Aut.Rozdział z 11 lutego 2024. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Kiedy ukończę kolejną historię, chyba zakończę pisanie. Czuję się fatalnie psychicznie. Chociaż pomysłów tysiące, to nie ujrzą światła dziennego. Przepraszam i miłego czytania.
10. 06. 2015
Ze śpiączki wybudziłam się, gdy moja córeczka miała trzy miesiące, jednak do Konohy jeszcze wracać nie byłam w stanie. Tego dnia byliśmy niedaleko bramy Konohy. Zmieniłam się przez te trzy lata. Miałam czarny strój i płaszcz z kapturem, krótkie włosy, podkrążone oczy i byłam dużo chudsza. Spojrzałam na córeczkę, która trzymała mnie za rękę. Była taka podobna do swojego ojca. Byłam ciekawa, jak radzą sobie dzieci i Itachi. Idąc w stronę biura Hokage, w oddali zobaczyłam Itachiego trzymającego inną kobietę za rękę, jednak to ich pocałunek totalnie mnie zabolał. Naruto widząc, że stoję osłupiała, spojrzał w moje oczy. Otarł moje łzy i delikatnie mnie przytulił.
-Nie płacz. On nie jest tego wart. Będzie żałował, że nie czekał, aż wrócę do wioski. Chodźmy stąd.-powiedział Naruto ze złością w głosie.
-To moja wina. On pewnie myśli, że dawno umarłam. Chodźmy do babuni i udam się z Rayą do nowego domu.-wyszeptałam ze łzami w oczach.Naruto nie wytrzymał i podbiegł do Itachiego tylko po to, by przywalić mu w twarz. Byłam zdziwiona całym zajściem, ale stałam na uboczu, aby nie rozpoznał mnie i Rayi.
-Szybko ci poszło pocieszenie się. Zmartwię cię i to bardzo. Kyōko żyje i wróciła tu ze mną. Widziała wszystko. Nawet nie czekałeś, aż wrócę. Ona nie chce cię więcej widzieć. Idź ze swoją szmatą jak najdalej i trzymaj się z dala od mojej siostry i dzieci. Nie zdziwię się, jak je zabierze i odejdzie z wioski na zawsze!-krzyknął wściekły Naruto.
-Jak to żyje? O czym ty chrzanisz? Przecież... pisała mi, że nie zostało jej wiele czasu. Gdzie ona jest?-zapytał zdziwiony Itachi.
-Nie powiem ci. Nigdy więcej jej nie zobaczysz. Teraz to ma zupełne podstawy do waszego rozwodu. Nawet nie upewniłeś się, czy wróciłem z jej ciałem, ale...jest tu żywa. Wróciliśmy dziś, bo wcześniej nie dała rady. Nadal nie wygląda najlepiej, ale nie martw się. Zajmę się siostrą razem z babunią.-odpowiedział Naruto, zaciskając swoje dłonie.
-Kochanie? O czym on mówi? Więc...jestem tylko kochanką?-zapytała zszokowana kobieta.
-Naomi, to nie tak jak myślisz. Byłem pewien, że moja żona odeszła. Nie wiedziałem, że jednak żyje. Nikt mi nic nie powiedział.-odpowiedział Itachi, łapiąc kobietę za rękę.
-Jesteś żałosny. Nie umawiam się z żonatymi facetami. Nie wiem, co ona w tobie widziała.-wyznała kobieta, wyrywając się z uścisku Itachiego.Kobieta pobiegła przed siebie, a Itachi stał bez ruchu. Oparłam się o ścianę budynku, czując zawroty głowy. Nagle stanął przede mną Naruto, biorąc mnie na ręce. Zabrał mnie i Rayę prosto do biura Hokage gdzie wpadł do środka bez pukania. Kątem oka dostrzegłam Sasuke, Sakurę oraz Kakashiego. Nie miałam sił, by dalej walczyć o cokolwiek. Itachi miał inną kobietę, dzieci pewnie też zapomniały o mnie.
-Naruto? Czemu tak długo? Co się stało?-zapytała zmartwiona Tsunade.
-Kyōko żyje, ale potrzebuje cię. Czemu nikt nas nie poinformował o tym, że Itachi ma inną kobietę?! Teraz dostała kolejny powód, by odejść z wioski tym razem bezpowrotnie!-krzyknął wkurzony Naruto.
-Naruto...to nic...nie...da. Muszę...zapomnieć... zamieszkać jak najdalej...od niego.-wyszeptałam cichym głosem.
-Nic nie mów. Musisz oszczędzać siły. Babunia ci pomoże. Postawi cię na nogi. Proszę...nie możesz się poddawać. Raya cię potrzebuje tak samo, jak starsze dzieci. Itachi nie wie, co traci.-wyznał Naruto z troską w głosie.
-Braciszku...nie mam...na to...sił. Walczyłam...dla Itachiego i dzieci...teraz...nie chcę go widzieć.-szeptałam z trudnością.
-Zanieś ją do szpitala. Zaraz tam przyjdę i zbadam ją. Sakura, idź z nimi. Zadbaj o nią, nim nie przyjdę.-rozkazała Tsunade stanowczo.Naruto zaniósł mnie do szpitala, gdzie Sakura go wyprosiła. Pomogła mi zdjąć płaszcz i dostrzegłam jej zmartwiony wzrok. Położyłam się i zamknęłam swoje oczy.
-Nie...lecz...mnie. Tak będzie lepiej. Tam... nie będę cierpieć... przez mężczyzn. Uchiha... jednak nie potrafią... kochać.-wyznałam ze łzami w oczach.
-Nawet tak nie mów. Nie poddawaj się. Itachi nawet nie wie, co traci. Zrozumie swój błąd prędzej czy później. Kyōko, masz dla kogo walczyć o siebie.-powiedziała Sakura, chwytając moją dłoń.
-Saku... przestań. Już dawno... powinnam... być martwa.-wyszeptałam, odwracając głowę w bok.
-Nawet tak nie mów. Postawimy cię na nogi tak szybko, jak się da!-krzyknęła wkurzona Sakura.Nie miałam sił, by dalej się kłócić. Niech robią, co chcą. Chcę jedynie spokoju i ciszy. Wiedziałam jednak, że Sakura miała rację. Nie mogę dać Itachiemu satysfakcji z tego, że się poddałam. Muszę wsiąść się w garść i zawalczyć o siebie, by móc zabrać dzieci daleko od mojego prawie byłego męża. Zamknęłam swoje oczy, a po policzkach leciały łzy. Wciąż boli mnie to, co zobaczyłam. Nadal nie mogę zrozumieć, czemu tak szybko zapomniał o mnie. Może on nigdy mnie nie kochał? Może chciał mnie tylko dla zabawy? Czemu ja mu tak ufałam? Czemu to tak bardzo boli? Nic już nie rozumiałam. Myślałam, że łączy nas prawdziwe uczucie i poradzimy sobie z każdą przeciwnością losu. Teraz jednak wiem, że on nigdy mnie nie kochał, byłam dla niego jedynie epizodem. Nic dla niego nie znaczyłam. Chciałabym zapomnieć o nim, zapomnieć o tym, co do niego czuję, lecz to nie było proste. Kocham go ponad wszystko. Jest miłością mojego życia i poza nim nie chcę nikogo innego. Wolę zostać samotna do końca życia niż dać szansę komuś, kto zniszczył moje uczucia. Miłość sprawia jedynie ból i cierpienie. Zrobię wszystko, by Itachi bardzo mocno żałował tego, że mnie zdradził. Niech pożałuje tego, że mnie stracił. Nie dam mu szansy. Nie po tym, co mi zrobił.
-Nie myśl o nim. Jak dojdziesz do pełnej sprawności... zabieram cię do Ino. Już ona zrobi z ciebie seksowną mamuśkę i każdy facet nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku. Dajmy nauczkę Itachiemu za to, co zrobił. Niech widzi jaką zajebistą kobietę stracił. Teraz jednak musisz nabrać sił, ale to zostaw nam.-szepnęła Sakura z uśmiechem na twarzy.
-Ja...nie mogę. Nadal go kocham, Sakura. Czemu... on to zrobił?-zapytałam, patrząc na nią.
-Nie wiem i lepiej nie wiedzieć. Jesteś zdrowa i nic ci nie grozi. Musisz tylko jeść normalnie, dużo pić i odpoczywać. Przyspieszę ten proces na tyle, ile będę mogła.-odpowiedziała Sakura, ścierając moje łzy.
-Dziękuję.-wyszeptałam, patrząc na nią.
-Odpoczywaj. Musisz teraz nabrać sił.-powiedziała Sakura z uśmiechem na twarzy.Sakura wraz z Tsunade starały się przyspieszyć mój powrót do zdrowia. Przy mnie cały czas był Naruto z moją córeczką. Raya nie chciała opuszczać mojej sali, ale nie dziwiło mnie to. Była do mnie bardzo przywiązana emocjonalnie. Spojrzałam na brata ze smutkiem w oczach. Chociaż on był szczęśliwym mężem i ojcem. Chociaż jestem nadal młodą kobietą, nie mam zamiaru szukać kogoś. Nie potrafię zaufać mężczyznom. Teraz chciałam jedynie dokonać zemsty i pokazać Itachiemu, że jestem wciąż atrakcyjną kobietą i nie potrzebuję kogoś takiego jak on do tego, aby być szczęśliwa.