Aut.Rozdział napisany 6 stycznia. Miłego czytania.
16. 03. 2009
Od pięciu miesięcy uciekałam przed rodziną. To, co zrobił Sasuke, mocno odbiło się na mojej psychice. Wiem, że jestem najgorszą matką, bo zostawiłam dzieci pod opieką Itachiego i Tsunade, ale nie mogłam znieść tego wszystkiego. Musiałam uciec jak najdalej. Trzykrotnie podczas ucieczki targnęłam się na swoje życie, ale zawsze ktoś mnie ratował. Tym razem jednak zostałam pod nadzorem pewnej blondwłosej kobiety.
-Czemu mnie odratowaliście? Nie chcę dalej żyć!-krzyknęłam, patrząc na kobietę.
-Uspokój się! Nie mogłam zostawić cię tam, byś się wykrwawiła. Powiesz mi, czemu to zrobiłaś?-zapytała kobieta z troską w głosie.
-Ja...nie chcę...o tym mówić. Nie mów nikomu...że tu jestem. Nikt nie może znać mojego miejsca.-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nikomu nie powiemy. Czy ktoś cię skrzywdził? Jak masz na imię?-zapytała kobieta z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Tak, skrzywdził mnie brat mojego męża. Nazywam się Kyōko Uchiha.-odpowiedziałam cichym głosem.
-To ciebie szuka cała Konoha? Jesteś wnuczką Tsunade?-zapytała zszokowana kobieta.
-Tak. Hokage jest moją babcią. Nie mogą wiedzieć, gdzie jestem. Nie chcę ich litości po tym, co zrobił Sasuke. Jak mam się do ciebie zwracać?-odpowiedziałam pytająco.
-Jestem Temari, ale możesz mówić do mnie Tema. Kyōko, wszyscy z Konohy się martwią o ciebie i widzę, że nie bez powodu. To nie pierwszy raz, gdy to zrobiłaś?-zapytała Temari ze smutkiem w głosie.
-Zrobiłam to więcej razy i błagam cię, pozwól mi odejść z tego zjebanego świata!-krzyknęłam ze złością w głosie.
-Kyōko, masz dla kogo żyć. Masz męża i dzieci, pomyśl sobie, co oni teraz czują. Chcesz ich tak samych zostawić? Potrzebujesz czasu i wsparcia, by zapomnieć o tym, co się stało. Jeśli chcesz, pomogę ci. Będę cię wspierać, byś doszła do siebie.-powiedziała Temari, łapiąc moją dłoń.
-Tema, to miłe, ale...to się nie uda. Nie da się zapomnieć o gwałcie!-krzyknęłam, odwracając głowę w drugą stronę.
-Nie od razu, ale z czasem...wszystko jest możliwe. Zawsze mogę posłać po twojego męża. Decyzja należy do ciebie.-powiedziała czule Temari.
-Nie! Nie chcę, by Itachi tu był. Nie mogę dopuścić, by widział mnie w tym stanie. Lepiej jak zniknę, nawet jeśli oznacza to ciągłą ucieczkę.-odparłam ze smutkiem w głosie.
-Moim zdaniem popełniasz ogromny błąd. Ucieczka zrani nie tylko twoją rodzinę, ale również i ciebie. Nie rób tego. Porozmawiaj ze swoim mężem.-powiedziała Temari z troską w głosie.
-Nie mogę go spotkać. Wyślę wiadomość do mojej babci, by się nie martwiła i nie szukała mnie!-krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Zostaniesz u mnie tak długo, aż nie uporasz się z demonami przeszłości.-szepnęła Temari z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuję, Temari.-powiedziałam cichym głosem.
Ze szpitala wyszłam po trzech godzinach, ale tylko ze względu na Temari. Zabrała mnie do swojego domu gdzie, od razu kazała mi położyć się na kanapie. Nie chciałam się z nią kłócić, więc zrobiłam, co powiedziała. Podała mi notes oraz długopis bym mogła wysłać wiadomość do Hokage.
''Droga babciu. Drogi Itachi.
Jestem daleko, ale bezpieczna. Nie chcę, byście mnie szukali. Przez wydarzenia sprzed pięciu miesięcy mocno się na mnie odbiły. Chcę, byście zapomnieli o mnie, żyjcie tak jakbym umarła. Mimo że mam za sobą kolejne cztery próby samobójcze to jestem pod ścisłą kontrolą jednej osoby. Nie chcę waszej litości ani waszego współczucia. Jeśli wrócę to, tylko gdy uporam się z tym wszystkim lub gdy jednak będę martwa. Zadbajcie o moje maluchy. Wasza Kyōko.,,
Przywiązałam wiadomość do mojego małego przyzwańca i kazałam dostarczyć to do Hokage. Nie mogłam dopuścić do tego, by mnie odnaleźli. Będzie im na razie lepiej beze mnie. Oszczędzę im widoku mnie w takim stanie, w jakim obecnie jestem. Tylko co będzie, gdy uporam się ze wszystkim? Czy Itachi będzie czekał na mnie tyle czasu? Czy wybaczą mi moje zniknięcie? Na moje pytania nie znałam odpowiedzi, ale pewnie poznam, gdy znów pojawię się w mojej wiosce. Chociaż tęskniłam za Itachim i dziećmi to wiedziałam, że tak będzie lepiej.
