jak się wybudzi, to dowie się, że byłeś tutaj cały czas.-powiedziała Konan z radością w głosie.

-Poproszę, Konan. Naprawdę chcę być przy niej...móc ją tulić do siebie...całować jej usta...być dla niej lepszym mężem niż wcześniej. Dla niej chcę się zmienić. Nigdy więcej nie będzie przeze mnie cierpiała.-powiedziałem, całując dłoń ukochanej.

Nie minęło chwili, gdy do sali wnieśli dodatkowe łóżko. Teraz mogłem trzymać Kyōko w ramionach przez cały czas. To z nią chciałem i nadal chcę, spędzić resztę życia. Teraz najważniejsze jest to, aby obudziła się i doszła do siebie. Nic innego się dla mnie w tej chwili nie liczyło. Kiedy zostałem sam z Kyōko, od razu położyłem się obok niej i przytuliłem do siebie. Zbyt wiele lat straciłem przez własną głupotę.

Prawdziwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz