Rozdział XXV

10 2 0
                                    

Aut. 26 maja 2024

Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba. Liczę, że dacie znać co myślicie o tym jak i poprzednich rozdziałach. Miłego czytania

15. 11. 2028

Od prawie trzech miesięcy mieszkaliśmy w Sunagakure. Mirai bardzo przeżywa rozstanie z ukochanym, ale lepiej będzie, gdy zapomni o nim jak najszybciej. Nie chcę, aby moja córka cierpiała przez tego idiotę. Teraz ważniejsze jest zdrowie jej i maleństwa, które nosi pod sercem. Tego dnia wybrałam się na spotkanie z Gaarą. Zapukałam do jego biura, po czym weszłam.
-Witaj, przyjacielu. Coś się stało, że mnie wyzywasz?-zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-Mam wiadomość od Naruto.-odpowiedział Gaara ze spokojem w głosie.
-Wiadomość? Coś się stało?-spytałam, zdziwiona jego odpowiedzią.
-Shikadai...dotarło do niego, że zrobił błąd. Był pod waszym domem trzy dni temu...słysząc, że się przenieśliście do innej wioski...załamał się.-powiedział Gaara, patrząc w moje oczy.
-Trochę mu to zajęło, ale do rzeczy. To nie wszystkie informacje, prawda?-zapytałam lekko zdenerwowana.
-Shikadai będzie w Sunie...jutro, najpóźniej pojutrze.-odpowiedział cichym głosem Gaara.
-Że co? Przecież Naruto obiecał nikogo tu nie wysyłać! Ja go kurwa kiedyś zabije.-powiedziałam ze złością w głosie.
-Nie złość się, kochana. Nie podoba mi się ta sytuacja, ale co mogę...zupełnie nic. Taka jest prawda.-szepnął Gaara, podchodząc bliżej. Nagle poczułam jego usta na swoich, ale odepchnęłam go. Jednak nie na tyle szybko co chciałam. Dostrzegłam na twarzy Itachiego złość. Nawet nie wiedziałam, kiedy się tu pojawił. Wybiegłam za mężem i złapałam jego rękę.
-Itachi...to nie tak jak myślisz. To on mnie pocałował!-krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Daruj sobie to śmieszne tłumaczenie. Wiem, co widziałem! Pewnie dlatego wybraliśmy się tutaj, a nie do Amegakure.-stwierdził wściekle Itachi.
-Co? To nie prawda. Miejsce zasugerował Naruto. Skoro masz mnie za szmatę...to nic tu po mnie. Wynoszę się z tego miejsca.-powiedziałam, biegnąc prosto do naszego tymczasowego domu.

Wpadłam do środka i zaczęłam pakować rzeczy swoje i dzieci. Nie chciałam tutaj dłużej przebywać. Musiałam znaleźć nam inne miejsce. Z dala od Konohy i Suny. Kiedy byłam gotowa, ruszyliśmy w drogę. Jedna sytuacja i skreślił całe nasze małżeństwo. Pewnie nigdy mi nie ufał, a to on mnie zdradził. Musiałam ochłonąć, przemyśleć sobie wszystko na spokojnie. Droga do Iwagakure była zdecydowanie trudniejsza. Bliźnięta marudziły, Kiyoka dzielnie znosił podróż, ale Mirai musiała co chwilę robić przerwy. Spojrzałam na córkę i złapałam jej dłoń. Nie miałam wyjścia i użyłam techniki teleportacji, aby jak najszybciej znaleźć się w Iwagakure. Tuż pod wejściem do wioski, stało kilku ninja. Nie pytali nas o nic, tylko zaprowadzili prosto do biura Tsuchikage.
-Szmat czasu, Kyōko.-powiedziała Kurotsuchi z uśmiechem na twarzy.
-Ano...tak wyszło. Możemy zostać tutaj przez dłuższy czas? Obie mamy problem. W Sunagakure nie chce więcej przebywać. Nigdy więcej moja noga tam nie postanie.-zapytałam, patrząc na dawną przyjaciółkę.
-Śmiało. Jeśli chcecie, to możecie zamieszkać obok mnie. Dom stoi pusty od lat. Możecie zostać w wiosce, ile tylko chcecie.-odpowiedziała radośnie Kurotsuchi.
-Dziękuję. To wiele dla nas znaczy. Mam jednak małą prośbę...nikogo nie informuj o tym, gdzie jesteśmy. Naruto będzie martwy, bo zdradził miejsce naszego pobytu. Nie będę zajmować ci więcej czasu. Najwyżej później się zobaczymy i pogadamy.-powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Jasne. Nie jestem jak ta papla, Naruto. Nikt się nie dowie o waszym pobycie u mnie. -szepnęła cicho Kurotsuchi.
-Dzięki. Jesteś najlepszą przyjaciółką. To do zobaczenia później.-powiedziałam, patrząc na kobietę.

Dwóch członków ANBU zaprowadziło nas do naszego nowego tymczasowego domu. W środku było dość przyjemnie. Miałam nadzieję, że tu nikt nie będzie zakłócać naszego spokoju. Musiałam przemyśleć wszystko. Zbyt wiele siedziało mi w głowie. Może Itachi nigdy nie pogodził się z tym, że będąc z nim kilka lat po rozwodzie, spędziłam noc z Gaarą? Może nie ufa mi? Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi razem. Może błędem było danie nam drugiej szansy? Z rozmyśleń wyrwał mnie głos córki.
-Mamo...nie myśl o ojcu. Nie jest ciebie wart, skoro uwierzył w to, co ujrzał, a nie w to, co powiedziałaś. Jest ślepy, skoro tak łatwo pomyślał, że możesz go zdradzić. Poradzimy sobie, mamo. Kiedyś zrozumie, że popełnił ogromny błąd. Nie twoja wina, że Gaara nigdy nie przestał czuć coś do ciebie. Faceci nie są nam potrzebni do szczęścia. Mamy siebie i to wystarczy.-powiedziała Mirai, siadając obok mnie.
-Mirai, to nie takie proste. Kocham twojego ojca. Nikogo bardziej niż jego nie kochałam. Nie mam na to sił. Nie jestem już tą samą młodą kobietą. Mam swoje lata, córeczko. Poradzę sobie sama. Wy jesteście dorośli, a Rasa ma już dziesięć lat i przetrwał na polu walki. Skupie się na wnukach. Dla nich będę silna. Potrzebują mnie teraz najbardziej.-wyznałam ze łzami w oczach.
-Mamuś, ja wiem, że sobie poradzisz. Nie znam silniejszej kobiety niż ciebie i Tsunade.-powiedziała Mirai z uśmiechem na twarzy.
-Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na tak cudowną córkę.-szepnęłam, patrząc na córkę. Nagle zrobiło mi się słabo i nastała ciemność.

Ocknęłam się, po nie wiem jak długim czasie. Zauważyłam, że jestem w szpitalu, a obok mnie stoi Mirai i Kurotsuchi. Obie były zmartwione, ale ucieszył ich widok mnie, przytomnej.
-Napędziłaś nam stracha. Mirai jak wpadła i powiedziała, co się stało od razu, wysłałam jednego z ANBU, aby zabrał cię do szpitala. Wybierając drogę na skróty, nieźle się nadwyrężyłaś. Teraz masz zakaz używania techniki latającego boga piorunów, a przynajmniej do rozwiązania. Jesteś w ciąży, Kyōko. To jakiś dziewiąty tydzień. Na razie nic nie wskazuje na nieprawidłowości, ale wiem, że masz za sobą niedawne poronienie, więc zostawię cię tu na obserwacji. Nie martw się. Maluchy mają zapewnioną opiekę. Odpoczywaj moja droga.-wyznała zmartwiona Kurotsuchi.
-Czekaj, możesz powtórzyć? Chyba się przesłyszałam.-spytałam totalnie zszokowana informacją.
-Nie przesłyszałaś się. Jesteś w ciąży.-odpowiedziała Kurotsuchi z ulgą w głosie.
-Nie! Nosz kurwa! Nie teraz. Nie mogę być teraz w ciąży. To nie dzieje się naprawdę!-krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Nie denerwuj się. Wszystko się ułoży...dziecko to dar, a nie koniec świata.-powiedziała Kurotsuchi ze spokojem w głosie.
-Jak mam być spokojna, skoro noszę pod sercem dziecko...faceta, który uwierzył w to, co widział i posadził mnie o zdradę! Zostawcie mnie samą! Wynoście się, obie!-krzyknęłam, odwracając się do nich plecami.

Kiedy wyszły z sali, rozpłakałam się. Kocham Itachiego, ale tym, że mi nie ufa, skreślił nasze małżeństwo. Po co mam być z kimś, kto uważa, że go zdradzam. Kiedy się uspokoiłam, przywołałam swojego przyzwańca.
-Witaj, Nero. Dawno się nie widzieliśmy. Potrzebuję kartkę i coś do pisania. Muszę napisać list do Naruto.-powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Już się robi panienki.-szepnął z radością Nero. Pojawił się po chwili z przedmiotami.

Zaczęłam pisać list do Naruto. Musiałam prosić go o kilka rzeczy. Mam nadzieję, że to zrobi, inaczej nie wiem, co zrobię.

„Drogi Naruto. Piszę ten list, aby powiadomić cię o kilku sprawach, ale na początek... spierdoliłeś na całej linii! Jakim kurwa prawem pozwoliłeś, aby Shikadai udał się do Suny! Na całe szczęście nie ma nas tam. Udziel mi rozwodu z Itachim. Nie będę dłużej z kimś, kto posądza mnie o zdradę. Na nic moje tłumaczenia, że to Gaara mnie pocałował. Odepchnęłam go na oczach Itachiego, a ten i tak twierdzi, że go zdradzam i dlatego wybrałam Sunę, a nie inną wioskę. Druga sprawa to taka, że rezygnuję całkowicie z życia shinobi. Po trzecie, nie wracam do Konohy ani teraz, ani w przyszłości. Mam gdzie mieszkać więc nie martw się o nas. Jak wszystko się unormuje, to powiem ci, gdzie jestem. No i ostatnia sprawa. Jak się zobaczymy, to cię zabiję. Jesteś debilem do potęgi. Żegnam, Kyōko Senju.”

Wręczyłam list w łapki Nero i powiedziałam, aby dostarczył to najszybciej jak może i niech czeka na odpowiedzi.

Prawdziwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz