Rozdział II

50 6 0
                                    

Aut.Mam nadzieję, że ten rozdział również się spodoba. Owy rozdział, również powstał 1 stycznia 2024. Miłego czytania i zachęcam do komentowania.

18. 01. 2006

Z każdym dniem, coraz bardziej chciałam zostać przy Itachim. Tego poranka szliśmy tuż za Misaki. Nie raz przyłapywałam ją na tym, jak próbowała dorwać się do Itachiego. Nie przejmowałam się jej słowami, które wtedy do mnie mówiła. Itachi jednak brał jej groźby dosadnie, przez co nigdzie nie puszczał mnie samej. Kiedy Itachi na chwilę się zatrzymał, co dostrzegłam zbyt późno, poczułam silny ból brzucha. Misaki patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na swój brzuch i dostrzegłam wbity sztylet, który Misaki dostała od swojego ojca.

-Itachi będzie mój! Obyś zdechła razem z tym bachorem!-krzyknęła Misaki ze złością.

-Itachi nigdy nie wybrałby ciebie. Kocha mnie i naszego synka. On ciebie zniszczy!-krzyknęłam, przymykając swoje oczy.

-Nikt nie uwierzy w to, co mówisz.-powiedziała Misaki z szyderczym uśmiechem na twarzy.

-Mi uwierzą! Twój ojciec dowie się o tym i możesz zapomnieć o ochronie. Nie będę chronić rozwydrzonej panienki, która próbowała zabić moją rodzinę!-krzyknął Itachi, biorąc mnie na ręce.

Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy, czując się coraz słabiej. Bałam się, że mój malutki syn nie przeżyje. Po chwili widziałam jedynie ciemność.

*Itachi*

Biegłem szybko w stronę miejscowego medyka. Bałem się, że stracę ich oboje. Nie chciałem, aby cokolwiek im się stało. Na miejscu położyłem Kyōko na łóżku, oddając ją w ręce medyka.

-Ratujcie ich oboje. Została dźgnięta! Nie mogę ich stracić!-krzyczałem zrozpaczony jak nigdy.

-Zrobimy co w naszej mocy, aby uratować pańską żonę i dziecko.-odpowiedział spokojnie Medyk.

Zostawiłem ukochaną w rękach specjalistów, a sam udałem się do posiadłości lorda feudalnego, który miał się dziś pojawić, aby sprawdzić, jak się ma jego córka. Wpadłem do pokoju Misaki i skłoniłem się przed lordem.

-Z dniem dzisiejszym przestajemy chronić pańską córkę. Jej chora zazdrość, doprowadziła do tragedii. Zaatakowała moją żonę sztyletem, który jej pan podarował. W tej chwili idę spakować rzeczy i biegnę do żony. Medycy starają się uratować ją i naszego syna. Jeśli stracę któreś z nich...pańska córka pożałuje tego!-krzyknąłem wściekły jak nigdy.

-Co zrobiła? Misaki czyś ty do reszty oszalała? Wracasz ze mną do domu! Znajdę ci męża, który wybije ci z głowy takie numery. Widzę, że wolność uderzyła ci do głowy! Itachi, zrobię wszystko by zapewnić twojej żonie najlepszą opiekę.-powiedział zawiedziony mężczyzna.

-Wystarczy mi tylko to, by Misaki poniosła konsekwencje za swoje czyny! Teraz proszę wybaczyć, ale muszę zabrać rzeczy i gnać do mojej ukochanej.-powiedziałem ze smutkiem w głosie.

Pobiegłem do naszego pokoju, gdzie spakowałem wszystko do zwoju. Kiedy skończyłem, udałem się do medyka, by dowiedzieć się co z Kyōko i dzieckiem. Myśl, że mogę stracić ich oboje, dobijała mnie. Zatrzymałem się przed salą, w której zostawiłem Kyōko. Chodziłem tam i z powrotem, by nie myśleć zbyt wiele. Kiedy tylko pojawił się lekarz z zawiniątkiem na rękach, usiadłem na krześle.

-Pana żona czuje się dobrze. Wasza córka...ochroniła swojego brata. Chłopiec urodził się cały i zdrowy, ale...dziewczynka zmarła zaraz po urodzeniu. Możecie się z nią pożegnać.-powiedział cicho Medyk.

Zabrałem dziewczynkę na ręce i ruszyłem do sali. Usiadłem obok Kyōko i dałem upust łzom. Tak bardzo cieszyłem się na myśl, że zostaniemy rodzicami, a teraz musimy pochować tę malutką istotkę. Spojrzałem na bliźnięta i położyłem córkę obok jej brata. Chłopiec odruchowo objął swoją siostrę i zaczął głośno płakać. Spojrzałem na Kyōko, która była zdruzgotana.

-Nie płacz, kochanie. Wszystko będzie dobrze, obiecuję.-szepnąłem z troską w głosie.

-Itaś...nic...nie...będzie...dobrze.-szepnęła drżącym głosem.

To właśnie wtedy do naszych uszu dotarł cichy płacz. Spojrzeliśmy na maluszki i dostrzegliśmy, że dziewczynka zaczęła się ruszać. Szybko wziąłem ją na ręce i zabrałem do medyka. Do ukochanej wróciłem po kilkunastu minutach.

-Jest cała i zdrowa, chociaż...według medyka...jest zdecydowanie sporo mniejsza od brata na jego oko, to o jakieś dwa tygodnie. Czy nasza pierwsza wspólna noc...-niedane mi było dokończyć zdania.

-Itachi...byłeś wtedy pijany, a ja...byłam totalnie rozbita. To było dwa tygodnie od momentu, gdy zjawiłam się tutaj. Za nic nie żałuję tego, co się wydarzyło, bo...na to wychodzi...że musiałam mieć superfetację. Zatem...naprawdę jesteś ojcem naszej córeczki.-szepnęła Kyōko z uśmiechem na twarzy.

-Super co? Nic z tego nie rozumiem.-powiedziałem, patrząc na ukochaną.

-Uczyłam się tego, gdy babcia zaczęła mnie szkolić na medyka. Superfetacja to nic innego jak to, że mimo zajścia w jedną ciążę w organizmie kobiety nie zostaje zatrzymany cykl owulacyjny w związku z czym, zostaje uwolniona komórka jajowa i jeśli w tym czasie kobieta współżyła, może zajść w ciążę z drugim dzieckiem. Tak jest w naszym przypadku.-powiedziała Kyōko spokojnym tonem.

-Chcesz mi przez to powiedzieć, że jestem ojcem? Naprawdę zostałem ojcem?-zapytałem, wciąż nie dowierzając w to, co słyszę.

-Tak, Itachi...jesteś ojcem naszej córki.-odpowiedziała Kyōko z radością w głosie.

Pocałowałem ją namiętnie. Byłem szczęśliwy z tego wszystkiego, co się wydarzyło. Kiedy Kyōko wyznała mi, że spodziewa się dziecka mojego brata, byłem wściekły. Od dawna kochałem swoją przyjaciółkę i zawsze zwlekałem z wyznaniem swoich uczuć. Dlatego informacja o tym, co zrobił Sasuke, tylko mnie rozzłościła. Teraz jednak czułem radość, bo kobieta, którą kocham, urodziła moją córkę. Miałem tylko nadzieję na to, że kiedy wrócimy do Konohy, ona nie zgodzi się na rozwód, tylko zostanie moją żoną naprawdę. Tylko dlatego poprosiłem, aby na tę misję wybrano Kyōko, bo liczyłem na to, że zakocha się we mnie.

-Itaś...jesteś szczęśliwy?-zapytała słodkim głosem.

-Oczywiście, że tak. Nawet nie wiesz jak bardzo, jestem szczęśliwy. Kyōko... nie wracajmy jeszcze do Konohy. Poproszę Hokage, aby dała nam dwa lata poza wioską, bez misji.-odpowiedziałem z radością w głosie.

-Też tego chcę. Może...będziemy podróżować po terenach Kraju Ognia?-zapytała Kyōko z uśmiechem na twarzy.

-To wspaniały pomysł.-odparłem, całując ją delikatnie.

Kiedy tylko medyk zabrał dzieci na badania, usiadłem obok Kyōko, by napisać wiadomość do Hokage.

'' Czcigodna Godaime, proszę o zezwolenie na maksymalnie dwa lata bez misji. Obecna została zakończona z winy córki lorda feudalnego. Dźgnęła ona Kyōko w brzuch. Chcemy teraz przez te dwa lata, wędrować po terenach Kraju Ognia. Kiedy wrócimy, będziemy mogli zdać raport.

Itachi Uchiha,,

Wysłałem wiadomość przy użyciu ptaka. Spojrzałem na śpiącą Kyōko i nadal nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Miałem przy sobie miłość mojego życia, która jest również matką mojego dziecka.

Prawdziwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz