Aut. 24 kwietnia 2024 tego dnia napisałam ten jak i kolejny rozdział. Wybaczcie zwłokę w publikacji ale miałam urwanie głowy przed zakończeniem roku szkolnego gdyż szykowałam ognisko klasowe(u siebie w domu) u starszego dziecka więc trzeba było wszystko uszykować w ogrodzie. Obecnie siedzę na "zadupiu" i wracam jutro do domu. Można powiedzieć, że dobrze mi ten wypad zrobił.
Cisza,spokój, natura. Miłego czytania.16. 06. 2028
Dopiero dzisiejszego dnia mogłam opuścić szpital. Itachi pilnował, abym nie uciekła. Dobrze wiedział, że nienawidzę szpitala. Kiedy mogłam wrócić do domu, Itachi zabrał mnie tam. Tuż przed drzwiami się zatrzymałam. Bałam się wejść do środka. Wiedziałam, że naszego syna tam nie ma i nigdy nie będzie tak samo, jak naszej małej córeczki.
-Nie martw się. Pokój Rena został zamknięty, a rzeczy uszykowane dla malutkiej...wyniosłem na strych. Wiem, że to boli. Cierpisz i nie chcesz wracać do tej rzeczywistości. Razem damy sobie radę. Wszystko się ułoży, kochanie.-powiedział troskliwie Itachi.
-Itaś...ja...nie chcę. Nie chce tam wracać. Nie chcę dłużej cierpieć! Ja się boję.-szepnęłam ze łzami w oczach.
-Spokojnie, Kyōko...jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Zabiorę cię do sypialni i nigdzie nie zniknę.-wyznał Itachi, biorąc mnie na ręce.Zaniósł mnie do naszej sypialni. Wolałam mieć oczy zamknięte niż widzieć smutne dzieci. Co prawda nie byli już dziećmi, ale dla mnie zawsze nimi będą. Poczułam jak obok mnie, materac się ugina i odruchowo wtuliłam się w Itachiego. Dopiero w jego ramionach dałam upust łzom.
-Płacz ile potrzebujesz. Musisz to z siebie wyrzucić, inaczej to cię zacznie niszczyć od środka.-szeptał czule Itachi, gładząc moje plecy.
-To tak bardzo...-nie dał mi dokończyć wypowiedzi.
-Boli, wiem o tym. Ból po stracie dziecka jest ogromny. Nikt nie powinien przechodzić przez to wszystko. Pamiętaj...masz mnie, nasze dzieci i przyjaciół.-powiedział Itachi, tuląc mnie delikatnie do siebie.W jego ramionach powoli zaczęłam się uspokajać. Itachi gładził mnie po plecach jedną dłonią, a drugą bawił się moimi włosami. Dobrze wiedział, jak ja to uwielbiam. Chciałam, aby ten dzień się zakończył. Nie potrafiłam cieszyć się z tego wszystkiego. Moja relacja z Renem była początkowo trudna, wręcz nie do zniesienia jednak wszystko się zmieniło przez ostatnie dziesięć lat, gdy znów staliśmy się prawdziwą rodzinę. Każdego dnia mówił mi, jak bardzo mnie kocha i żałuje tego, co mówił, gdy był mniejszy. Teraz gdy jego nie ma, czuję jedynie pustkę. Nagle do naszego domu ktoś zapukał. To był moment, gdy do naszej sypialni wpadła Mirai.
-Mamo, tato...ktoś na was na dole czeka. Jakaś młoda kobieta.-powiedziała zdenerwowana Mirai.
-Za chwilkę przyjdziemy.-odparł Itachi, patrząc na naszą córkę.Do salonu zeszliśmy po dziesięciu minutach. Nie wyglądałam najlepiej, ale byłam ciekawa, co od nas chce młoda kobieta. Nasze spojrzenia się spotkały. Była w takiej samej rozpaczy jak ja.
-Ja...jestem Misaki Hyūga, n...narzeczona... waszego...zmarłego syna... Rena.-wyznała Misaki drżącym głosem.
-Dziecko drogie...to jego dziecko? Mam rację? Twoja czakra jest inna. Chociaż ukrywasz to pod luźnymi ubraniami to...jestem wyczulona na to. Bliźnięta...pomożemy ci.-powiedziałam, odruchowo przytulając dziewczynę.
-T...tak. To on jest ojcem bliźniąt. Mamy również dwuletniego syna. Chcieliśmy utrzymywać to w tajemnicy, aż zakończy się wojna.-szepnęła zaplanowana Misaki.
-W takiej sytuacji...może...zamieszkacie u nas? Sama możesz mieć problem. Dzieci otrzymają nazwisko swego ojca, a dla mojej żony będzie to pomocne. Źle zniosła śmierć Rena do tego stopnia...że...-nie dałam mu dokończyć wypowiedzi.
-Poroniłam. Byłam w szesnastym tygodniu gdy...została mi przekazana wiadomość o jego śmierci.-wyznałam ze łzami w oczach.
-Ja mam termin za dwa miesiące. Jeśli to nie problem...to chętnie z państwem zamieszkam.-szepnęła Misaki z uśmiechem na twarzy.Itachi pomógł dziewczynie przenieść rzeczy do pokoju Rena. Był na tyle duży, że pomieści dwa małe łóżeczka. Dla malutkiego Kiyoki mieliśmy osobny pokój. To dziecko było kopią swojego ojca. Chłopiec, podczas gdy jego matka odpoczywała, bawił się w salonie. Byłam załamana, ale pojawienie się w naszym życiu małego Shina i jego matki, która spodziewała się bliźniąt, sprawiło mi ogromną radość. Straciłam dwoje dzieci, a zyskałam córkę i troje wnuków. Nie mogłam zostawić tej dziewczyny zupełnie samej. Chciałam jej pomóc, aby nie była z tym sama. Była teraz częścią naszego życia i nigdy nie przestanie.
-Oba-czan...Oba-czan!-krzyknął uradowany Kiyoka, podając mi rysunek.
-Śliczny rysunek.-powiedziałam, patrząc na chłopca.Dzięki pojawieniu się w naszym życiu małego Kiyoki zaczęłam się uśmiechać. Chłopiec wtulił się we mnie delikatnie, po czym spojrzał swoimi ciemnymi oczkami na mnie. Rozczulił mnie ten widok. Wzięłam go na ręce i mocniej do siebie przytuliłam. Wiedziałam jednak, że kiedyś on, jego rodzeństwo, jak i ich matka wyprowadzą się od nas. Mimo że nie chciałam tego to taka będzie kolej rzeczy. Ona pozna innego faceta, zakocha się i zamieszka z nim. Chciałam nacieszyć się wnukami, zanim to nastąpi. Czując, że chłopiec zasnął, zaniosłam go do jego pokoju. Przykryłam kocem i pocałowałam jego czoło. Wyszłam z pokoju, kierując się do swojej sypialni. Przy dziecku starałam się trzymać, jednak po przekroczeniu progu usiadłam na podłodze obok łóżka, dając upust łzom. Itachiego nie było, bo udał się do Naruto. Wyjęłam sake z szafki i zaczęłam pić. Musiałam przyćmić nieco swoje myśli. Chciałam zapomnieć o całym bólu, jaki wyżerał mnie od środka. Po wypiciu dwóch butelek czułam jak kręci mi się w głowie. Itachi stał przy mnie, po czym pomógł mi się podnieść. W chwili, gdy położył mnie na łóżko, przyciągnęłam go do siebie, łącząc nasze usta.
-Itaś...pieprz mnie.-wyszeptałam, rozpinając jego ubranie.
-Jesteś pijana! Najpierw dojdziesz do siebie.-powiedział spokojnie Itachi.
-Nie! Chcę tego! Chcę ciebie w tej chwili. Pieprz mnie, Itaś.-szeptałam, wsuwając dłoń za jego spodnie.W tej chwili Itachi złapał mocno moje nadgarstki i przycisnął do materaca. Patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem, jednak nic więcej nie zrobił. Patrzył w moje oczy z lekką złością.
-Kyōko...nie zrobię tego. Jak będziesz trzeźwa i nadal...chętna to wtedy. Teraz lepiej byś odpoczęła.-wyznał zmartwiony Itachi.
-To się pierdol.-powiedziałam, odpychając go od siebie.
-Kochanie...nie chce...byś później żałowała tego, co mówisz.-szepnął Itachi, tuląc mnie mocno do siebie.Próbowałam się wyrwać, ale Itachi trzymał mnie dość mocno. Dopiero gdy poczułam, jak jego dłoń błądzi po moich plecach, wybuchłam płaczem. Wtuliłam się w ukochanego, po czym spojrzałam w jego oczy.
-Itaś...pragnę cię. Chcę...tylko ciebie.-wyszeptałam wpatrzona w jego oczy.
-Skarbie...ja ciebie też pragnę. Jesteś bardzo niegrzeczna, gdy się upijasz, ale...to mnie bardziej podnieca.-powiedział Itachi, całując mnie namiętnie.Po chwili przerwał i poszedł zamknąć drzwi na klucz. Podeszłam do niego, a on jedynie podniósł mnie, łącząc nasze usta. Objęłam go nogami wokół bioder i pogłębiłam pocałunki. Itachi posadził mnie na biurku, po czym wsunął dłoń pod moją sukienkę. Cicho jęknęłam, gdy jego palec wszedł we mnie. Byłam napalona na niego i chciałam dać upust pożądaniu. Usta mojego męża zostawiały mokre ślady na mojej szyi. Kiedy zdjął moje ubranie, jak i swoje, oblizałam swoje usta.
-Jesteś taka gorąca...taka mokra, że nie wytrzymam dłużej.-szepnął Itachi wprost do mojego ucha.
-To na co czekasz? Wejdź we mnie.-powiedziałam z uśmiechem na twarzy.Nie minęło chwili, gdy zamiast palców poczułam w sobie jego męskość. Jego ruchy były szybkie, mocne i sprawiało mi to ogromną rozkosz. Ustami pieścił moje piersi, co tylko potęgowało doznania. Ta noc była namiętna. Oboje czerpaliśmy przyjemność z naszego stosunku. Chciałam jedynie być bliżej ukochanego. Zupełnie jakby to miała być nasza ostatnia wspólna noc. Po udanym stosunku Itachi zaniósł mnie na łóżko, gdzie od razu wziął mnie w swoje ramiona.
-Kocham cię.-wyszeptał czule Itachi.
-Ja ciebie również.-powiedziałam, wtulając się w niego mocniej.