*Perspektywa Itachiego*
Od kilku miesięcy szukałem swojej żony, ale bezskutecznie. Wróciłem do Konohy i zjawiłem się w biurze Hokage. Widząc na jej biurku przyzwańca mojej ukochanej, byłem zdziwiony.
-Kyōko żyje, ale nie chce, byśmy jej szukali. To, co się stało, zniszczyło jej psychikę do tego stopnia, że cztery razy chciała zakończyć swoje życie. Pisze, że wróci, jak się upora z tym wszystkim. Itachi, nie martw się. Ona potrzebuje więcej czasu, niż myślimy. Mogą minąć lata, nim znów ją zobaczymy. Ona...chce, byśmy żyli tak, jakby ona nie żyła.-powiedziała Tsunade, unikając mojego wzroku.
-Co? Ja się nie poddam! Znajdę ją, by być dla niej wsparciem, którego teraz potrzebuje. Dzieci też jej potrzebują. Nigdy nie uznam jej za zmarłą! Jest moją żoną i nigdy nie przestanie nią być... nawet jeśli będzie domagała się rozwodu. Kocham ją i będę walczył o nią!-krzyknąłem ze łzami w oczach.
-Itachi, rozumiem twoje zdenerwowanie, ale musimy jej zaufać. Ona do nas wróci, co do tego nie mam wątpliwości, tylko...nie wiadomo kiedy to nastąpi. Musimy zadbać o wasze dzieci, niech myślą...że jest na misji długoterminowej.-powiedziała Tsunade ze spokojem w głosie.
-Nawet nie mamy pewności, że wróci do nas cała i zdrowa. Nie wiemy, czy ona...zechce do nas wrócić!-krzyknąłem ze złością w głosie.
-Masz rację, ale ufam mojej wnuczce i wiem, że wróci do nas jak tylko, dojdzie do siebie. Nie wiem, ile to potrwa, ale bądź dobrej myśli. Nie martw się na zapas. Najważniejsze są teraz wasze dzieci.-powiedziała Tsunade z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Jak ona mogła być tak spokojna, gdy Kyōko nadal nie wracała i nie wiedzieliśmy, gdzie się ukrywa. Wyszedłem z jej biura, trzaskając drzwiami. Tęskniłem za moją ukochaną i nie wiem, jak długo wytrzymam, bez informacji o tym, gdzie jest. Wszedłem do mojego domu, gdzie dziećmi zajmowała się moja przyjaciółka, Izumi. Przywitałem się z nią i ucałowałem swoje dzieci.
-Byli grzeczni?-zapytałem z uśmiechem na twarzy.
-Jak zwykle. To grzeczne aniołki. Jakieś wieści o Kyōko?-odpowiedziała pytająco Izumi.
-Wiemy jedynie, że żyje i wróci, gdy wróci do zdrowia. Nawet nie wiesz, co ona napisała. Za nic nie zrobię tego, co chce.-odparłem, zaciskając swoje dłonie.
-Ona wróci. Nie martw się tym. Do tego czasu będę pomagać przy maluszkach, kiedy tylko będzie potrzeba. Powiedz, co ona napisała, że jesteś tak zły.-powiedziała Izumi z troską w głosie.
-Ona...chce, byśmy żyli tak...jakby była martwa. Rozumiesz to?-spytałem, zamykając na chwilę swoje oczy.
-Nie wiem, co nią kierowało, kiedy pisała do was ten list, ale mogę mieć podejrzenie...że ona nie wie, czy wróci do was żywa. Ona wciąż cierpi i pewnie minie sporo czasu, zanim wróci do was. Wiem, że tęsknisz za nią. Ja za Shisuim też tęsknię, chociaż on wróci za tydzień. Daj znać, jeśli będziesz wiedział coś więcej, a teraz wracam do siebie.-odpowiedziała, wkładając buty.
-Dam znać jak dowiemy się czegoś więcej. Dziękuję za pomoc.-szepnąłem z uśmiechem na twarzy.
-Nie masz za co. Uwielbiam zajmować się tymi słodziakami.-powiedziała Izumi z radością w głosie.
Kiedy tylko wyszła, podszedłem do bliźniąt. Musiałem dla nich być silny i dać im wszystko, czego potrzebują. Martwiłem się o moją żonę, bo informacja, że chciała się zabić więcej razy, mnie przybiła, jednak nie mogłem tego pokazać naszym dzieciom.